witam,
Krystian przespal cala noc pieknie, dzis rano napil sie normalnie wody, wiec mam nadzieje, ze bardzo go nie boli i ze nic sie tam nie naruszylo... wczoraj nawet nie bylo jak sie blizej przyjrzec, bo spuchl strasznie... przez chwile zastanawialismy sie, ze nie jechac na zszycie, bo to pekniecie ma tak z 7 mm i jest prawie na wylot. Jak spuchlo, to sie rozeszlo i balam sie czy nie zarosnie tkanka. Ale stwierdzilam, ze nie, ze mu tego oszczedze, choc pewnie niejeden lekarz poradzilby zszycie... to wlasciwie taka rana na pograniczu tego czy sie kwalifikuje, czy nie... dzis wyglada ladnie, wiec chyba dobra decyzje podjelam...
Najbardziej jednak wkurzyla mnie babka, bo oczywiscie pierwsze jej zmartwienie, to co zrobi, jak Krystian dzis nie bedzie chcial jesc... jej caly swiat kreci sie wokol michy, o nic innego nawet nie spytala... :dull:
a co do upadkow jeszcze, to u mnie w rodzinie byl wypadek, chlopiec oparl sie o niedomkniete drzwi i stoczyl do piwnicy... w efekcie nastapilo uszkodzenie mozgu i zatrzymal sie w rozwoju na etapie 3-latka, dzis ma 27 lat i nie nadaje sie do samodzielnego zycia... tylko ze tu jeszcze swoja role odegralo to, ze on po urodzeniu mial b. silna zoltaczke, co nie zostalo bez konsekwencji, bo juz cos tam w tym mozgu bylo nie tak...
ale ja mimo wszystko wierze matce naturze i mam nadzieje, ze dzieci nie sa az tak kruchutkie, jak sie nam wydaje, i jednak wiekszosci tego typu zdarzen konczy sie bez dlugotrwalych konsekwencji...