reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wątek szpitalno - porodowy !!

aniam141 teotycznie moge go zostawic z bratem mojego S,ale on jest ciagle w podrozy.Zreszta niewiem czy moj misiek bedzie mi chcial towarzyszyc przy porodzie.On czesto zmienia zdanie,ale jesli on bedzie musial zostac z synkiem,to trudno,jakos sama tez dam rade:tak:
 
reklama
Ja na szczęście mam miłe wspomnienia z porodu :tak:
Zaraz po porodzie stwierdziłam nawet do połoznej, że jak tak to wygląda to mogę rodzić co roku :-D

Jak znajdę chwilę to Wam opiszę.
 


taaaaa, tez taka madra byłam przed porodem:tak::-D, że sie nie dam ,że ich rozniosę itd, itp. Szpital w ktorym rodziłam jest kliniką i jest tam pełno studentów, wiec zawsze twierdziłam ,że powiem,iz nie życze sobie obecności studentow przy porodzie:tak:. mam do tego prawo:tak:. Jednak rzeczywistosc byla inna, lekko mowiac miałam w d***e, kto nade mną stoi, stwierdziłam,że jak tzreba to niech nawet prezydent i poł Polski patrzy na mój poród, byle już było po:tak:.

czego ty w swój poród prezydenta wciągasz co :-D:-D:-D jak ważna pól Polski :-D:-D:-D. A tak naprawdę miałam to samo odczucie jak ty :tak::tak::tak:

aniam141 teotycznie moge go zostawic z bratem mojego S,ale on jest ciagle w podrozy.Zreszta niewiem czy moj misiek bedzie mi chcial towarzyszyc przy porodzie.On czesto zmienia zdanie,ale jesli on bedzie musial zostac z synkiem,to trudno,jakos sama tez dam rade:tak:

iza ty już przeszłac jeden poród , więc pewnie pamiętasz, że pomoc 2 osoby przydaje się .Nie namawiam ale może jak nie mąż( partenr , ojciec dziecka, partnerka itd. ;-)) to zabierz ze sobą najlepszą przyjaciólkę czy mamę.
U nas demokracja w domu skończyła sie jakieś 12 lat temu :tak::tak: a teraz panuje jedna , nieomylna kobieta w domu czyli mówąc skromnie JA :-p i Szanowny nie ma wyjścia ale sam chcę przeciąć druga pępowinę w swoim życiu :cool2::cool2:
 
moi rodzice mieszkaja w PL,przyjaciele ci prawdziwi takze,a ja tu w Hiszpanii.Jesli zoraganizujemy opieka dla malego to najprawdopodobniej moj S bedzie ze mna przy porodzie;-)
 
toska - z niecierpliwoscia czekam na twoja opowiesc porodowa...:-)
w sumie to ja duzo znam dziewczyn, ktore nie przezyly az takiego koszmaru podczas porodu, no wiadomo tutaj u nas to wszystkie rodza z ZZO, w PL teraz wszystkie moje znajome urodzily przez CC i zadowolone bardzo...takze u nas tez nie bedzie zle:tak::-)
 
Iza813, wiem co czujesz, bo my tu tez sami, bez rodzinki...
W zaleznowsci od tego kiedy Mala sie zechce urodzic, moze dziadkowie jak beda na Wielkanoc to sie zalapia. Jak nie - pozostaje tylko maz, i - wiem, glupio to zabrzmi - ale tez sie martwie, ze pies bedzie siedzial sam w domu niewiadomo ile czasu :zawstydzona/y::zawstydzona/y:
 
ja mam fuksa bo są tutaj ludzie , których znamy od lat z Polski (np. chrzesny mojego syna z żoną ) i wiem ,że mogę na nich liczyć.
Katik znam te obawy , bo w lipcu pojechałam z Młodym na 3 tyg.do Polski a Szanowny został sam z psem , on do pracy a pies??? Na szczęście moja przyjaciółka miała wtedy wolne i prawie całe 3 tyg.mieszkał u mniej.
Ja mam nadzieję tak jak już pisałam ,że jeśli będzie sn to urodzę rano a około 6-7 wieczorem będę mogła juz iść do domu a dwa ,że mały kosmita urodzi się zgodnie z planem i Szanowny będzie miał wtedy urlop bo jak nie to obaj mnie popamiętają ;-);-):-D:-D
 
Tosia wreszcie jakiś porodowy optymizm. Dla odmiany przyda się jakaś pozytywna historia

mam nadzieję, że mój opis porodu wniesie trochę optymizmu;-):-D


Ok, oto moja historia:-)Rodziłam w Warszawie, w szpitalu na Solcu, poród sn z zzo, miałam "wykupioną" położną.
Dzień przed terminem o 7 rano odeszły mi wody (fajna sprawa, bo przynajmniej na 100% wiedziałam, że się zaczęło:-D). Zadzwoniłam do położnej, żeby się szykowała a ona, że jej strasznie przykro ale niestety dzisiaj mi nie pomoże, bo coś tam.... - niezły początek:eek:. Powiedziała, że załatwi mi inną położną, po 10 minutach zadzwoniła pani Ula. Umówiłyśmy się , że przyjadę do szpitala na 12, o ile nie pojawią się skurcze. Tak więc wróciłąm do łózka, poczytałam, wziełam prysznic, ułożyłam włosy:szok::-D i umalowałam się:-D:-D:-D (na codzień rzadko sie maluję, ale stwierdziałam, że synek musi zobaczyć ładną mamę:-D) i zaczełam piec ciasto - gdzieś wyczytałam, że pieczenie uspakaja i rozluźnia itd - dodam, że było to moje pierwsze ciasto w życiu. Więc naprawde zapomniałam, że niedługo będę rodzić, bo tak się wczułam w robienie tego ciasta:-D Skurcze miałam lekkie, niebolesne. W końcu o 12.30 poszliśmy do szpitala, na piechotę. Na salę porodową trafiłam ok 13.30. Miałam rozwarcie na 2 cm i skurcze który może nie były przyjemne, ale nie bolały. Cały czas chodziłam, tańczyłam i przy 4 cm zaczęło mnie troche boleć, położna zaproponowała prysznic i piłkę, co bardzo pomogło. Skurcze były już regularne, ale do przeżcia. Pomagało ruszanie pupą na piłce:-D, a poza tym skurcz trwa chwilę po czym jest przerwa, podczas której czujesz się bosko:-D Po 30 minutowym prysznicu - skurcze coraz bardziej czułam, stwierdziłam, że mój próg bólu się kończy i chcę znieczulenie. Dzięki skakaniu na piłce, mały ładnie ułożył się w kanale a ja miałam już 5 czy 6 cm. Dostałam znieczulenie - oj jakie to miłe uczucie , porównywalne z wakacjami pod palmami z drinkiem w dłoni :-D - myślałam, że chwilę odpocznę - nie żebym się zbytnio męczyłą, no ale myślałam, że najgorsze jeszcze przede mną. Położna przyszła mnie zbadać i stwierdziała: No to rodzimy, pełne rozwarcie:szok: Miałam to szczęście, że u mnie znieczulenie przyspieszyło rozwarcie, o 16.00 je dostałąm a o 17.05 trzymałam już Staśka w ramionach i zastanawiałam się po kim on ma takie wielkie czerwone usta:-D No i oczywiście zakochałam się w nim bezpamięci:tak:
Ale wracając jeszcze do porodu. Po znieczuleniu nie czułam NIC. Położna mówiła mi kiedy mam przeć, przekręcała mnie z jednego boku na drugi, Staśka głowa była już między nogami, kiedy nagle wyleciały zielone wody. Szybka decyzja, położna stwierdziła, że nie czeka już na skurcz i lekarz wyciągnął małego vacum. Wszystko trwało 3 minuty. Staśko urodził się zdrowy jak rybka, dostał 10 pkt, skąd te zielone wody - niewiadomo, na szczęscie lekarze nie ryzykowali i szybko go wyciagneli. Nie zostałąm nacięta, miałam tylko jeden szew bo byłam lekko optarta. Po trzech godzinach od porodu byłam na nogach.

No to chyba tyle, przepraszam, że tak chaotycznie, ale niesamowite jest to, że mimio, że minęły już ponad dwa lata a ja pamiętam każdą minutę.

Mam nadzieję, że i ten poród będzie równie "przyjemny".
Ważne jest chyba nastawienie, ja się nie bałam porodu, wiedziałam, że urodzić muszę, boleć będzie, ale da się przeżyć no i liczyłam na zzo (i się nie zawiodłam:-D).
Zyczę Wam wszystkim jak najmniej bolesnych i krótkich porodów:tak:

 
reklama
Do góry