To sobie podyskutujemy na temat naszych TŻ?
Mój małżonek zależy od dnia. Nie mogę narzekać, bo poodkurza, czy pozmywa, posprząta czasem (tylko prasować nienawidzi i do tego to go chyba nigdy nic nie zmusi), ale też bywa tak, że mogę mu gadać kilkanaście razy, przez kilka dni, żeby coś zrobił, zanim to zrobi. Wychodzi z tego, że jak coś mu się chce to robi od razu, a jak nie to gorzej. Ale jak już coś robi to naprawde mega dokładnie, aż mi czasem wstyd
. Fakt jednak jest taki, że facetom trzeba wszystko mówić, ja się na niego czasem wkurzam, że nie pomaga, itp. itd., a on na to, że nic nie mówiła. No więc facetom trzeba czarno na białym wszystko wykładać. Przykładu mó M nie miał w domu za dobrego, tzn. jego tata pracował całymi dniami, więc mało co go widział (choć teraz teść obiad ugotuje nie raz) a w domu oprócz mamy miał 3 siostry i 2 braci, więc chłopaki domem się nie zajmowali. Więc w sumie i tak sobie dobrze radzi, bo wszystko w domu by zrobił, jakby co. Myślę, że to tak z nimi jest (przynajmniej z moim), że jak nie trzeba to nie robią, bo jesteśmy my. Ale jak w lipcu wylądowałam w szpitalu, albo potem we wrześniu, gdy rodziłam, to wszystko sam. Żadnej pomocy nie chciał np. od moich rodziców - nawet wkurzał się na nich jak chcieli pomóc. Hm... ciekawe jacy będą nasi synowie, czasem się boje, nie chciałabym mieć mamisynków. Choć nie raz mój M mi pokazuje, że robie źle (bo wyręczam Starszaka) i wtedy stawia mnie do pionu. Tak to jest zwłaszcza z jedynakami, bo ma się czas, więc wszystko można za nich zrobić i nawet się czasem nie pomyśli, jaki to błąd i jakie może mieć konsekwencje w przyszłości.
To się napisałam.
A mój dzieć poszedł znów spać, a ja dalej obiad nie zrobiony