reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Zespół Edwardsa u mojego synka

Piszę, bo nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić :(

Pierwsze USG - brak uwag lekarza. PAPP-y nie robiliśmy, bo lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby. Połówkowe - dalej bez uwag, ale dziecko wagowo i wymiarowo 2 tygodnie do tyłu. Zaniepokoiło to bardziej mnie niż lekarza, ale poczytałam w internecie - to się przecież zdarza, ciąża to nie matematyka. Ale ciągle miałam to z tyłu głowy.

W 27 tc na rutynowej wizycie zaczęłam drążyć i wtedy pan doktor złapał się za głowę, zaprosił następnego dnia na dokładniejsze USG do swojego prywatnego gabinetu. Tam znalazł powiększony pęcherz moczowy, wielowodzie, pępowinę dwunaczyniową i hipotrofię płodu. Myślę, że wtedy już wiedział, ale zabrakło mu jaj żeby powiedzieć mi to wprost...

Dalej sprawy potoczyły się szybko - nie czekając na skierowanie poszłam zaryczana na izbę przyjęć do Instytu Matki i Dziecka, gdzie się mną zajęli i zrobili dokładne badania. Już po USG mieli podejrzenia, amniopunkcja tylko to potwierdziła - zespół Edwardsa. Wada całkowicie letalna, większość takich ciąż ulega poronieniu, część dzieci umiera przy porodzie albo chwilę po, nieliczne żyją trochę dłużej. Dla chłopców statystyka jest bezlitosna, są slabsi.

Jestem pod opieką hospicjum perinatalnego. Na przerwanie ciąży jest za późno - chociaż była taka opcja na podstawie zaświadczenia od psychiatry. Nie potrafiłabym jednak czegoś takiego zrobić na tak późnym etapie ciąży.

Czytam różne historie i wiem, że są kobiety które wiedzą niemal od pierwszego USG genetycznego i dają radę dotrwać do końca. Ale to chyba nie ja :( mamy koniec 31 tc, a ja prawie zwariowałam. Mam momenty, że proszę synka, żeby już odszedł, żeby to wszystko się skończyło, bo ten nasz świat i tak nie ma mu nic do zaoferowania. A potem dostaję od niego kopniaka i nie mogę sobie podarować tych myśli.

Czytałam różne rady - żeby się cieszyć z tej ciąży, że to nasz jedyny czas i tak dalej. Ale jak mogę się cieszyć? To moje pierwsze dziecko i od razu taki cios. Mąż mnie wspiera, rodzina też próbuje, ale ze mną jest coraz gorzej. Unikam wychodzenia z domu, ciągle leżę w łóżku i wyję. Mam tego dość i czuję się beznadziejnie z tym, że nie jestem w stanie wytrwać tych kilku tygodni do rozwiązania, kiedy inni w takiej sytuacji dają radę przez prawie całą ciążę z jeszcze gorzej rokującymi wadami typu aganezja nerek :(
Myślę, że żadna z nas nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić co czujesz 😔 Nie patrz na to, że inni mają lepiej, czy inni mają gorzej. Jesteś tu i teraz i masz prawo do wszystkich emocji, które się pojawiają. Nie wiem, czy można mieć do siebie żal za prośbę do dziecka "odejdź we mnie, w bezpiecznym miejscu". Nie mam pojęcia czy ktokolwiek ma prawo ocenić. Proś o pomoc, walcz o siebie i pamiętaj, że kiedyś jeszcze może być pięknie. Czy można się cieszyć ciążą w takiej sytuacji i później zapomnieć ? Ja poroniłam w 7 tygodniu i zawsze będziemy z mężem czuć, że mamy dwoje dzieci...tylko jednego nie zdążyliśmy poznać ale wierzę, że w jakiś sposób z nami jest, w naszej pamięci i jest to jakiś dziwny, niespotykany rodzaj miłości. Trzymaj się mocno 😔 dziewczyny dobrze piszą, że warto szukać kogoś kto to przeżył. Z takim rozmówca sama będziesz miała poczucie, że ma prawo się odezwać. Może to brzmi głupio ale po poronieniu nie miałam ochoty słuchać nikogo, kto tego nie przeszedł 🤷 Także szukaj, pytaj, proś, nie daj sobie zniknąć
 
reklama
Do góry