ale jak? mnie interesuje, jak trzeba być w tym związku, tzn. Jak bardzo nie wejść w związek zeby po np 4 czy 7 latach bycia razem nie widzieć niczego złego i dopiero tydzień po ślubie zauważyć, ze "och, on mnie źle traktuje"? To jest mi trudno zrozumieć, bo każdy taki związek, który znam rozbijał sie bo 1. Okazało sie ze ona jest bezplodna, wiec sie rozstali (okazało sie pół roku po ślubie, byli razem przed aż 11 lat, mieszkali razem), 2. Nie mieszkali razem przed ślubem i twierdzili, ze sa aż 4 lata razem, 3. Ślub po roku znajomościDory wydaje mi się że po ślubie u niektórych facetów (jak również kobiet) zmienia się tok myslenia. Np niektórzy mają swoją kobietę za wlasnosc, sprzątaczkę i służąca w jednym, a sami nic nie dają. Nie raz jest tak że tylko kobieta zajmuje się dzieckiem bo pan o władca przyjdzie z pracy i nie weźmie nawet dziecka na ręce bo jest wielce zmęczony. Masakra, nam jedno takie małżeństwo że chłop nawet chwila z dzieckiem nie posiedzi żeby kobieta mogła wyjść na sekundę do sklepu. Paranoja. Ale niektórym kobietom też odbija.
Takie kwestie sa dla mnie oczywiste (procz1, ale kwestia indywidualna). Ale jesli ktoś z kimś mieszka i nie widzi problemów, to zwyczajnie nie rozumiem :/