witajcie kochane.
ja dalej w szpitalu. ale jz lepiej. zaraz wam wkleje moja historie...
dzisiaj mi dowiezli neta, ale ja dalej gniję w SPA

napiszę wam od początku.
w niedzielę wylądowałam na pogotowiu, z dusnością. oczywiscie niewiele mi dali, i odeslali do domu. coś w zyłę, cos do pooddychania, antybiotyk i spac.
o 3 w nocy bylam w domu, wykąpała się a o 4 jechalam do siedlec, do kliniki. niestety mi nie pomoogli, a rozchorowałam sie jeszcze mocniej, jechalam tylko z tatą, bo jacek ze szkolą byl w niemczech.
moj tatus prowadzil 8 godzin w jedną stronę, przespal się godzinkę, pochodzil godzinkę i wracaliśmy.
ja spałam, ale co chwilę zjezdzaliśmy na stację, zebym robiła inhalację.
podobno strasznie krzyczałam i stękałam przez sen. nie wiem. tata się denerwował. aż dziwne, ze nie bylo żadnego wypadku. zadzwonil do jakiejs znajomej lekarki, i powiedziala, zeby mi dal wapno do wypicia, wiec zatrzymal sie po drodze kuil mi wapno. ja wypilam i po chwili oddałam. aha, od piątku nic nie jadłam.... no i jechalismy dalej.
trochę spałam, trochę stękałam...wrocilismy o 3 w nocy we wtorek. dusilam sie calą noc i mowilam, ze umieram.
co minutę brałam mniejszy oddech...
ubywało mi życia.
Mąż płakał i błagał, zebysmy jechali do szpitala. ja chcialam dotrzymac do 8 i pojechalam do mojego pulmonologa...tam szybka akcja, tleny, zyla, steryd...i na płucny na walczaka....
na walczaka mialam osobną sale, nie moglam chodzic do lazenek gdzie chorzy, tylko tam gdzie personel. wogole mnie tam nie chcieli, zebym nic wiecej nie zalapala. od razu tlen, zyla, i w tylek i antybiotyk i nebulizacje. i wszystko na raz. zdychalam.
w nocy....dusze sie, na przycisk - nie dziala - ledwo doszlam do dyzurki, spaly, system sie zawiesil. obudzilam je, one mnie na wozek, i heja do pokoju. inhalacje i w zyle. i tlen.
rano przyszedl lekarz i powiedzial, ze na patologie ciazy.
tu tez nie chcieli mnie przyjąc, ale się okazalo, ze leżę jeszcze.
tutaj są super warunki, naprawdę wszystko na wysokim poziomie, dbają o nas dobrze się opiekują.
od wczoraj nie mam tlenu i dożylnych. oddycham dobrze........
wczoraj mialam usg i dzis mialam wyjsc, ale wyniki nie sa jeszcze rewelacyjne, wiec najwczesniej w poniedzialek.
wróciłam do żywych.
wczoraj i dziś była u mnie moja stokrotka Hesia. moje cudeńko.
powiedziałam jej, że bedzie miała braciszka. powiedziała NIE

ale już chyba nic się nie da zrobić z siusiakiem

))