kasiek, tak. ja miałam, ale dopiero wróciłam do domu.
hmmm... może zacznę od tego, że z dzidzią ok. tj. serducho bije. pomiary wskazują 23 tydz. waga ponad 700 (co mnie trochę zastanawia, bo 23.08. na prenatalnych było około 450..., więc ktoś coś źle obliczył).
oczywiście, jak zwykle na wizytach u mojej gin, pięknie pokazywała kręgosłup i niestety znowu płeć nie jest potwierdzona. tj. gin twierdzi, że wygląda na dziewczynkę. powiedziała to w ten sposób: "na prenatalnych mówili Pani, że dziewczynka? bo tak to wygląda, ale ułożenie dziecka nie jest idealne do oceny płci" (wcześniej nie powiedziałam jej jaka płeć została rozpoznana na prenatalnych). zresztą mało ważne-najważniejsze, aby było zdrowe
a teraz gorsza część wizyty. przede mną w gabinecie bardzo długo była para (kobieta w ciąży). w końcu wyszła z taka miną, że szkoda gadać. wchodzę do gabinetu, a mojej gin tak się ręce trzęsą, że ledwo rękaw z ciśnieniomierza mi włożyła... :-( nie wiem co to było, ale aż mi się odechciało. pyta jak się czuję. mówię, że ok, ale martwię się szyjką. zbadała mnie. szyjka ok w sensie długości itp. natomiast pęknięta podczas poprzedniego porodu (o czym wiedziałam jeszcze przed ciążą). decyzja - pessar po 27 tyg. żeby było bezpieczniej.
ale ja mam tego jeb.anego paciorkowca. zawiozlam wymaz do labka, ale raczej nie sądzę, aby wynik był inny. a tego dziada nie da się wytępić :-(
w ogóle jakoś mi dziwnie po tej wizycie. ciągle mi ta laska siedzi w głowie. i chyba wybiorę się jeszcze na konsultacje do innego lekarza, bo mam teraz strasznie pomieszane w głowie.
aha, i od jutra l4.
chyba tyle
następna wizyta 3.11. chyba, że z posiewu wyjdzie bakteria (a wyjdzie na pewno) to wcześniej (przed 14.10., bo potem gdzieś moja gin wyjeżdża).