Witajcie po słodkim obżarstwie,
co do postu, ja zacznę jak mi się zapasy wykończą, dostaliśmy od rodziców wałówę nieziemsko pyszną i grzechem byłoby na nią nie rzucić "językiem"... ;D
Majka w domu, w końcu, zabawia Krzysia i mam fest luzik..na jakieś 5 minut ;D
Nie widziałam się niestety z Anineczką, bo dupa wołowa taka jak ja, zapomniała spisać z formu dane, które podała Anineczka, pamiętałam tylko że ślub ma być o 14: 00 ale czy w niedzielę, czy w poniedziałek ? :-[ i w którym kościele... :-[ :
razem z Wami więc czekam z niecierpliwością na fotoreportaż...
W niedzielę wieczorem wróciliśmy do domu, coby nacieszyć się swoją czwórką zanim Piorek wróci do pracy...Było cudownie, Maja zafascynowana rowerkiem, Krzysio przeszczęśliwy z powodu obecności siostry, a ja w końcu czuję że mogę odetchnąć. Nawet ta wstrętna szyna już mnie tak nie dołuje, jak mus to mus.
Aniulko, świetnie ,ze macie trzydniówkę za sobą...i jak babcię kocham odważna jesteś ! krzyś nadal kiepsko reaguje na zwykłą zupkę z indyczkiem, co dopiero na parówki... a zjadłby..tego jestem pewna....
Melanie, jak cudnie że Paris nie poszła w ślady mamusi z ząbkami i postanowiła zakiełkować. Brawo.
No to miłego dzionka skarby, a...jutro ma być we Wrocku słonko i 24 stopnie, może do Zoo się wybiorę z bąblami :
:
: