reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wada Serca Zespół Downa u Plodu

Kiedyś byłam sceptyczna. Teraz jestem pewna, że dalej coś jest. Tata po śmierci uratował mi życie. (Wiem jak to brzmi, ale to prawda, chociaż sama długo musiałam się z tym oswajać). Znam też człowieka który dużo widzi i to są udowodnione sytuację... Więc warto wierzyć i myśleć, że to się tu nie kończy. Wspieram Was i tu zaglądam.
 
reklama
Są gorsze rzeczy.
Ja po otrząśnięciu się z szoku, wiedziałam że córka jest chora, i że nie ma alternatywnych terapii w stanach ani żadnych cudownych operacji. Nie musiałam walczyć z czasem, zbierać bajońskich sum w inernecie. Nie musiałam walczyć o konsultacje u specjalistów. Nie musiałam dociekać na co moja córka jest chora. Miałam rozpoznanie i diagnozę.
Ja miałam czas poznać córkę i pożegnać się z nią.
Wielu rodziców jest w dużo gorszej sytuacji, choćby NewMom.
Ale jest też wielu którzy tracą dzieci w wyniku wypadku, przemocy lub zwyczajnego zaginięcia. To ostatnie jest w moim odczuciu chyba najgorsze.

Ja mówiłam ogólnie o chorobie i śmierci dziecka, wiadomo, że są różne sytuacje, nie będę porównywać... Jeden doceni, że dziecko miało szanse na cudowne terapię, drugi, że odeszło szybko... To jest tak trudne i bolesne, że nie wnikam, szczególnie, że miałam ogromne szczęście nie doświadczyć. Rozumiem twój ból i żal do Boga, nie będę Cię przekonywać czy dyskutować. Każda z nas ma inne doświadczenia i odczucia. Życie też jeszcze przed nami i obie możemy zmienić zdanie pod wpływem własnych doświadczeń. Życzę Ci szczęścia i zdrówka, z całego serca.
 
Mi np wiara w Boga pomogła.. Rozmowa z ni.. Kłótnia.. Ale każdy ma prawo do własnego odczucia. Ja się cieszę że poznałam synka. Że walczył. Gdyby odszedł od razu po porodzie bardzo bym cierpiała. Bo była bym w niewiedzy, a tak to widziałam jego cierpienie co później pomogło mi się z nim pożegnać.. Ale każdy przechodzi innaczej, chorobę dziecka czy później śmierć.. To jest cholernie ciężkie.. Ta nie wiadoma.. Co będzie. Jak będzie kiedy będzie. I czy będzie normalnie.. To bardzo niszczy nasze poczucie bezpieczeństwa.. Zmienia nas na tyle że nie da się później wrócić do bycia normalnym.. Niesie się ogromny ciężar do końca życia.. Najpierw chorobę dziecka a później śmierć..
Człowiek docenia 'spokojne" Życie po dotknięciu tak ciężkiej sytuacji..
 
@Smaily, kiedy stajesz w obliczu granicznej sytuacji, takiej jak twoja, czy @NewMom, trudno jest zachować wiarę. Zwłaszcza, gdy niemożliwe jest poznanie przyczyny tragedii. Wówczas często pojawia się zwątpienie... ono jednak nie musi oznaczać, że już nie wierzysz. Możesz teraz tak to postrzegać, bo trudno w takich okolicznościach się modlić i zwyczajnie zachować ufność.Zwątpienie jednak może być dobrym czasem. Może właśnie teraz jesteś bliżej Boga niż ci się wydaje. Zadajesz pytania, dociekasz, zastanawiasz się co się w twojej duszy dzieje, badasz, kłucisz się... a zatem Bóg nie jest ci obojętny. Może nie jest tak bliski jak do tej pory, bo twoj świat zatrząsł się w posadach, skruszył, trzeba go na nowo budować. Jednak to dobry czas. Czas poszukiwania dobra, spokoju, poczucia bezpieczeństwa, przynajmniej takiego, by móc życie kontynuować. To przestrzeń, w której na nowo odradza się miłość. A to właśnie ona jest kluczem do tego, by w tak granicznych sytuacjach trwać, a potem żyć dalej. Miłość nie sprawia, że zło przestaje istnieć. Ona pomaga trwać wtedy, kiedy wszystko zaprzecza jej istnieniu.

W filmie Pasja Mela Gibsona jest scena po ukrzyżowaniu Jezusa, widok Jego śmierci z góry, jakby z Nieba. Na chwilę wszystko przestaje istnieć, jakby zatrzymał się wszechświat. Spada tylko kropla... deszczu, jak łza... Lubię myśleć o tej scenie. Ona pokazuje, że cokolwiek myślimy o Bogu on też czuje, też przeżywa wydarzajace się zło. Ono go okrutnie rani. Nie jest bezduszny, raczej jest bezbronny, bo chcąc zachować wolną wolę człowieka może tylko zapłakać... Bywa tak samo jak my... bezsilny...

Ja też już tak otwarcie nie komunikuje się z Bogiem. Ale kiedy siedziałam w szpitalu i widziałam moja dziewczynkę, to nie chciałam by sama tam zostawała, bez opieki. Zwłaszcza, że przez conaniej 2 miesiące nie wiadomo było, czy przeżyje. Ja nie mogłam jej towarzyszyć. Ale Miriam owszem. A ponieważ nie obce jej macierzynstwo i zna smak straty dziecka, to wydawała mi się najlepszą osoba. Prosiłam, by na czas mojej nieobecności zajmowała się moja dziewczynka, by ją tuliła, kochała, śpiewała jej, by Helenka czuła się bezpiecznie, by nie była sama. Wysyłałam do niej Świętych i mojego dziadka, by nie była sama. Zmarli nie leżą na leżakach w niebie [emoji4] Oni wciąż mają z nami kontakt, tylko inny niż ten, który znamy na ziemi. A święci też nie odpoczywają. Są po to, by wspierać, pomagać, wypraszać cuda i łaski razem z nami; a zwłaszcza wtedy, kiedy nam brak już sił. Oni sami mówili za życia, że po śmierci jeszcze więcej dla nas zrobią. No i Anioły... ostatnia deska ratunku...

Poza tym nie wiem czy wiesz, ale milczenie potrafi być najlepszą modlitwa [emoji3590]
 
@Smaily Nie jestem praktykująca. Nie było w mojej wypowiedzi nic o Bogu, ani naszej religii. Mówię, że jest później "życie"0. Nie wiem jakie. Czasem dusze się błąkają. może nie każda przechodzi odrazu, szczególnie te które są zaskoczone śmiercią, albo nie gotowe na to.

Napisałam długi post i usunelam.. nie chce zaśmiecać. Mam w bliskim otoczeniu "medium" która samo to zaskoczyło. (Nie bierze za to pieniędzy, to co widzi to przypadki, nie kontaktuje się z tym kim chce itp), ludzie jej pomagają odnaleźć te osoby, żeby wiedziała jak pomóc.
Więc nie widziałam tego w tv tylko słucham na żywo.. ona też nie chodzi do kościoła..jej teorie są całkiem inne.
Piekło jest na ziemi, tu jest ból, lęk i łzy..
Zbyt wiele rzeczy nie jest jasnych. Na tym polega wiara i nadzieja. A w co to już każdy sobie wybiera.

A to, że kiedyś się spotkamy ze wszystkimi jest ogromnie pozytywnym myśleniem, takim które daje siłę. Chce wierzyć, że tak będzie, bo to kilka lat temu pomogło mi przetrwać żałobę kiedy jeszcze moje myślenie było inne.
 
Ostatnia edycja:
Nasze myśli nie są myślami Bożymi.
Bóg pozwolił by tu na ziemi okrutnie skrzywdzono i zabito jego syna.
Po ludzku - co to za ojciec, który nie broni syna i przygląda się jego cierpieniom?
Po bożemu - ? Sama nie wiem. Ufam Jezusowi, który z pokorą się na to godził.
Nie ma dowodów na istnienie Boga ani życia po śmierci. W to trzeba "WIERZYĆ".
Zmarli są w niebie według wiary katolickiej i nie mieszają się w sprawy ziemskie. Dusze zmarłych nie "fruwają" po ziemi i nikogo nie ratują. Oni się w żaden sposób nie kontaktują z nami.
Jeśli modlitwa ma tak cudowną moc to skąd tyle niewinnych dzieci cierpi i umiera? Czyżby ich rodzice modlili się źle, a może za mało? Przecież te dzieci najczęściej były oczekiwane i kochane. Czemu jedni mają zdrowe dzieci inni nie?
We wszystkim co przeszłam wraz z córką nie czułam żadnej Opatrzności, żadnego wsparcia Bożego. Czułam samotność, bezradność, lęk. Musiałam podejmować decyzje jedne z najtrudniejszych w życiu. Boga wtedy nie było i nie ma ze mną do tej pory. Po prostu już nie wierzę. Nie umiem. I chyba już nie chcę.
 
Dziewczyny, proszę, nie róbmy tutaj wątku o wierze i religii. Każdy ma swoje serce i sumienie, każdy wierzy na swój sposób. Żyjemy w czasach, w których ciężko nie wierzyć w nic, jak śpiewał niegdyś Nowak z Raz Dwa Trzy. Mój brat cioteczny zmarł na białaczkę w wieku 11 lat, niespełna miesiąc przez moim urodzeniem. Miał plany na przyszłość ze mną, zbierał i trzymał dla mnie zabawki, snuł marzenia o wspólnych zabawach. Choroba była w remisji. Wróciła nagle i zrujnowała go błyskawicznie. Od tamtego czasu moja rodzina jest skrajnie ateistyczna. Z własnego wyboru, każdy powinien go mieć.
 
Nasze myśli nie są myślami Bożymi.
Bóg pozwolił by tu na ziemi okrutnie skrzywdzono i zabito jego syna.
Po ludzku - co to za ojciec, który nie broni syna i przygląda się jego cierpieniom?
Po bożemu - ? Sama nie wiem. Ufam Jezusowi, który z pokorą się na to godził.
Nadal mnie to nie przekonuje. Myślę że wielu niedowiarków nie przekona. Zostałam wychowana w wierze, przyjęłam sakramenty. Ale, co już pisałam, w całym tym ziemskim cierpieniu nie było Boga. Jeśli istnieje jak mnie uczono i wychowano to gdzie był?
Dla mnie niestety religia ogłupia odrobinę, nie widzę w niej sensu. Więcej jest pytań niż odpowiedzi. Tak jak piszesz wszystko trzeba przyjmować z pokorą, nadstawiać drugi policzek itd... Tylko, że ja nie chcę. Musiałam urodzić chore dziecko i patrzeć jak umiera. To "po bożemu"? To jest ten "boski dar"? Jeśli tak, to ja tego boga znać nie chcę. I tych "darów" też nie chcę.
.
 
@Smaily, kiedy stajesz w obliczu granicznej sytuacji, takiej jak twoja, czy @NewMom, trudno jest zachować wiarę. Zwłaszcza, gdy niemożliwe jest poznanie przyczyny tragedii. Wówczas często pojawia się zwątpienie... ono jednak nie musi oznaczać, że już nie wierzysz. Możesz teraz tak to postrzegać, bo trudno w takich okolicznościach się modlić i zwyczajnie zachować ufność.Zwątpienie jednak może być dobrym czasem.

Co jest złego w niewierzeniu?

Dziewczyny proponuję podejdźmy od tematu wiary, niech każdy swoją trzyma we własnym domu i we własnej głowie. Nie wmawiamy komuś kto mówi że nie wierzy, że teraz jest bliżej „Boga” bo dla osób niewierzących zwyczajnie czegoś takiego nie ma.

NewMom jak Mała?
 
reklama
Znam wielu ludzi różnych wyznań i nic mnie nie bawi tak jak próba "zbawienia" innych swoimi przekonaniami religijnymi. Niech każdy wierzy w co chce albo w nic jeśli tak woli. Uważam, że najważniejsze dla nas powinno być to byśmy byli dobrymi ludźmi dla innych i ich nie krzywdzili, a nie poszukiwanie wytłumaczenia swoich zachowań jak i tego co się wokół nas dzieje w Bogu. To jest wątek o Małej Kruszynie, która niestety musi cierpieć, a nie ambona by nawoływać do wiary.
 
Do góry