Dziewczyny wybaczcie, ale bardzo smutne jest to co piszecie.Aborcja w przypadku dziecka z anencephalią, czyli tzw.bezczaszkowca jest dopuszczalna tylko do 4 miesiąca, pożniej konieczne i bezpieczniejsze dla matki jest donoszenie ciąży najlepiej do końca.Porodu nie mogą i nie powinni wywoływać, bo to zagraża matce m.in. wstrząsem,silnym krwotokiem, sepsą i śmiercią.Postawą bohaterską i według mnie jedyną, gdy u dziecka wykryją tą wadę, jest donoszenie ciąży i pozwolenie dziecku na urodzenie się i godną śmierć.Dzieci takie żyją różnie, krótko lub dłużej przy lepszej opiece przy odpowiednim nastawieniu na dobro dziecka, dzięki miłości do niego ten czas może się wydłyużyc nawet do kilku godzin, kiedy to rodzice moga się tym dzieckiem nacieszyć i z nim pożegnać, kiedy mogą je ochrzcić potrzymać w ramionach utulić i pocałować, jak każde inne dziecko.Uważacie,że te biedne chore istotki nie mają prawa do tego, by choc przez chwilę poczuć się kochane przez rodziców?Uważacie,że lepsza i dla dziecka i dla matki jest aborcja?Dziecko na pewno mniej cierpi, gdy umiera z przyczyn naturalnych po porodzie niż rozrywane na strzępy,krojone, zabijane chemicznym zastrzykiem lub wyssysane z macicy.Takie dzieci, w trakcie aborcji boja się, uciekają w głąb macicy, odczuwają straszny ból, często wyrwane serca wydobyte na świat jeszcze biją a kończyny ruszaja się.Macie pojęcie wogóle czym jest aborcja?Oprócz oczywistego zabójstwa drugiego człowieka i to tego bezbronnego, którego matka ma w swoim łonie chronić?.Jakie to zagrożenie dla matki, która do końca życia cierpi na syndromy PAD i PAS?Takie matki często nie moga mieć więcej dzieci, targaja się na własne życie.Poczytajcie sobie na ten temat a dopiero potem zabierajcie głos na takie tematy, bo teraz to co piszecie o ,,prawach'' matki do zabicia dziecka, tylko dlatego, że jest bardzo chore,wasze żle pojęte współczucie mnie po prostu przeraża.Jak można spojrzeć swojemu dziecku w oczy i zakładać, że w razie ciężkiej wady dla jego dobra usunęłybyście je, lub mówiąc dokładnie ZABIŁY, bo wam prawo na to zezwala?
Polecam artykuł o TOTKU, powinien dac wam do myślenia.Poza tym ja w ciąży zachorowałam na toksoplazmozę, jeden lekarz wykrył u dziecka ciężkie wodogłowie, zwapnienia w mózgu, powiększoną komorę, inny namawiał mnie na aborcję, która w takim wypadku tez odnosiłaby się do mnie i mojego synka.Na szczęście kolejny lekarz i badania usg nie potwierdziły tych wad.Jak myślicie ile matek abortuje zdrowe dzieci, bo lekarz się pomylił a im wmówiono, że jak dziecko zabiją, to się będzie mniej męczyło?Pozostawię to bez odpowiedzi.Po porodzie dowiem się czy mój synek zaraził się ode mnie czy nie, jest jeszcze kwestia wzroku, który uszkadza toksoplazmoza, a którego nie moga zbadać,więc martwię się i jest niepewność o zdrowie dziecka.A pierwsza reakcja, gdy się dowiedziałam, co grozi synkowi?To troska o jego zdrowie, dałabym się pokroić za niego,zrobiłabym wszystko by go ratować i by mu pomóc, a przede wszystkim staram się by to czuł że jest kochany, bo jest moim dzieckiem, nie ważne czy zdrowym czy chorym ale moim upragnionym, wyczekiwanym...Jeślim będzie chory, tym bardziej będę go kochała.trzeba się cieszyć, że wogóle można mieć dzieci,nosić je te 9 miesięcy pełnych trudów ale i radości i rodzić chociaż w bólach.Wczoraj wyszłam ze szpitala,byłam tam drugi raz od poczatku ciąży, jestem w 34 tygodniu, leczę się na toksoplazmozę, mam do usunięcia pęcherzyk żółciowy pełen kamieni, grozi mi żółtaczka mechaniczna, w trakcie porodu mogę dostać ataku pęcherzyka co jest grożne i stanowi dodatkowy stres, poza tym skręciłam nogę w kolanie 4 razy i muszę uważać na każdy swój krok, bo już raz nie chodziłam wcale a mimo to nie użalam się nad sobą i swoje myśli skupiam na synku, na tym by dotrwać do porodu, dla jego dobra.Jestem już mamą 3 letniej Agnieszki.Teraz czekamy na Krzysia
I jeszcze jedno, dlaczego piszę?Bo w szpitalu leżała ze mną dziewczyna,z pierwszym dzieckiem, ten sam 34 tydzień i właśnie jej dziecko nie ma czaszki, ma tez przepukline mózgową i rozszczep kręgosłupa i ona oczekuje na nie, leży bo tak jest dla nich bezpieczniej. Tak wolno bije mu serduszko ale bije i do tego właśnie ma prawo, od pierwszego uderzenia od 21 dnia swojego życia do końca, do godnej śmierci w ramionach matki i ojca po godnym przyjściu na świat.Ma prawo urodzić się, jak każdy człowiek i umrzeć wtedy, gdy Bóg zechce je wziąć je do siebie.A jego matka i ojciec mają prawo być z nim jak najdłużej, kochać je, gdy jest jeszcze w łonie i wtedy, gdy przyjdzie na świat.Ta dziewczyna rozpacza, bo przecież nie tak miało być, ale ona kocha to dziecko, chore tak bardzo, kocha i mu towarzyszy.Na jej miejscu postąpiłabym tak samo, cieszyłabym się każdą chwilą, cieszyłabym się, że jestem matką takiego dziecka, bo na swój sposób wyjątkowego.Cierpienie jest trudne i albo człowiek pod wpływem cierpienia staje się szlachetniejszy, rozwija się albo degraduje się.Poza tym ludzie cierpiący nie potrzebują takiego żle pojetego współczucia , potrzebują miłości, życzliwości i towarzyszenia.Potrzebują także nadziei, a nie jej przeciwieństwa.