Hej dziewczyny :*:*:*
Wreszcie mam neta
:-):-):-):-)
Ale sie ciesze :-) bo strasznie sie za Wami stesknilam
:-)
Najpierw maialm miec 12 potem przyszdedl list, ze jednak bedzie dopiero 22 czerwca ale podlaczyli dzis :-) Wreszcie ;-):-)
U nas wszytsko dobrze :-)
Alanek spi i je i rosnie jak na drozdzach :-) Karmie cycuchem i mam tyle mleka ze musze odciagac bo cycki bola, mleko sie wylewa a maly nie nadaza zjadac. Caly dzien odwrocil sie pod najmlodszego czlonika rodzinki ale nie ejst zle dajemy rade ze wszystkim. Przemek od poniedzialku poszedl do pracy, dobrze sie czuje wiec nie byl mi potrzebny, a wiecej kasiorki zawsze sie przyda ;-) Jutro chyba pojedziemy zapisac malego w urzedzie i wziasc wniosek o paszport
Dziekuje bardzo za wszystkie gratulacje :-)
Pisalam do
Anineczki od razu jak sie zaczelo i potem zaraz po wszystkim, ale sie okazalo ze wysylalm smsy bez kierunkowego i nic jej nie doszlo. Dobrze, ze
Asia znalazla wiesci na czerwcu :-)
Syncio jestr cudny :-) Wkleje fotki zaraz ;-)
Bardzo sie ciesze, ze natura nas obdarowala corcia jak mala mamusia i synusiem jak maly tatus :-)
Teraz jest rownowaga w rodzinie :-):-):-):-)
Co do Sandrusi starszej siostry to tak. Na poczatku jak przyjechali po ans do szpitala bardzo sie wstydzila i nie chciala na niego nawet spojzec, po jakis 15min dopiero zajzala do lozeczka szpitalnego. Potem juz zagladala co chwile i na kazde zawolanie biegala do lozeczka, ale nie chciala go dotknac. Mowila ze sie boi bo jest maly. W pierwsza noc Sandra spala u siebie, ale gdy Alanek zaplakal przy zmainie pieluszki obudzila sie, siadla w kaciku i zaplakala, uslyszalam ja wiec od razu po nia psozlaam i zapytalam czy chce isc do swojego lozeczka czy woli przyjsc do nas do sypialni. Powiedziaal, z echce do nas wiec poszlysmy razem i wytlumaczylam, ze dzieci czasem placza, i zeby pamietala, z e wmnaszym duzym lozku jest zawsze dla niej meijsce o kazdej porze dnia i nocy :-) Polozylismy sie w czworke tatus z synusiem na rekach a my przytulone do siebie
:-) W sobote pierwszy raz braciszka dotknela i od tego czasu zawsze go glaska, przytula, caluje, zabawia zabawkami, podaje mi wszytsko, wyrzuca pieluszki i wogole jest mga pomocna. Jak tylko maly zaplacze od razu biegnie do niego i mnie wola,z ebym go wziela bo chyba teskni za ma i moim cycusiem
:-) Na spacerkach pcha wozio i widac ze jest bardzo szczesliwa i wszystko przyjela bardzo naturalnie.
Co do mojego porodu to bylo tak :-)
W srode 10 czerwca dzien jak codzien nic nie zapowiadalo, ze zaczne rodzic. Posprzatalam chatke, popralam, poprasowalam i wiekszosc dnia spredzilam z corcia na siwrzym powietrzu na kocyku za domkiem. Cudowny dzien a ja o niczym nie myslam jak o tym, ze na drugi dzien jade na 16 do szpitala na wywolywanie porodu. Wieczoram sie wykapalam, ogolilam wymaseczkowalam zeby ladnie wygladac na drugi dzien
o 22 dzwnil do mnie Przemek i jak zwykkle mowie, ze nic sie nie dzieje i stracilam andzieje, ze wogole cos zacznie sie dziac. Gdy skonczylismy rozmawiac przyszlam do salonu i polozylam sie przed TV i jakos tak dziwnie zaczal mnie bolec brzuch. Pierwszy bol poczulam o 22:30. Na poczatku myslam, ze pewnie nic sie nie dzieje i tylko czuje cos czego nie ma, ale bol sie powtorzyl i byl troszke mocniejszy niz wczesniej wtedy spojzalam na zegarek skurcze mialam co 10 min i kazdy skurcz trwal minute. Gdy powitrzylo sie 3 razy zadzwonilam do Przemka ze wreszcie sie zaczelo, od razu wskoczyl w auto i jechal do domku. Zadzwonilam do szpitala z zapytaniem czy juz mam jechac, czy sie wstrzymac czy moze karetka przyjedzie. Okazalo sie ze powinnam jechac od razu bo przy drugim dziecku moge szybko urodzic. Wtedy zaczelam troche krwawi, ale wody nie odeszly. Zadzwonilam po kolege przyjechal po mnie, zabralam otorby i zawiezlismy do niego zaspana Sandrusie. Mala polozyla sie do Piotrusia lozka troszke przy niej posiedzialam (tlumaczylam juz od dluzszego dczasu ze pojedzie na pijama party i bardzo sie ciszyla) nie zabardzo chciala zostac, ale jak tylko Przemek po mnie przyejchal to pozegnalam sie znia i poszlam. Gosia mowila ze troszke poplakala, ale zaraz zasnela i spala cala noc. Gdy wsiadalam do auta mialam skurcze juz co 5 minut. W drodze do szpitala wysylalm wszystkim smsy, ze sie zaczelo i maja trzymac kciuki
Wtedy tez powiedzialam mezowi ze nie ma szans na kolejne dziecko i zeby nawet mnie nie namawial
;-) Gdy dojechalismy do szpitala skurcze byly juz co 2 minuty bolalo juz bardzo. W szpitalu juz na mnie czekali i wszystko bylo przygotowane, na izbie przyjec zostalam zbadana i rozwarcie bylo na 6palcy. Poszlam na sale porodowa byla godzina 1:20 od razu dostalam znieczulenie w posladek i gaz :-) ooo gaz byl super
:-):-). Czulam sie jakbym byla na lekkim rauszu, wszystko docieralo do mnie jakby w zwolnionym tempie i mialam wrazenie jakby wszystkie zmysly sie wyostrzyly. Polozna zostawila nas samych, bylo bardzo milo i sympatycznie cisza spokoj i tylko my :-) Gaz dzialal skurczy byly malobolesne, polozna przyszla w pewnym momencie (wydawalo mi sie za minela chwila odkad weszlam do sali a tu juz byla 2:30) zapytala tylko czy czuje parcie i przebila mi wody (fajne i dosc dziwne uczucie jak ni z tad ni z owad robi sie mokro i cieplo ;-) ) no i wtedy sie zaczelo. Bole byly juz bardzo silne mimo ze caly czas wdychalam gaz i w pewnym momencie myslam ze zgryse lub polkne ten ustnik. Przyszla jeszcze jedna babeczka sprawdzily rozwarcie i kazaly przec. Parlam i parlam i omalo mezowi reki nie zgniotlam :-) maly po malu wychodzil i za kazdym razem brakowalo jednego parcia i by sie wydostal, ale bole ustepowaly i musialm przestac. Nie naciniali mnie ale peklam, nic nie czulam tylko delikatne szczypanie. 5 podejsc i o 2:59 maluszek byl juz na swiecie :-) Oczywiscie najsliczniejszy bobasek na swiecie
:-) Waga 3800gr i 51cm. Odrazu dostal 10pkt Apgar. Czarne wloski jak u tatusia
Normalnie miniaturka tatusia :-) Od razu polozyli go na mnie poprzytualalismy sie chwilke i potem tatus nosil maluszka na rekach a ja rodzilam lozysko i tak samo jak przy Sandrusi nie mialam skurczy i nie umialam sobie z tym poradzic. W koncu daly mi butelke i kazaly do niej dmuchac i udalo sie urodzilam cale lozysko, ale niestety trzebaby bylo dszyc, wiec zaraz przyszla lekarka i mnie zszyla. Dostalam znieczulenie miejscowe ale mimo to szycie bylo bardzo nieprzyjemne. Gdy juz bylo po wszytskim nadszedl byl czas na nasza trojeczke sam na sam. Calowalismy, glaskalismy, usmiechalismy sie i strasznie sie cieszyslismy :-):-) Po godzince sam na sam poszlismy na sale poporodowa. Ja o dziwo sama szlam i czulam sie naprawde dobrze. Troszlke tylko poszczypywalo ale nie bylo zle. Siadlam na lozku i zaraz dostalismy jedzenie i picie. Zostalismy sami z synusiem, a Przemek pojechal do domu. Ja nie moglam zasnac z wrazenia, caly czas sie patrzylam na malego i usmiechalam do niego. Na sasiednim lozku lezala polka z tej samej miejscowosci co ja. Ona urodzila o 22 wieczorem. Mailysmy sobie duzo do opowiadania i ani ja ani ona nie moglysmy spac :-) Znow wszytskim powysylalm smsy i w koncu po 6 zasnelam. Obudzilo mnie sniadanko o 8, potem kapiel i wizyta lekarzy, tylko pytali kiedy bym chciala isc do domu, a ze czulam sie naprawde swietnie i z maluszkeim bylo wszytsko w porzadku to zapytalam czy moge wyjsc tego samego dnia. A ze to moj drugio poorod to sie zgodzili i juz o 15 dostalam wypis ze szpitala. Przemek z Sandrusia przyjechali po nas, spakowalismy si ei po 16 bylismy juz w domku. ja tak jak sobie obiecalam od razu siedzialam w siadzie skrzyznym i nic a nic mnie nie bolalo i nie ciaglo. Jestem pelna podziwu, ze mozna urodzic i zaraz na drugi dzien czuc sie naturalnie tak jakby nigdy nic :-) Jestem najszczesliwsza kobieta na swiecie mam cudowne zdrowe dzieci i kochanego mezusia
:-):-):-):-)
Zdroweczka dla wszytskich chorych zycze :*:**:
Ide nadrobic zaleglosci netowe
Do zas :-) muaaaa :*:*