No ,właśnie o to mi chodziło,ze teraz jest taka "izolowana" ,a jak póxniej zetknie się z innymi dziecmi,to zacznie łapać różne dziadostwa.
Kataru właśnie bardzo się boję,bo Maksio tak miał,że błyskawicznie na oskrzela mu przeszło i wylądował w szpitalu:-(- od tamtej pory na katar jestem "uczulona" i jak Amelka raz miała,to "dręczyłam ją" czyszczeniem nosa,bo się bałam,żeby jej nie "zalegał" i nie zakażał ucha czy dolnych dróg oddechowych,a był brzydki,bakteryjny.No,ale jakos "sam" przeszedł,obyło się bez interwencji lekarza.
Oczywiście,że antybiotyki czasowo obniżają odporność,więc jak już dziecko zachoruje i trzeba mu je podać,to potem jest bardziej podatne na złapanie kolejnej infekcji "zaraz po".No,ale jak trzeba,to trzeba....Oby jak najmniej takich konieczności.
Córeczka brata,która w tym roku poszła do przedszkola(wcześniej babcie i niania,czasem trochę ja,jak Amelki jeszcze nie było),też co chwilę przeziębiona i ucho.Tylko u niej to gorzej przez alergię,bo od razu duszności dostaje i lądują w szpitalu.
Natomiast staram się,żeby niunia jednak nie była "chowana pod kloszem",co akurat jest trochę cięzkie,bo jednak jakos mam "wdrukowane" podejście mojej mamy do dzieci- czyli nadopiekuńczośc,nadmierne dbanie o czystość itp
.więc czasem musze sama sie powstrzymywac,żeby nie zabierac jej z rączek np. liścia z parku,bo brudny,kociej piłeczki u siostry itp.Jak np jestem u mamy i daję jej herbatkę w temp pokojowej,nie ciepłą,to mama patrzy ze zgrozą,jak można dziecku zimne picie dawać
.Jak Amelce upadnie np. łyżeczka czy smoczek,to mama biegnie wyparzać...no,to same widzicie,że przykład z domu mam "taki se"
...No,nic,co będzie,to będzie...