reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wada- bezczaszkowiec

Ja też zgadzam się z mamą z toksoplazmozą, dziewczyny które nie znalazły się w takiej sytuacji nie wiedzą co przeżywają takie osoby. Ja też jestem w podobnej sytuacji, już jednego synka straciłam z powodu wady letalnej, a teraz czeka mnie to samo, jestem w 35 tc nasz drugi synek ma stwierdzoną agenezję nerek i po porodzie wiem, że odejdzie. Jest mi bardzo ciężko psychicznie przechodzić to drugi raz , ale każdy dzień spędzony z moim synkiem, każdy jego ruch, kopniaczek sprawia mi ogromną radość , że mogę go jeszcze przy sobie mieć. wiem, że czekam mnie jeszcze najgorsze, pożegnanie, ale bardzo tego pragnę i inaczej sobie nie wyobrażam, żeby się nie pożegnać, przytulić i ucałować mojego długo wyczekiwanego synka, którego pokochałam od pierwszego dnia.
 
reklama
Przeczytalam wasze wypowiedzi i mam mieszane uczucia,w zyciu widzialam wiele,czasami twierdze ze zbyt wiele bym chciala ale nie na wszystko mialam wplyw-umozliwila mi to wtedy praca w szpitalu...Zycie tak ulozylo ze bylam podczas sekcji zwlok dziecka bez gornej pokrywy czaszki czyli tzw.bezczaszkowiec...i wiecie co wam powiem,jestem matka 2 dzieci ale nie wiem co myslec,widok takiego dziecka jest raumatyczny dla matki,tak przynajmniej mi sie wydaje,te dziecko urodzila kobieta ktora wcale nie wiedziala ze jest w ciazy i wogole nie byla objeta opieka lekarza,usg przed porodem nie miala,rodzila normalnie a dziecko w trakcie porodu zmarlo przez ucisk narzadow rodnych matki na otwarty mozg dziecka pozbawiony pokrywy(osłony)...mysle ze lepiej dla matki,mniejsza trauma jesli lekarz zleci aborcje choc osobiscie jestem przeciwna,ale zycie roznie uklada scenariusz i czesto matki zostaja zmuszone urodzic dziecko wlasnymi silami...Smutek,czuje wielki smutek na sama mysl...naprawde wyrazy wspolczucia,zycze sily i walki z tak traumatycznym przezyciem
 
To straszne co piszecie. Ale ciekawi mnie jedno: kiedy najwcześniej można taką wadę na usg wykryć? Bo ja jak miałam ostatnie usg w 13tc to lekarka badała główkę i ciągłość pokrywy czaszkowej. I zastanawia mnie, czy może być tak, że na I usg jest ok a na połówkowym już nie? Bo ktoś tu chyba pisał, że o wadzie dopiero w 6 miesiącu się dowiedział.
 
Ja też jestem matką i wiem jedno... nie pozwolę krzywdzić mojego dziecka, zdawać mu bólu, wyciągać siłą z brzucha gdy nie jest na to gotowe, tym bardziej nie pozwolę usuwać jego ciałka po kawałku, nie pozwolę truć by umarło, bez względu na to jak bardzo byłoby chore i kiedy miałoby umrzeć, jestem matką i moim obowiązkiem jest go chronić przed złem i krzywdą innych ludzi... Moim obowiązkiem jest je ratować jeżeli jest tylko taka możliwość i chodź iskierka nadziei, a gdy jej nie ma moim obowiązkiem jest być przy nim do końca by nie było samotne czy przestraszone, ma czuć, że jestem i zawsze będę obok, że jestem by je chronić i kochać....

A ja? A ja dam sobie radę, jestem dorosła, gdy będzie ciężko mam rodzinę, męża a w razie konieczności psychologa, psychiatrę.... ja dam sobie radę bez względu na traumę, straszne widoki jego ciałka.... nie ważne jak to wygląda.... to moje dziecko i go nie zostawię

I mam nadzieję tylko, że nie stanie się nic złego żadnemu z moich dzieci
 
Ja również współczuję.

I proszę niektóre mamy o wstrzemięźliwość w osądach, gdyż ''nie wie ten kto nie doświadczył'', i póki się człowiek nie znajdzie w takiej sytuacji niechaj niech nie ocenia innych. Bo łatwo wydać osąd patrząc na wszystko z boku, a inaczej jest zupełnie gdy się tego doświadcza zarówno psychicznie jak i fizycznie, bo ból matki jest niczym zawał dla serca i umysłu. I mało kto tak naprawdę potrafi się przedstawić w roli matki która stoi przed takim rozdarciem, bo przecież ona nie chciała niczego złego dla dziecka ?, bo ona z utęsknieniem czekała na jego przyjście, snuła plany i marzenia idące daleko w przyszłość ...... oczami wyobraźni tuliła te nienarodzone dziecko ..... i nagle się dowiaduje o czymś takim ? trauma, brak słów na opisanie ...........

Któraś z mam pisała, że ewidentnie narodzić ma się takie dziecko, że więcej wycierpi podczas aborcji , ale czy wycierpi mniej kiedy będzie się przeciskać przez kanał rodny matczyny ? czy nie sprawi mu bólu samo przyjście na świat ? czym jest ból ?

My nie wiemy jak to dziecko go odczuje, my możemy myśleć o bólu zęba, głowy ..... jest to z niczym nieporównywalne jednak .....

Tym bardziej z bólem matki.

I niech ona podejmie decyzję.

Takie mam zdanie.
 
Ja uważam jak poprzedniczka. Powiem tylko tyle nie wiem sama co bym zrobiła w tej sytuacji i po lekturze jestem załamana faktem że tak naprawde żadna z nas niema pewności że nie stanie przed takim dylematem i taką rozpaczą.


 
Brak słów. Nie wiem co mam wogóle napisać. Ale, niestety, a może i stety, musisz urodzić naturalnie. To dla Twojego zdrowia. Lubię oglądać filmy o lekarzach i w jednym odcinku też było o tym i też musiała urodzić, czyli coś w tym jest.
Współczuję Ci bardzo i jestem z Tobą myślami.
 
witam wszystkich!!!
mam na imię Marta. Chciałam podzielić się moją historią i poszukać wsparcia wśród dobrych ludzi.
wszystko zaczęło się pięknego dnia, kiedy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski. nigdy nie byłam szczęśliwsza. cały świat zawirował. wiedziałam, że od tego czasu wszysto się zmieni, że odtąd jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
pierwsza wizyta u lekarza. okazało się 8 tydzień!!!! widziałam malutkie bijące serduszko. łzy płynęły mi ze szczęścia. ze zdjęciem usg pędziłam do domu. chciałam jak najszybciej pokazać je mężowi. serce mi waliło. nigdy nie czułam czegoś podobnego.
po 6 tygodniach lekarz zalecił mi zbadanie przezierności karkowej u dziecka. szliśmy z mężem do lekarza radośni, z uśmiechami na ustach. miałam taki śliczny brzuszek a w nim mojego ukochanego skarba.
badanie usg. doktor długo nic nie mówił. poczułam, że coś jest nie tak. lęk przeciął całe moje ciało, po chwili diagnoza. pani dziecko nie ma czaszki i większości mózgu... odpłynęłam. poczułam, że nie ma mnie w gabinecie, tylko unoszę się gdzieś wysoko. w życiu nie usłyszałam czegoś straszniejszego. później były badania, konsultacje z innymi lekarzami i ciągle to samo: to anencefalia, czyli brak pokrywy czaszki i większości mózgu. dziecko przeżyje kilka godzin. nie ma żadnego ratunku.
szok, rozpacz, niedowierzanie tylko to mi towarzyszyło.
mąż cały czas był ze mną. trzymał za rękę, przytulał. nic innego nie mógł zrobić.
lekarze zaproponowali dwa wyjścia. donosić ciążę albo wykonać zabieg. kilka dni spędziłam w domu nie wychodząc z łóżka. analizowałam wszystkie za i przeciw. dużo rozmawialiśmy z mężem i w końcu podjęliśmy decyzję. zabieg...
minęły 4 tygodnie od zabiegu wyłyżeczkowania. ja dalej nie mogę się pogodzić z tym co się stało. myślę jednak, że podjęłam słuszną decyzję. jestem jeszcze młoda i mam szansę na posiadanie dzieci, a chodzenie w ciąży z tą świadomością, że moje dziecko umrze zabiłaby mnie. każdy ruch dziecka, rosnący brzuszek srawiałby mi coraz większy ból psychiczny.
wróciłam do pracy, staram się żyć normalnie, ale ból serca nie daje mi spokoju...
 
reklama
Taki mi przykro. (*)dla twojego aniołka. On czuwa nad wami i bedzie was strzegł gdy zajdziesz w ciąze po raz kolejny. Mysle ze podjełas sluszna decyzje mimo że tak bolesną....
 
Do góry