Dziewczynki opisze tu mniej wiecej co i jak :
o 1 w nocy wczoraj bylam juz w szpitalu - ok 8 godzin po wizycie u lekarza utrzymywal mi sie skurcz, w nocy juz ledwo sie poruszalam, lezac w lozku ciagnelo mi caly kregoslup i krzyz- cholerny bol.
zapakowalam sie w auto i szpital
zrobili mi badanie, szyjka taka jak byla, cale szczescie twarda i zamknieta , dzidzius ok
skurcz ciagle trwal
lekarz postanowil kroplowke - siostra pyta 250 czy 500 - on mowi 500 .... i tak oto podlaczyli mi po 1 w nocy przyjaciela tokolize o najsilniejszym stezeniu.
nie spalam cala noc z wrazenia- cholereni mnie ta kroplowka uwierala ... i ten kabel podlaczony do worka na kiju.
o 6 rano przyszla pielegniarka oddalam mocz , krew , mierzono mi cisnienie i temperature - i bylo ok - kroplowka mnie rozluznila niesamowicie - zero skurczu , po pol godzinki pani podlaczyla mi ktg z ciekawoscia czy bedzie slychac dzidzie - i bylo slychac Maksymilianka jak duzego dzidziusia- ktg skurczy nie wykrylo, ale bylam wciaz pod kroplowka.
pozniej obchody, dowiedzialam sie , ze zostane kilka dni na pewno
wieczorem zdjeto mi ten worek z kroplowka i dostalam pol tabletki fenoterolu z oslona i luteine, po ktorej mnie wszystko swedzi ( ale to nic ) skurcze wrocily, moze nie tak intensywne ale jednak, o 23 wczoraj juz plakalam chodzilam za pielegniarka i prosilam o lek ...dzwonila do mojego lekarza - zgodzil sie podawac czesciej lek i nakazal ciagle lezec.
Niestety jak wstaje to mam skurcze. Dzisiaj w miare sie czuje ale leze w lozku ..... z wenflonem w rece, ktory mnie dobija, boli i stresuje. Mowilam o tym lekarzowi, stwierdzil, ze musze go miec, bo moga w kazdej chwili wrocic do kroplowki , a przeciez nie beda mnie kluc drugi raz....
przesylam wam zdjecie mojego wesolego wenflona hahaha
))
wieczorem , albo jutro rano znow podlacz mnie pod ktg i sprawdza jak dzialaja na mnie leki doustne. obawiam sie tego najbardziej .....i rowniez tego, ze zostane tu jeszcze dluzej ehh