edyta27
O&M
- Dołączył(a)
- 24 Listopad 2005
- Postów
- 7 586
Hej!
Widzę, że temat przedszkola gorący.
Maciuś dziś rano płakał w domu, że nie chce iść, żebym go zabrała do pracy, że na pewno po niego nie przyjdę...że ma katar i nie idzie (faktycznie zasmarkany, ale oprócz kataru nic, więc go puszczam). Odprowadził go dziadek, bo my musieliśmy być wcześnie w pracy i szkoda mi było go tak rano prowadzić. W dzien płakał znowu przed leżakami, na których usnął. U nas nie ma leżaków jako takich. Dzieci się nie rozbierają, śpią na materacach. i to tylko dotąd aż im sie odechce - w zeszłym roku trzylatki leżakowały tylko do stycznia. Jedynym minusem tego przedszkola jest to, że maluchy wychodzą na dwór dopiero wiosną, cała jesień i zima w pomieszczeniu - bardzo dusznym.
Dziś mąż mnie zawiózł do pracy a odebrać miał mnie mój tata. Przyjechał jego brat, powiedział, że tata ma coś w firmie do załatwienia i jedziemy...dziwnie jakoś jechał, zupełnie okrężną drogą, ale nie chciałam się mądrzyć, że po co tak jak można krócej. W końcu skręcił w ulicę, na której jest przychodnia moich dzieci. Zapytałam o co chodzi, a on mi na to, że moja mama z Olą tu jest, bo mała się dusiła. Nogi się pode mną ugięły. Wystrzeliłam z samochodu jak rakieta, na szczęście już przez okno zobaczyłam Oleńkę co prawda zaryczaną, ale całą i zdrową u babci na rękach. Dusiła się WŁOSEM!!!!, który znalazła w wózku na spacerze
Moja mama w domu aż się z nerwów popłakała, strasznie była roztrzęsiona.
Poza tym praca na całego.
Dopiero udało mi się przysiąść od 6...jestem padnięta, ale jeszcze się cieszę, że wróciłam do roboty.
Widzę, że temat przedszkola gorący.
Maciuś dziś rano płakał w domu, że nie chce iść, żebym go zabrała do pracy, że na pewno po niego nie przyjdę...że ma katar i nie idzie (faktycznie zasmarkany, ale oprócz kataru nic, więc go puszczam). Odprowadził go dziadek, bo my musieliśmy być wcześnie w pracy i szkoda mi było go tak rano prowadzić. W dzien płakał znowu przed leżakami, na których usnął. U nas nie ma leżaków jako takich. Dzieci się nie rozbierają, śpią na materacach. i to tylko dotąd aż im sie odechce - w zeszłym roku trzylatki leżakowały tylko do stycznia. Jedynym minusem tego przedszkola jest to, że maluchy wychodzą na dwór dopiero wiosną, cała jesień i zima w pomieszczeniu - bardzo dusznym.
Dziś mąż mnie zawiózł do pracy a odebrać miał mnie mój tata. Przyjechał jego brat, powiedział, że tata ma coś w firmie do załatwienia i jedziemy...dziwnie jakoś jechał, zupełnie okrężną drogą, ale nie chciałam się mądrzyć, że po co tak jak można krócej. W końcu skręcił w ulicę, na której jest przychodnia moich dzieci. Zapytałam o co chodzi, a on mi na to, że moja mama z Olą tu jest, bo mała się dusiła. Nogi się pode mną ugięły. Wystrzeliłam z samochodu jak rakieta, na szczęście już przez okno zobaczyłam Oleńkę co prawda zaryczaną, ale całą i zdrową u babci na rękach. Dusiła się WŁOSEM!!!!, który znalazła w wózku na spacerze
Moja mama w domu aż się z nerwów popłakała, strasznie była roztrzęsiona.
Poza tym praca na całego.
Dopiero udało mi się przysiąść od 6...jestem padnięta, ale jeszcze się cieszę, że wróciłam do roboty.