Dziewczyny, zwariuje chyba zaraz
na początek napiszę, że byłam w ciąży we wrześniu tamtego roku (puste jajo płodowe, łyżeczkowanie w grudniu), także jestem po jednej stracie. W lipcu tego roku plamiłam (bardzo skąpo, nie nazwałabym tego miesiączką, bo zawsze mam obfite i bolesne ze skrzepami), plamienie było 4-12 lipca i później 22-29 lipca. (Pierwsza taka sytuacja po łyżeczkowaniu, @ mam regularnie co 29-32 dni) 2 sierpnia byłam u ginekologa i stwierdził, że jest pęcherzyk w lewym jajniku 10mm za to 8-10 sierpnia miałam kłucie i po prawej i po lewej stronie, ale co najlepsze w lipcu dowiedziałam się, że mam hiperinsulinizm i prawdopodobnie policystyczne jajniki (stwierdzone tylko poprzez USG), od początku sierpnia biorę glucophage i inozytol 4000, na tarczycę leczę się od kilku lat przyjmuje euthyrox. Wczoraj zrobiłam testy wieczorem coś mnie tknęło (aż 3, pierwszy pozytywny, drugi negatywny, trzeci pozytywny), a dziś rano znów negatywny.. Czy którejś z Was tak się zdarzyło, że testy były pozytywne i negatywne tego samego dnia? Mi to już chce się śmiać po prostu, bo już wypłakałam swoje, że zawsze muszę mieć takie przygody
Podejrzewam, że to może być po prostu kreska fabryczna i żadnej ciąży nie ma.. (jeden test wygląda tak jakby był zalany.. wygląd testów jest taki sam jak od razu po wykonaniu, wyniki odczytane do 5 minut, te drugie kreski od razu się pokazały w 1 minucie). Narzeczony też na 2 testach widzi drugą kreskę, także nie zwariowałam.. testy czułości 10 mlU/ml. Zastanawiam się także kiedy ewentualnie znów testować, czy lecieć na betę jutro czy czekać na miesiączkę, którą wczoraj powinnam dostać. W tym miesiącu po diagnozie PCO odpuściłam totalnie do wczoraj
prócz braku miesiączki żadnych objawów o dziwo nie mam, bo co miesiąc miałam i nic z tego nie wychodziło. Teraz już sama nie wiem co robić, bo nie chce się nakręcać i stresować (także wydaje mi się że beta będzie dobrym pomysłem, ale nie wiem czy czekać kilka dni czy jutro działać). Trochę się rozpisałam, ale proszę o Wasze rady