Uffff... U Nas też w nocy w końcu powiało chłodkiem, aż się miło spało. Oczywiście i tak spociłam się jak mysz ale już mniej :-)
Mam już częściowo spakowaną torbę. Muszę jeszcze wsadzić kosmetyczkę (ale to już jak będę lecieć do szpitala), piżamkę, która czeka na wyprasowanie, skarpetki, reczniki i kapcie. Dzwoniłam do szpitala zapytać co zabrać dla Kluski i Pani powiedziała, że tylko pampersy, chusteczki i ręczniczek. Jeżeli chce, to mogę mieć swoje kosmetyki, kremy i ubranka ale to już dla własnego widzi mi się.
Kurcze im bliżej porodu tym bardziej jestem zesrana. Całą ciążę mnie to nie ruszało a teraz strach, wątpliwości... Jak na złość codziennie nawija mi się jakiś artykuł albo program w TV o porodzie naturalnym vs. cc no i coraz bardziej chciałabym SN a tu czeka mnie cc :-( nie chodzi mi o jakieś więzi i pierdoły, że cc to nie poród ble ble tylko dobrodziejstwa porodu naturalnego, ktorych brakuje w cc :-(
Jolka - podziwiam Cię za to prasowanie i to aż godzinę! na mnie czeka sterta ubranek i pieluch ale nie umiem się w ten skwar za to zabrać. Pocę się nawet jak leżę a co dopiero przy żelazku.
Ja też piję bardzo dużo, różnych napoi, wody i wogóle mokrego i odpukać nie dopadła mnie na razie żadna większa opuchlizna
Skurczybyków większych też na razie nie uświadczyłam, za to zauważyłam dzisiaj jakby mnie mocniej wypchało brzuszysko
Tren, ewka - Ty sprzątałaś po kocie a ja latam kilka razy dziennie z psem na spacery i nie ma zlituj czy to skwar czy nie
Tak w zasadzie pies jest mój ale na co dzień jest z mamą (zostawiłam jej w spadku :-)) ale mama pojechała na wakacje więc musiałam ją przygarnąć na dwa tygodnie. Jak pies jest u mamy to jeżdzę koło południa ją wyprowadzić, bo mama wychodzi z nią po 6 a wraca po 15 więc szkoda żeby tyle godzin się męczyła bez wychodzenia. Jak urodzę to nie wiem jak to będzie wyglądać. Raczej nie będę z maleństwem codziennie jeździć wyprowadzać psa
i już teraz męczą mnie wyrzuty bo pies niby jest mój a zostawiłam mamie problem... Zwierzę to duża odpowiedzialność na długie długie lata.
Co do żarcia to raczej jest wszytsko zjadliwa. Fakt, że moja mama jej gotuje mięso, ale je też mokrą kocią i psią karmę a i nie pogardzi chlebem z pasztetem czy innym naszym jedzeniem. Ogólnie co jej dam to raczej zje.
Ananka - moja też już nie bardzo przepada za dziećmi bo jest stara i niewidoma więc nie wie co się wokół niej dzieje ale ugryźć nie ugryzie. Jedynie najwyżej złapie zębami (postraszy) jak już ją naprawdę zaboli jakieś ciągnięcie za ogon czy uszy (choć staram się do tego nie dopuścić żeby ktoś ją tak męczył). Myślę, że Ryszard się przekona do Jasia jeżeli na spokojnie sobie go obwącha i sie przyzwyczai. Tym bardziej, że Jasio przecież na początku nic mu nie zrobi. A później to już pilnowanie i tłumaczenie dziecku aż do obrzydzenia, że nie wolno ciągnąć, wsadzać palców w oczy itd.
Ja też mam wrażenie, że Kluska leży w poprzek. Szczegolnie jak leżę na boku to wypycha nogi z jednej strony a jakby główkę czuję po drugiej stronie
Gosiamat - ja mam motherhood do wypoczywania i mam w planach używać jej też do karmienia ale wyjdzie w praniu jak to będzie
Anula - jakie piękności z Alicji :*
Mój M już śpi i mi srię oczy kleją ale jeszcze oczywiście spacer z piesełem... Dobrze chociaż, że na dworze chłodniej...
Miłego wieczorku