Pod koniec 10 tc pojechałam do szpitala z pojawiającymi się plamami krwi, okazuje się że przestało Aniołków bić serce ok 8 tc, na początku 8tc miałam usg i było widać tętno. Zrobiłam wszystkie zlecone badania, cały czas zastanawiam się co spowodowało że tak się skończyło. Lekarze standardowo zwalają winę na wiek. Mam 41 l. pierwsza ciąża ale przecież nie ja jedyna taka. Wszędzie czytam że wam lekarze zalecają progesteron, u mnie przy badaniu był mały przyrost bety, a mi nic podobnego nie kazali robić. Miałam dwóch ginekologów w tym krótkim czasie. Zastanawiam się co może być przyczyną zaniku akcji serca oprócz mojego wieku i ewentualnych wad rozwojowych. Przeszłam przeziebienie, leczyłam się samymi naturalnymi sposobami, po konsultacji, nie brałam żadnych tabletek, nie miałam gorączki. Nigdy nie myslalalm o dziecku właśnie też min.ze strachu że nie będę w stanie sobie poradzić ze strata gdyby coś takiego miało się zdazyc, i wykrakalam znowu. teraz gdy straciliśmy maleństwo zastanawiam się czy nie spróbować zaplanowac, nasz Aniołek to była niespodzianka. Wiem że jeśli za długo będę czekać to na pewno będe działać na niekorzyść, faktycznie ze względu na wiek i coraz większy strach. Cholernie boje się ale chyba ta pustka powoduje że chce ją zapełnić spowrotem. Jutro mam zaplanowany zabieg , mam nadzieję że go nie zrobią, już tyle że mnie wyleciało i wycierpiałam, że chciałabym do niego nie dopuścić. Lekarz od razu chciał zabieg, położna żeby się wstrzymać i dać naturze. Nie wiem co lepsze. Boli fizycznie jak cholera, a dopóki ból fizyczny nie zniknie nie ma mowy o powrocie do zdrowia psychicznego. Najpierw strach przed pójściem do toalety, widok małego ciałka, a potem woreczka i co tam jeszcze że mnie wychodziło nie pozwoli tak szybko wrócić do normy. Teraz każde pójście do toalety to płacz, poklepywanie po plecach że będzie dobrze, że nie mam ryczeć, kontrolowanie mnie na każdym kroku, a ja chcę być tylko chwilę sama. Sorry muszę gdzies się wyryczec, przez neta łatwiej o nikt nie słyszy. Wracam do meritum. Czy dochodzilyscie co mogło być przyczyną poza wadami rozwojowymi? Byłam nastawiona na zrobienie badan, niestety wszystko zaczęło się w nocy, w domu i nie wiedziałam jak zabezpieczyć próbki do badania. Gdybym wiedziała że to wady rozwojowe, byłoby mi łatwiej sobie wytłumaczyć że lepiej że to natura zadzialala a nie że ja miałabym wydawać wyrok. Ale jeśli to nie wina wad, to chciałabym wiedzieć jak się ustrzec przed powtórka, bo drugi raz tego nie przeżyje i będę robić sobie wyrzuty że nic nie zrobiłam w tym kierunku.