Nie znaleźliśmy. Chociaż u mnie sytuacja jest inna. W wieku 35 lat urodziłam pierwsze dziecko nieplanowane,jak miałam 38 - drugie po dwóch miesiącach starań. I tuż przed 40 zaszłam w 3 ciążę - puste jajo. Lekarz powiedział - zdarza się. 4 miesiące później byłam znowu w ciąży i wszystko wyglądało ok. Delikatne przepływy pojawiły się na USG już koło 5 tyg., a półtora tygodnia później mój mąż nieoczekiwanie wylądował w szpitalu z nowotworem złośliwym, lekarz nie dawał mu dużo szans na przeżycie i w prawie 7 tyg poszłam na USG po mega stresujących przeżyciach, gdzie nie wiedziałam czy mąż przeżyje. To USG to pamiętam do dziś - "zarodek ładnie urósł" a potem długo nic nie mówiła. W końcu powiedziała, że nie ma echa i dała mi skierowanie na oddział. Nie poszłam, tak nie chciałam przyjąć tego do wiadomości, że byłam u niej jeszcze 2 razy na USG i kolejny raz znalazłam specjalistę ginekologa od USG. Łudziłam się długo że ciąża jest młodsza. I z poronienia zatrzymanego skończyło się samoistnym w 9 tyg. Zarodek zatrzymał się dokładnie kiedy lekarz mnie nastraszył, że mąż nie przeżyje. Ponieważ nie znaleźliśmy przyczyny myślę właśnie, że to był silny stres.
Ponieważ podchodziłam potem do in vitro narobiłam mega dużo badań na własną rękę - nic nie wykazały, ale przynajmniej wiem, że nie to było przyczyną. Kwestia jest tylko taka, czy ma się środki na te badania, bo wiele z nich chyba nie jest na NFZ, chociaż po 2 lub 3 poronienieu są jakieś badania na fundusz.