Bafinka-biedny ten Twój skarbek,tyle musi wycierpieć...bardzo Wam współczuję...trzymam kciuki,żeby wszystko było dobrze,bo przecież MUSI BYĆ!:-)
Majka-ja uwielbiam spacerować po parku sołackim,jak byłam w ciąży bardzo często chodziliśmy sobie z mężem tam czekając na wizytę u gina,bo ma gabinet zaraz przy parku,cudowne miejsce(park ,nie gabinet:-)uwielbiam tam chodzić wiosną i latem,wtedy jest tam najpiękniej w całym Poznaniu!:-)zazdroszczę,że masz to miejsce na "wyciągnięcie ręki" bo wiesz,ja mam 100 km...raczej nie dosięgnę;-)A my byliśmy w piątek w P-niu,pozałatwiałam kilka spraw urzędowych,odwiedziliśmy rodziców,jednych ,drugich i wracaliśmy późnym wieczorem.W drodze powrotnej Jaś nam wpadł w histerię,dosłownie!Był tak zmęczony,zły i niedojedzony,że wył aż się zanosił...nie wiedziałam już co mam zrobić...mąż jechał a ja cudowałam,żeby przestał płakać.Nic nie pomagało,w końcu mąż się zatrzymał,wysiedliśmy i krążyłam wokół samochodu z nim.Po jakiś 5 minutach nareszcie się uspokoił i zasnął, mogliśmy dalej jechać...ale co ja przeżyłam...to był koszmar!I jak już znalazł się w domku,to wyobraźcie sobie,że znowu się obudził,ale już nie płakał,dokazywał do 1.30.Dałam mu mleko z kaszką,wypił 200 ml
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
jak na niego to niewyobrażalna ilość...ale wypił i zasnął wreszcie...masakra,mówię Wam.Już powiedziałam,że nigdy więcej nie będziemy wracać tak późno,wydawało mi się,że przecież spał i jadł...że niczego mu nie brakuje podczas tej podróży,no ale chyba za dużo wrażeń i bodźców jak dla takiego małego człowieczka.Nauczka jest i to poważna.Wyszło na to,że z tak małym dzieckiem najważniejsza jest reguła i tego muszę się trzymać,bo inaczej jest histeria nie do opanowania...niestety jeśli odwiedzanie kogoś,to tylko do 16 i powrót do domu,a nie się rodzicom wydawało,że Jaś jest tolerancyjny i wytrzymały...no niestety tylko do pewnego stopnia...całą sobotę praktycznie przespał,budził się na jedzenie o najdziwniejszych porach i całą wypracowaną regułę,szlag trafił...wiedziałam,że tak będzie,ale nie przypuszczałam,że na taką skalę.No nic wnioski wyciągnięte.Nigdy więcej nie chcę takiego zmęczenia mu fundować.
Powoli na nowo ustalamy kiedy ma spać,kiedy jeść a kiedy czas na kąpiel...mozolnie to idzie,bo Jaśkowi się wszystko myli,wczoraj jak miał mieć kąpiel-spał w najlepsze,jak mu mleko uszykowałam,to nie chciał,pluł mlekiem...ehh,wszystko od nowa.Ciekawe ile nam zajmie wypracowanie na nowo stałych pór jedzenia,snu itd.
Mam nadzieję,że szybko,bo inaczej zwariuję chyba...
Tym miłym akcentem kończę i pozdrawiam wszystkie:-)