Ja też, dla mnie to musi być niesamowite uczucie być w ciąży
i mieć tak duży brzuch, żeby nie widzieć swoich stóp XD to już tak na śmiesznie.
A tak na poważnie: w małżeństwie chrzestnego mojego męża też był problem z zajściem w ciążę. Zdecydowali się na adopcję- dali temu chłopakowi naprawdę wszystko, miłość, dom, opiekę, kasy tam zawsze było pod dostatkiem. On jednak w dorosłym życiu ich wykorzystywał. Musiał mieć dietę, bo miał marskosc wątroby- kwalifikował się do przeszczepu. Dużo pił, ćpał, nie odzywał się do nich przez kilka dni/tygodni, a potem przychodził z podkulonym ogonem na obiadki taki zmarnowany. Nie miał mu kto ugotować, to rodzice zawsze przygarnęli. Rodzice załatwili mu pracę, ciągnął l4, bo nie chciało mu sie tam chodzić. Takich sytuacji naprawdę było multum, jego mama już sie buntowała, że przecież jest dorosły (41 lat), a nie potrafi o siebie zadbać, zachowuje sie jak szczeniak. Natomiast tata zawsze mu nadskakiwał, był na każde zawołanie. Nie wiem po czyjej stronie tam był problem z płodnością, być może po jego, ale myśle, że chciał po prostu w ten sposób „odpokutować”, że swoich dzieci nie mogli mieć, on był ich jedyny i ojciec chciał do niego jak najlepiej na swój sposób, chociaż był nadgorliwy.
W poniedziałek coś tknęło tego ojca, że syn sie nie odzywa, pojechał do niego do mieszkania i juz nie żył. Właśnie do niego jutro idziemy na pogrzeb.
Taka dygresja odnoście adopcji.
Mimo tego, że wzięli tego chłopca malutkiego (3 latka), to w późniejszym życiu chyba wiedział, że może ich wykorzystywać na każdym kroku. A może już to picie i ćpanie było w genach. Kto wie…
Meh, ale się rozpisałam