laski byłam dziś u gina z przychodni, na nfz, bo wczoraj zadzwoniła kadrowa z pracy, że koniecznie muszę zaświadczenie o ciąży przynieść. Już jej mówiłam, że będę na wizycie 16 sierpnia to wezmę takowe i zawiozę do pracy... Ale nie, ona chce wcześniej, bo może być już za późno i się rozłączyła. Nie wiedziałam o co jej chodziło, że za późno więc zapisałam się do mojej przychodni na nfz do gina bo mój, co chodzę prywatnie jest do 16 sierpnia na urlopie:/
słuchajcie jaka jazda, jestem w 13 tyg ciąży, ten na nfz założył mi kartę ciąży, ja w 7 miesiącu byłam w szpitalu, bo było zagrożenie poronieniem,i jak wychodziłam to dostałam z wypisem wyniki badań, to on sobie przepisał te wyniki do karty, jakby były jego heh i nagle się kapnął, że te wyniki są sprzed miesiąca, i lepiej jednak powtórzyć. Genialny pomysł ;p Więc dał skierowanie na morfologię, glukozę i toksoplazmozę (1 wskaźnik), na mocz nie chciał dać, bo mówił, że wszystko dobrze. Na hormon tarczycy też nie chciał dać, bo za darmo to tylko od internisty - prawda to czy nie? I USG nie chciał mi zrobić, bo było robione w szpitalu... porażkaaa trafiłam na jakiegoś murmona normlanie:/ O USG na wady genetyczne nie wspomnę, że nie ma co liczyć... Dobrze, że chodzę prywatnie do innego, czuję się szczerze mówiąc bezpieczniej.. słono to kosztuje, ale jesli ja bym miała rzeczywiście robione usg tylko 3 razy w ciąży, to bym ciągle w strachu żyła ... wiem, że kiedyś nie było inaczej, ale kiedyś nie było innej po prostu możliwości.
ufff, co za ulga...
