reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Urodziłam w 23 tyg ciąży.

Asia- ja tam wierze,ze wszystko bedzie ok. Daj jej tylko jeszze czas. Mózg to niesamowity organ i potrafi zaskakiwać. Nieraz dziewczyny sie tu łamały,że takie zmiany sa a potem wychodziło,że wylewy sie wchłaniały itp.Oczka tez dochodziły z czasem. Rzadko tu czytałam,zeby kończyło się zabiegeiem, naogół z czasem samo sieukładało. I tak jak pisały dziewczyny, najczęsciej maluchy wychodziły na prostą w czasie w którym planowo powinny sie urodzić.Trzymam kciuki i buziaki dla Paulinki!

Joanna- alez klusia sie robi z ALEX. Swoja droga to niesammowite,ze po takim czasie sama załapała,że chce pierś. naogół dzieci juz później nie chca ssac, skoro z butli samo leci. Zdięcia cudne!Zdrówka i szybkiego powrotu do domku!
 
reklama
Może to co napiszę pomoże choć trochę...
Mój syn urodził się 15 listopada 2001 roku w 26 tygoniu ciąży z wagą 990g. W sobotę 9 listopada wieczorem poczułam sie źle, bolał mnie brzuch i było mi słabo, połozyłam się wczesniej w nocy obudził mnie skurcz, nie miałam pojęcia co się dzieje, skurcze powtarzały się ale usnęłam. W niedzielę rano siostra pielęgniarka zabrała mnie na oddział, po zbadaniu podano mi fenoterol i zostawiono na kilka godzin, po południu miałam rozwarcie na 4 palce, zostałam przewieziona do szpitala w Poznaniu na Polną (mieszkałam wtedy w tamtych okolicach). cały czas miałam skurce do porodu, byłam obolała i zmęczona. W poniedziałek lekarze zwiększyli dawki leków przygotowując mnie do założenia szewka. We wtorek okazało się że mam cukrzycę ciążową, nie dostałam obidu i kolacji bo we środę rano miałam iść na zabieg. We środe okazało się, że mam zakażenie okołoporodowe, zabieg przełozono, jednak nie dostałam śniadania. W porze obiadowej przyszła pielęgniarka i powiedziała, że cukrzyca, którą stwierdzili to przedawkowanie fenoterolu który jest na glukozie, ale obiadu i tak nie dostanę bo zaraz przyjdą lekarze i zdecydują co dalej. Przyszła Pani doktor i powiedziała, że ostawiamy leki i puszczamy akcję bo leki powodują zbytnie obciążenie cerca i dłużej nie wytrzymam (cały czas miała skurcze do porodu co 15 min). Dostałam dolargan. Zrobiło się tak cudownie nie czułam głodu i bólu. Do czasu kiedy przyszedł Pan docent jakiśtam i powiedział,że mam się pożegnac z dzieckiem bo takich dzieci oni nie ratują. Wrócił ból, strach, pustka... A w brzychu cały czas trzepotało maleństwo. Zwiekszono dawkę leku. Znowu otępienie. Mąż pojechał.... praca. Ta noc ze środy na czwartek była najokropniejszą nocą w moim życiu. Czuwałam od dawki do dawki dolarganiu, było mi zimno, byłam sama...samotna. Nad ranem we czwartek odstawiono leki, zaczęła się akcja. Byłam tak wycieńczona z głodu i bólu, że kiedy przewozili mnie ze sali na porodówkę czułam każdża fugę w płytkach jak by to były metrowe wyrwy w podłożu. Poród trwał 20 min, byłam przyzwyczajona do bólu, więc nie bolało tak bardzo. W sumie było mi już wszystko jedno, nawet wtedy kiedy lekarz nie trafiając w skurcz przeciął mi krocze na żywca. Kilka minut po 9 rano przyszedł na świat mój syn. Miał 35cm i 990 g, płakał!!! Dostał 5 pkt. Wszyscy na porodówce byli w szoku. Pielęgniarka pokazała mi go zanim go zabrali, boże... był taki maleńki i delikatny. Zobaczyłam jak zamykają się drzwi i film mi się urwał.
I tu zaczyna się opowieść o walce o życie, o nieświadomości i dążeniu do najważniejszego celu w moim życiu: zabrania syna do domu.
Bardzo ciałam jak najszybciej iść do niego, więc po pierwszym posiłku od kilku dni wstałam z łóżka i poszłam do łazienki aby się umyć i iść do syna na OIOM. Niestey nie wyszłam z łazienki o własnych siłach, zemdlałam po raz pierwszy w życiu. Zakazano mi chodzić. Mąż (pojawił się w między czasie) zawiózł mnie tam na wózku.
OIOM - gorąco, wilgotno, pisk i syk maszyn, pełno inkubatorów. Siedziałm na tym wózku i nic nie widziałam, oczy miałam pełne łez. Wiedziałam, że muszę się pozbierać, że to ja daję energię synkowi i muszę jej mieć bardzo dużo.
Jeździłam do niego codziennie, potem co drugi dzień (musiałam dojeżdżać 60km autobusem), zawoziłam mu własne mleko, dostawał, je przez sondę. Widziałm jak dzieci umierają, jak przyjeżdżają nowe okruszki. Jak rozpaczają rodzice. Jak boli ten czas. Dwa razy przeżyłam horror kiedy syn zmienił miejsce... myslałam, że już go nie ma. Był...:) Chorował... zapalenie płuc, żółtaczka, retinopatia, podejrzenie o martwicze zapalenie jelita. A ja? Ja tylko patrzyłam ile przybrał, bo wiedziałam, że dostanę go jak będzie miał 2kg. Nie wiedziałam nic o chorobach, które mu groziły, nie chciałam wiedzieć, wierzyłam, że zaraz go wezmę do domu.
Po 10 tygodniach dostałam swoje dziecko! Mogłam je zabrac do domu! Musiałam tylko jeździć na kntrolne badania oczu bo miał retinopatię 3-go stopnia i do poradni oceny rozwoju. Wtedy wychodząc ze szpitala dowiedziałam się, że retinopatia 4-go stopnia to ślepota. I nawet tego się jie przestraszyłam... głupia.
W marcu na jednej z wizyt u okulisty dowiedziałam się, że nastąpiła regresja i mój syn będzie tylko krótkowzroczym astygmatykiem.
W sierpniu powiedziano nam, że nie mamy przyjeżdżac do poradni oceny rozwoju bo Dominik jej już nie potrzebuje.
Od września z małą przerwą syn jest pod stała opieką homeopatyczną (ale to inna historia), do dziś nie wziął innego leku, nigdy nie chorował, a jeśli zdarzyło się przesiębienie potrafił zwalczyć je w ciągu doby.
Dziś mój syn skończył 9 lat. Jest zdrowy, niezwykle inteligentny.
Dziś wiem jakie mieliśmy szczęście i jak ważna jest wiara... wiara w sukces...wiara w życie...wiara we własne dziecko i w siebie. To olbrzmi dar! Korzystaj z Niego Asiu! To nic nie kosztuje. Jesli mogę Wam jakoś pomóc... nie wahaj się.
Trzymam kciuki i Wierzę!!
 
haj dziewczyny !!!! u nas duzo sie wydarzylo Po pierwsze Alex oddycha juz sama ,po drugie lezy juz w "lozeczku"(dol podgrzewany) a po trzecie powiedzieli mi 2/3 tyg i wypisza do domku A wiec moja radosc jest przeogromna:-):-):-)Alex jest juz ubierana a wiec tez inaczej teraz to wyglada jak lezala tylko w pampersie poprostu slodki dzidzius,no i moge jej zmieniac pampersa-wkoncu czuje sie tam troche potrzebna.Dzis moja corcia skonczyla 3miesiace-z waga 2115g 42cm 30cm-glowka-:tak::tak::tak:JESTEM SZCZESLIWA-(wrzucilam nowe fotki) POZDRAWIAM i caluje wasze dzieciaczki a wszczegolnosci Paulinke(no i czekam na wiesci Aska -co u was)
 
Jaka silna kobitka z Twoje Alex, no prawie z krzesła spadłam... a taki był okruszek. MASZ PRAWO BYĆ SZCZĘŚLIWA!
No to czekamy jeszcze na wieści od Asi, co u Paulinki?
 
o rany dziewczyny właśnie przeczytałam cały watek, spłakałam się...modlę się za PAulinkę, Alex i inne wcześniaczki, bądźcie silne, powodzenia!!!
 
Paulinka jakoś się trzyna, miała zabieg oczek ponieważ ma wewnetrzny krwotok. Powiem Wam szczerze ze boje sie kazdego dnia, kazdej chwili jak tam jestem, gdy mam takie dni i siedze przy niej placze, a wraz ze mna ona, widze tylko jak leca jej lezki. Oddycha dalej przez respirator wazy dzis 760g co chwile albo przybiera na wadze albo spada tak ze sami lekarze nie wiedza dlaczego .... Ja jeszcze nie wiem kiedy do domu ja wezme bo jak narazie nawet jakbym zapytala o to lekarzy to by mnie tzw "wyśmiali" :( eh dziewczyny ja mi jest ciezko.


Wielkie brawa dla Alex :) dzielna dziewczynka naprawde, gratuluje Tobie i jej. Nie wyobrażam sobie jaka ja byłabym szczesliwa jakbym juz mogla zmieniac Pauli pampersa, ubierac ja i wogole, czuje sie narazie w szpitalu jak obca osoba dla niej bo nic mi przy niej nie wolno robic, jak zmienie jej chociaz wkoncu pampersa to poczuje ze jestem matka.... Teraz nawet nie chca dawac mi jej kangurowac, bo mowia ze to zle na mnie dziala bo ja sie przyzwyczajam, i ze nie moge sie tak angazowac :(:(:( eh

pozdrawiam :)
 
witaj Asiu!!! Paulinke to naprawde silna dziewczynka i zobaczysz ze Cie jeszcze zadziwi :tak::tak::tak:A tak do tego kangurkowania to niby co lekarze mieli na mysli ze sie mozesz za bardzo przyzwyczajic? chyba to naturalne ze to twoja corcia i bardziej juz nie mozna byc do niej przyzwyczajona:wściekła/y: -u Alex w klinice wrecz zachecaja do kangurkowania bo twierdza ze to dobrze wplywa na rozwoj dziecka:blink:Asiu zycze duzo sily i wytrwalosci a zobaczysz ze wszystko bedzie dobrze:tak::tak::tak:Duze buziaczki dla Paulinki !!!!!!!!!!

U Alex wporzadku mala wodzi za nami oczkami i od czasu do czasu sie do nas usmiecha(moze byc ze to tylko triki ale slodko to wyglada a Karolcia sie cieszy ze siostyczka do niej sie usmiecha)POZDRAWIAM
 
Asiu smutne jest to co mówią lekarze, bo właśnie udowodnione jest, że kangurowanie pomaga wyjść dzieciaczkom na prostą. To poczucie bezpieczeństwa, kontakt z mamą... Mnie nie dali, czekałam aż przewiozą ją do innego szpitala... a jak już mogłam, to nie wiedziałam jak okazywać jej uczucia, bo nie byłyśmy od początku tak blisko. Jedno co Ci powiem z własnego doświadczenia. Ja mogłam być u Paulinki tylko godzinę, tyle trwały odwiedziny i ten czas przeznaczałam na rozmowę, tzn ja mówiłam jej wszystko, że ją kocham, nieważne jak będzie dalej, że tata za nią tęskni, jaka jest pogoda, jaki ma śliczny wózek w domu... tego typu zwykłe rzeczy, czasami gadałam o pierdołach, że ciocie z bb ją całują i pozdrawiają. Staraj sie nie płakać, bo jak zauważyłaś ona to czuje. Uśmiechaj się, głaskaj delikatnie jak możesz. A tym lekarzom to ja bym powiedziała parę słów. Ja od początku wierzyłam w moje dziecko, bo niby kto ma wierzyć jak nie matka??? Kto ma dać mu siłę? Ja słyszałam, że moje dziecko po tych wylewach będzie roślinką. dziś chętnie pokazałabym niedowiarkom co moja spryciula potrafi. A w naszym ośrodku jest najmniejszym niepełnosprawnym dzieckiem, które tak dużo ćwiczy, a nie waży jeszcze 5 kg.
Asieńko kochana nie załamuj się tylko, lepiej sie nam tu wygadaj, zeby u małej nie płakać. Angażuj się jak najbardziej, to Twoje dziecko! To znaczy, że każda z nas miałaby się nie przyzwyczajać, bo co, bo dziecko może nie przeżyć??? Nie rozumiem, aż się we mnie gotuje wszystko. Ja wierzę, że Paulinka da radę, bo długo już walczy i nie poddaje się. Waga musi w końcu ruszyć. Robili jej dokładną diagnostykę przewodu pokarmowego?
Asiu trzymam kciuki, przesyłam wirtualne uściski dla was obu. I przychodź do nas wygadać się. Buziaki
 
reklama
Asiu nie poddawaj się walcz, wiem jakie to trudne, wiem, że psychicznie nie dajesz rady, ale jak zawsze będzie ci tak źle myśl o celu. Wyobrażaj sobie, że już niedługo bedziecie z Paulinką w domu, będziecie szczęśliwe. Może już choinkę będziesz ubierała w domu i będą to twoje najpiękniejsze święta. Ja niestety nie wiem jak przeżyję ten okres:(
 
Do góry