Jestem w 13 tygodniu ciąży, od tygodnia wiem, że moje dziecko nie ma czaszki, że jego mózg jest "poza głową". Prawo w naszym kraju tak bardzo się zmieniło, że nie mogę usunąć ciąży. Ryczelismy z mężem długo. Ale chcemy je usunąć. Nie chcemy żeby to dziecko razem z nami cierpiało. Czym szybciej to zakończymy tym lepiej. Nie chce donosić ciąży, nie chcę widzieć mojego dziecka z mózgiem na wierzchu, takie bezbronne a ja nie mogę mu pomóc. To nie jest pozbycie się "problemu". To jest ratowanie psychiki - swojej i swojej rodziny. Chciałam na siłę wywołać poronienie ale nawet nie wiem jak. Boje się tego co będzie dalej. Gdyby nie mój mąż i 3letnia córka oraz świadomość, że muszę zachowywać się normalnie dla córki to zalamalabym się. Nie jestem za aborcją, uważam, że chore dzieci powinno się leczyc a nie zabijać. Niestety mojego dziecka nie da się wyleczyć ani utrzymać dłużej przy życiu. Tu nie wystarczy miłość, ciepło i przytulenie. To dziecko jest skazane na poród i śmierć w cierpieniach. Nie chce tego. Może to głupio zabrzmi ale modlę się o poronienie, aby to wszystko samo wyszło ze mnie. Poddając się aborcji muszę myśleć o tym, że zabijam własne dziecko ale także o tym, że muszę znaleźć na to pieniądze, znaleźć odpowiednie miejsce, dojechać do tego miejsca za granicą. Chciałabym mieć wybór, chciałabym zaraz po badaniach prenatalnych znaleźć się w szpitalu i powiedzieć do lekarza, że jestem gotowa przerwać ciążę z powodu wady legalnej. Polskie prawo wszystko utrudnia. Ono nie daje życia dziecku, ono niszczy psychikę kobiety, matki, żony. Nie wyobrażam sobie przez następne pół roku oglądać codziennie rosnący brzuch, dotykać go, głaskać i czekać na przywitanie i pożegnanie jednocześnie. Modlę się żeby naturalnie poronić.