reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

W kwietniu dobrze się bawimy to i w ciąże zachodzimy!

reklama
Powiem Wam dziewczyny, że ja nie mam takiego poczucia jak Wy, że boję się, życie mi ucieknie przez starania. Owszem biegam na monitoringi, żre suple itd itp.
Ale ostatnio np wrocilam do ćwiczeń. Oprócz tego normalnie pracuje, wykonuje też swoje obowiązki w domu, chodzę na kurs.
Starania dla mnie są częścią mojego życia taka sama jak pranie gaci. Może przykład średnio trafiony. Tylko, że psychicznie mocniej mnie obciążają po negatywnych testach i okresie. Ale nie zdominowały mojego zycia. Nie żyje tylko pod starania i dla starań. Ale dostałam okres i już czuję ulgę i energię do nowych działań. Nie rezygnuje z wyjazdów imprez czy innych rzeczy bo się staram. Jedynie w czym mnie starania wstrzymują to zmiana pracy.
myślę, że to podejście jest zdrowe i tak to właśnie powinno wyglądać. Dobrze, że tak na to patrzysz
 
Boszszeeeee zaczeła się znowu aleegia na całego. Oczy pelne piasku, swędzące i kichawka ciągła.🤬 nie chce brać teraz leków na alergie, bo czytałam, ze wplywają na owulacje. Więc wytrzymam re 2 tyg a po negatywnym tescie zaaplikuje sobie coś. Najgorszy miesiąc alergii przede mną 😑😫
 
Czy Wy tez w trakcie okresu robicie głupie nieprzemyślane zakupy? Po co mi 5 top sportowy???? I tysięczne podkładki na stół???????

Ja ogólnie jestem ostatnio w szale zamawiania i kupowania rzeczy. Poprawia mi to nastrój, szczególnie kiedy widzę negatywny test. Szczególnie odkąd mam amazon prime to cały czas coś zamawiam 🙈.
 
żeby tylko podczas okresu 😂 cały czas się uczę robienia rozsądnych zakupów, z ciuchami mi się to już udaje na szczęście, gorzej z kosmetykami/pierdolami do domu 😇
Ja z ciuchami sobie często mówiłam "po co mi, zaraz będę w ciąży to się przestanę mieścić" i tak zleciało 1,5 roku (bo od początku wiedziałam że będziemy się chcieli starać o drugie dziecko). Ale ostatecznie to dobrze bo jak już poszłam na zakupy to kupowałam głównie nietrafione rzeczy :p jakoś się nie umiem teraz odnaleźć.
Ja mam sobie taki dualizm. Większość myśli krąży wokół oczywiście starań, ale że to tyle trwa i akurat przypada to na fajny okres dorosło młodości, gdzie są już środki na pasje i siła, żeby je realizować, to staram się nawet czasem przymusić to tego, żeby wybrać siebie. Drugi raz nie będę miała w życiu 30 lat i tyle czasu, by robić to na co mam ochotę. Aktualnie bardziej się boje, ze młodość mi przeleci niż braku dzieci, ale oczywiście rownolegle ciagle żyje sobie w oswojonym bólu niepłodności, stanach depresyjnych, często ratuje się obojętnością emocjonalna, zabiciem w sobie wrażliwości; by nie bolało, bo przecież na samym końcu okazuje sie, ze te rzeczy, wspomnienia, podróże, dobre jedzenie, czas z przyajciolmi nie zaspokaja pustki, ale czy dzieci zaspokajają pustkę? Myśle, ze nie, ze jako ludzie jesteśmy na nią skazani i tylko Miłość (w różnych odmianach) troszkę te pustkę łagodzi, ale te Miłość można znaleźć w różnych zakamarkach siebie i świata (mam nadzieje).
Myślę że to ważne żeby właśnie wybierać siebie i szukać, jak to mówisz, zaspokajania pustki na różne sposoby. Bo potem nawet jak już jest ta ciąża i dziecko, to zostajemy nagle "tylko" mamami. Bez zainteresowań, nie umiejąc porozmawiać z chociażby osobami bezdzietnymi o czymś innym niż dzieci. I niby dziecko jest, a jest ta inna pustka - gdzie właśnie brakuje czegoś oprócz.
Ja np całe życie tak mam, że umiem się skupić w danym okresie powiedzmy na max dwóch tematach. Jak się wkręcę w dietę i treningi, to już na nic nie mam więcej może nawet nie siły, ale pasji. Jak starania, to co najwyżej dodatkowo ćwiczenia albo dieta. Wkurza mnie to trochę że nie umiem się podzielić bardziej i zainteresować w jednym czasie czymś więcej, zwłaszcza że zawsze w moim życiu przewija się temat albo ćwiczeń, albo diety, albo tego i tego i brakuje mi "pasji" na więcej ciekawych rzeczy.
 
Ale to do mnie trafiło. W punkt. Jak rozpoczynając starania miałam podejście, że jak się uda, to będzie fajnie, a jak się nie uda to też spoko, niczego nam nie brakuje, tak teraz... Strasznie mnie przytłacza myśl, że ostatnie pół roku (liczę ten czas od 4cs gdy się potwierdziło liche endo i walka wjechała na grubo) spędziłam tylko na staraniach. Wyłączylam się z życia, jestem w trybie przetrwania, już nie odliczam od jednego fajnego wydarzenia do kolejnego, a do dni płodnych, do sikania na patyki. Jakieś fajne wydarzenia też się zdarzają, ale najpierw muszę sprawdzić we flo, czy na pewno nie będą mi w niczym kolidować, tak jak teraz ustawiamy się na babski weekend u mojej mamy w maju - zerknięcie we flo i info, że ten weekend mi nie pasuje, zróbmy zjazd we wcześniejszy. Mam wrażenie, że to pół roku to czas, którego nie odzyskam. I że każdego kolejnego miesiąca też nie odzyskam. I dlatego tak ważny jest dla mnie termin zakończenia starań - bo raz, że długo tak już nie uciagnę, a dwa, co będzie gdy za kilka lat takiego zycia okaże się, że opcje się wyczerpały?

Przeczytałam to i chyba czytasz mi w myślach. Czuję dokładnie to samo. Każde planowanie wyjazdu i czegokolwiek opiera się na patrzeniu w aplikacje typu premom. Lubię energetyki ale piję je tylko do owulacji, bo potem boję się, że jeśli jednak będzie ta ciąża to mogę tym zaszkodzić. Po owulacji unikam atrakcji typu gokarty, wesołe miasteczka i wszystkiego co jest trochę bardziej niebezpieczne, bo boję się, że przez to mogę przeszkodzić w implantacji. Większość moich zamówień na amazon lub innej stronie to są to testy ciążowe, owulacyjne i suple. Do action nie idę pooglądać dupereli tylko kupić testy ciążowe bo są w spoko cenie. W lipcu jadę do Hiszpanii i ciąglę myślę : „a co jeśli zajdę centralnie przed wyjazdem i będę się źle czuła całe wakacje” albo „Jeżeli zajdę to będę musiała tam bardzo uwazac na to co robię i jem”. Moje całe życie od grubo ponad roku to starania. Tylko patrzę na dzień cyklu czy to już owulacja, obserwuje śluz i sikam na patyki a po owulacji liczę dni do testowania. Przed okresem robię testy i z każdym negatywem czuję się coraz gorzej psychicznie. Lekarka zarzekała się, że wszystko wygląda pięknie i mam sobie dać 3 miesiące po laparo na ciążę. Ten czas minął i dalej nic. Nie miałam nawet ciąży biochemicznej, która choć w małym stopniu dała by mi znać, że mogę zajść. Wiem, że biochem to wczesna strata i współczuję każdej która go przeżyła. Kiedy dostaję okres liczę kiedy przypada data porodu, tak bardzo liczyłam na świąteczne dziecko.. mimo tego, że nie chciałam kiedyś dziecka z grudnia, teraz mi wszystko jedno. Czas przemija, miesiące lecą bardzo szybko a ja liczę tylko czas od owulacji do okresu i od okresu do owulacji.. Za nie całe 2 tygodnie mam 23 lata. Ludzie w moim wieku w większości zaliczają wpadki. Od zawsze czułam, że będę miała problem z zajściem ale nie wiedziałam, że aż taki. Staram się trochę odciągnąć myśli od starań. Teraz już jestem trochę mniej zafiksowana na tym punkcie ale i tak cały czas myśle tylko o staraniach i co jeszcze zbadać lub jakie suple dodatkowo żreć i dlaczego niepłodność dotknęła akurat mnie. Powiem wam, że ja tak dłużej nie dam rady. Jeżeli do końca roku się nie uda to będę robiła in vitro. To będzie moja ostatnia nadzieja.
 
Ale to do mnie trafiło. W punkt. Jak rozpoczynając starania miałam podejście, że jak się uda, to będzie fajnie, a jak się nie uda to też spoko, niczego nam nie brakuje, tak teraz... Strasznie mnie przytłacza myśl, że ostatnie pół roku (liczę ten czas od 4cs gdy się potwierdziło liche endo i walka wjechała na grubo) spędziłam tylko na staraniach. Wyłączylam się z życia, jestem w trybie przetrwania, już nie odliczam od jednego fajnego wydarzenia do kolejnego, a do dni płodnych, do sikania na patyki. Jakieś fajne wydarzenia też się zdarzają, ale najpierw muszę sprawdzić we flo, czy na pewno nie będą mi w niczym kolidować, tak jak teraz ustawiamy się na babski weekend u mojej mamy w maju - zerknięcie we flo i info, że ten weekend mi nie pasuje, zróbmy zjazd we wcześniejszy. Mam wrażenie, że to pół roku to czas, którego nie odzyskam. I że każdego kolejnego miesiąca też nie odzyskam. I dlatego tak ważny jest dla mnie termin zakończenia starań - bo raz, że długo tak już nie uciagnę, a dwa, co będzie gdy za kilka lat takiego zycia okaże się, że opcje się wyczerpały?
Ja w zeszłym roku byłam na takiej grupce ślubnej i tam się dziewczyny śmiały bo wyczytały, że ktoś komuś odmówił przyjscia na wesele bo tego dnia przypada owulacja a starają sie o dziecko
 
reklama
Ja w zeszłym roku byłam na takiej grupce ślubnej i tam się dziewczyny śmiały bo wyczytały, że ktoś komuś odmówił przyjscia na wesele bo tego dnia przypada owulacja a starają sie o dziecko
ja rok temu też bym się śmiała, ale jakby teraz mi ktoś zaproponował trzydniowy wyjazd w dni płodne, gdzie nie byloby możliwości komfortowego seksu (nie wiem, miałabym być czyimś gościem w mieszkaniu, albo w jakimś wspólnym domku byśmy spali albo w jednym pokoju z kimś), to bym odmówiła.

Tak samo jak mam wyjazd służbowy dwudniowy pod koniec maja. I ja już od kiedy o nim wiem, a więc chyba od początku marca, jak nie końca lutego, to mam go tak zaplanowanego, że jezeli mi się owu przesunie i nie będzie przed wyjazdem, to jadę jednego dnia (i seks rano) i wracam drugiego (nawet gdybym miała w domu o 3 w nocy być i lepiej by było zostać tam na miejscu rano), żeby był seks od razu po powrocie. Nie ma innej opcji.
 
Do góry