reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wada Serca Zespół Downa u Plodu

reklama
Wizja odejscia twojej coreczki mnie przeraza, mnie, ktora jej nie widziala, nie czula ciepla i zapachu, uscisku tej malenkiej raczki, nie spotkala jej spojrzenia. Rozdziera mi serce mysl, ze moze odejsc ot tak, samotnie, mimo iz ma kochajaca rodzine, odejsc bo nie dane jej bylo zdrowie .... tej malutkiej istotce , ktora pojawila sie na swiecie by cierpiec? Dlaczego???? Nie dziwie sie, ze patrzac na takie rzeczy ludzie traca wiare. Trudno zobaczyc w tym sens. Z drugiej strony co nam w takiej sytuacji zostaje jak nie wiara wlasnie?
 
Ciężko...nic nie mogę zrobić...nie wiem ile jeszcze dni ile miesięcy tego stanu zawieszenia...ile lat...czy czeka nas pogrzeb, czy wędrówki z oddziału na oddział...z przerwami na intensywna...czy zaltwianie miejsca w hospicjum czy jakimś ośrodku...żeby miała fachową opiekę......
Ta bezsilność musi być okropna. I to, że nie wiadomo na co się właściwie czeka :/ Gdy jest jakiś określony cel, to jednak zawsze łatwiej się znosi trudy.
Wizja odejscia twojej coreczki mnie przeraza, mnie, ktora jej nie widziala, nie czula ciepla i zapachu, uscisku tej malenkiej raczki, nie spotkala jej spojrzenia. Rozdziera mi serce mysl, ze moze odejsc ot tak, samotnie, mimo iz ma kochajaca rodzine, odejsc bo nie dane jej bylo zdrowie .... tej malutkiej istotce , ktora pojawila sie na swiecie by cierpiec? Dlaczego????
Mnie jest bardzo ciężko o tym myśleć. Jestem mamą 3-miesięcznej dziewczynki i mam łzy w oczach, gdy trzymając ją, pomyślę o @NewMom i jej Maleństwu - o tym jak wiele musiały obydwie przejść i ile jeszcze przed nimi. To jest tak niewyobrażalne cierpienie...
 
Wizja odejscia twojej coreczki mnie przeraza, mnie, ktora jej nie widziala, nie czula ciepla i zapachu, uscisku tej malenkiej raczki, nie spotkala jej spojrzenia. Rozdziera mi serce mysl, ze moze odejsc ot tak, samotnie, mimo iz ma kochajaca rodzine, odejsc bo nie dane jej bylo zdrowie .... tej malutkiej istotce , ktora pojawila sie na swiecie by cierpiec? Dlaczego???? Nie dziwie sie, ze patrzac na takie rzeczy ludzie traca wiare. Trudno zobaczyc w tym sens. Z drugiej strony co nam w takiej sytuacji zostaje jak nie wiara wlasnie?
Każdy rodzi się i umiera sam. Możesz rozwinąć myśl o tym, że pozostaje tylko wiara?
 
Każdy rodzi się i umiera sam. Możesz rozwinąć myśl o tym, że pozostaje tylko wiara?
Chodzi mi o to, ze mama ani nikt bliski nie bedzie jej trzymal za raczke w tym momencie...
A z wiara ... wiara daje nam nadzieje, ze istnieje zycie wieczne, ze tam malenka bedzie szczesliwa, ze tam znowu sie spotkamy.
 
Kiedyś byłam sceptyczna. Teraz jestem pewna, że dalej coś jest. Tata po śmierci uratował mi życie. (Wiem jak to brzmi, ale to prawda, chociaż sama długo musiałam się z tym oswajać). Znam też człowieka który dużo widzi i to są udowodnione sytuację... Więc warto wierzyć i myśleć, że to się tu nie kończy. Wspieram Was i tu zaglądam. Mam nadzieję, że skończy się to dobrze dla Was wszystkich.
 
Chodzi mi o to, ze mama ani nikt bliski nie bedzie jej trzymal za raczke w tym momencie...
A z wiara ... wiara daje nam nadzieje, ze istnieje zycie wieczne, ze tam malenka bedzie szczesliwa, ze tam znowu sie spotkamy.
O tym że moja córeczka zmarła dowiedziałam się przez telefon. Czy powinnam mieć wyrzuty sumienia?
To taki ładny obrazek - umiera dziecko w ramionach matki. Jak kadr z filmu.
Hm... No niestety nie w warunkach szpitalnych, rurkach i pikających urządzeniach.
Żegnałam się z córką po każdej wizycie w szpitalu tak jakby kolejnego spotkania miało już nie być. W pewnym sensie byłyśmy obie na to gotowe. Wiedziałam, że to nieuniknione i nie czekałam na cud, który się nie wydarzył. Umierała samotnie, ale w moich myślach i sercu była i jest codziennie.
 
O tym że moja córeczka zmarła dowiedziałam się przez telefon. Czy powinnam mieć wyrzuty sumienia?
To taki ładny obrazek - umiera dziecko w ramionach matki. Jak kadr z filmu.
Hm... No niestety nie w warunkach szpitalnych, rurkach i pikających urządzeniach.
Żegnałam się z córką po każdej wizycie w szpitalu tak jakby kolejnego spotkania miało już nie być. W pewnym sensie byłyśmy obie na to gotowe. Wiedziałam, że to nieuniknione i nie czekałam na cud, który się nie wydarzył. Umierała samotnie, ale w moich myślach i sercu była i jest codziennie.
Strasznie mi przykro, ze takie cierpienie obie was spotkalo. Nie wiem czy jest cos gorszego niz przezycie cierpienia i smierci dziecka.
Bardzo wam wspolczuje. Nikt nie zasluguje na cos takiego.
 
Kiedyś byłam sceptyczna. Teraz jestem pewna, że dalej coś jest. Tata po śmierci uratował mi życie. (Wiem jak to brzmi, ale to prawda, chociaż sama długo musiałam się z tym oswajać). Znam też człowieka który dużo widzi i to są udowodnione sytuację... Więc warto wierzyć i myśleć, że to się tu nie kończy. Wspieram Was i tu zaglądam. Mam nadzieję, że skończy się to dobrze dla Was wszystkich.
Nie ma dowodów na istnienie Boga ani życia po śmierci. W to trzeba "WIERZYĆ".
Zmarli są w niebie według wiary katolickiej i nie mieszają się w sprawy ziemskie. Dusze zmarłych nie "fruwają" po ziemi i nikogo nie ratują. Oni się w żaden sposób nie kontaktują z nami.
Jeśli modlitwa ma tak cudowną moc to skąd tyle niewinnych dzieci cierpi i umiera? Czyżby ich rodzice modlili się źle, a może za mało? Przecież te dzieci najczęściej były oczekiwane i kochane. Czemu jedni mają zdrowe dzieci inni nie?
We wszystkim co przeszłam wraz z córką nie czułam żadnej Opatrzności, żadnego wsparcia Bożego. Czułam samotność, bezradność, lęk. Musiałam podejmować decyzje jedne z najtrudniejszych w życiu. Boga wtedy nie było i nie ma ze mną do tej pory. Po prostu już nie wierzę. Nie umiem. I chyba już nie chcę.
 
reklama
Strasznie mi przykro, ze takie cierpienie obie was spotkalo. Nie wiem czy jest cos gorszego niz przezycie cierpienia i smierci dziecka.
Bardzo wam wspolczuje. Nikt nie zasluguje na cos takiego.
Są gorsze rzeczy.
Ja po otrząśnięciu się z szoku, wiedziałam że córka jest chora, i że nie ma alternatywnych terapii w stanach ani żadnych cudownych operacji. Nie musiałam walczyć z czasem, zbierać bajońskich sum w inernecie. Nie musiałam walczyć o konsultacje u specjalistów. Nie musiałam dociekać na co moja córka jest chora. Miałam rozpoznanie i diagnozę.
Ja miałam czas poznać córkę i pożegnać się z nią.
Wielu rodziców jest w dużo gorszej sytuacji, choćby NewMom.
Ale jest też wielu którzy tracą dzieci w wyniku wypadku, przemocy lub zwyczajnego zaginięcia. To ostatnie jest w moim odczuciu chyba najgorsze.
 
Do góry