reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szymonek - 27 tc. - 590 g

No nie, śpi to nie budzą? Przecież to wcześniak, powinien być wybudzany, u nas w nocy co 3 godz i w szpitalu i w domu. :baffled: Mały żołądeczek trzeba rozpychać a tak to mu się nie mieści tyle jedzenia na raz i błędne koło :no:
Ja dalej twierdzę, że w domu będzie dużo lepiej, mnie przeszkadzało, że przychodziły pielęgniarki i się wymądrzały a to tak trzeba a to tak :no: a jak przyszło Paulinkę nakarmić to tylko jedna umiała, reszta leciała z sondą bo przy karmieniu smoczkiem wychodziły z siebie. Pchały jej na siłę do buzi, ona się dławiła, saturacja w dół i jak miała jeść? Ja w domu spokojnie siedziałam z butelką, masowałam buziaka i powolutku sobie jadła. Miała mało czasu na sen ale dała radę.
A z ta butelką fajny pomysł, ale ja muszę zapytać logopedy, bo mamy uczyć łyżeczki a odchodzić od butelki, tylko coś nam nie idzie :-(
 
reklama
Dziewczyny, ale mi sie wydaje, ze przy naszych dzieciaczkach takie zastosowanie butelki lovi, jak opisuje Fela, nie przejdzie. No oże jak beda starsze i uda się wypracować z nimi ich deficyty?

Nie wiem jak u Waszych dzieci, opiszę jak wygląda patologia u Franka:
po otwarciu buzi jezyk dziecka powinien znajdować się na linii zębów (tak żeby nie było wydać tyłu zębów). Mój Franek cofa język b daleko po otwarciu buzi (widac wędzidełko). Żeby "pokazać mózgowi" ze jest język i że musi leżeć na zębach (bo aparat mowy) nalezy karmić dziecko sztywną łyżeczką (nie z żadną silikonową końcówką). Łyżeczkę kładziemy dziecku na języku i dociskamy ją lekko do jezyka (informacja dla mózgu). Ważne przy tym jest, aby dziecko siedziało odpowiednio przy karmieniu łyżeczką: pomiędzy tułowiem dziecka a jego udami musi byc zachowany kat 90 st. Inaczej dziecko w czasie karmienia nie kontroluje w ogóle głowy. Gdy już się dociśnie język, dziecko powinno wykonac delikatny ruch głowa w dól (jak na "tak") - mam nadzieję ze to obrazowo opisuję..
Tak samo nie można zastępować smoczka, bo ssanie jest ważnym ćwiczeniem dla mięśni języka i ust.
Ja pisze oczywiscie o dzieciakach z deficytami. Zdrowe dziecko to zupełnie inna bajka.
Pamietac tez trzeba, że podając dziecku kaszke przez taka łyżeczkę możemy podac za dużo i nieszczęście gotowe. To dziecko samo musi skoordynować ssanie-przełykanie-oddychanie.
Powiem tylko, że Franka karmię szpatułką laryngologiczną (z wyjątkiem zup - zupy na długiej prostej łyżeczce)
taką:
images

Ważne: łyżeczka na język, docisk języka, dziecko zamyka usta i robi głową "tak", wyciagamy łyżeczke z buzi prosto, nigdy pod kątem (wycierając resztki jedzenia z łyżeczki o górna wargę), bo zniekształca się ułożenie ust.
Usta musza byc symetrycznie zamknięte, ponieważ jest to wstęp to artykulacji głosek bilabialnych.

Nie bierzcie tego proszę za mądrzenie się. To moje doświadczenia z długich rozmów z neurologopedami a przede wszystkim z dr Ładą.
 
Pod warunkiem że dziecko otwiera usta ;-) ja mam problem z zaciśniętymi wargami na sam widok łyżeczki. Oczywiście twarda i dokładnie jak to opisałaś - takie mamy zalecenia od logopedy. Ale nie idzie to małej, choć czasem uda się jej otworzyć buzię i nawet wargami zsuwa jedzenie i miele języczkiem ale z połknięciem problem. Może dr Łada nam coś podpowie, bo z butelką jak już pisałam problem z jedzeniem na wdechu.
 
To koniecznie do Łady. Po 1 wizycie u niej Franek zaczął gryźć!!:) A wcześniej tylko papki i wszędzie z blenderem.
 
Franiowamamo-ta łyżeczka z lovi jest dość twarda.Tylko sama kolorowa końcówka jest z twardej gumy a reszta plastikowa. Jeżeli macie takie zalecenia od lekarzy to trzeba się ich trzymać.Ja powiem szczerze nogdy z logopedą o Artim nie rozmawiałam. Karmie intuicyjnie i jakoś idzie.Zupki je normalna lyżeczką,ale podaje je że tak powiem "jak leci".Ciesze sie,że je i jakoś nie wyobrażam sobbie,ze udałoby mi się wykonywac z nim takie manewry przy jego zapale do jedzenia. Poza tym, mysle,że jeżeli dziecko ma problemy z jedzeniem, to najwazniejsze jest je nakarmić.Problemy z wymową to według mnie sprawa drugorzędna w takim wypadku.No ale to tylko moja opinia i nikogo nie chce do niczego namawiac i sugerować.Pamiętam ile się moja siostra upłakała przy Adzie jak ją karmiła. Karmienie łyżeczka trwało wieki ale wyjścia nie było. Po troszeczku na łyżeczke i do buzi.

mam jednak nadzieje,ze w domu Szymuś polubi picie z butli...czekamy na dobre wieści,że jesteście juz w domku!!
 
Felu, własnie miałam Cie o to pytać - tzn o zalecenia logopedy dla Artiego, ale już odpowiedziałaś:)
Ale chcę znowu polemizować z Tobą:) To nie jest tak, ze nieważne jak dasz jeść i nie chodzi o błache problemy z wymową. Chodzi o to, że dziecko albo będzie mówiło bełkotliwie, tak że tylko najblizsze otoczenie je zrozumie, albo wyraźnie. I uwierz mi, wole zeby Franek zjadł mniej a prawidłowo był nakarmiony. Choc tak szczerze mówiąc, dla niego karmienie szpatułką jest normą. Trwa to baaaardzo długo, nie ukrywam, ale..ja też jem baaardzo powoli:) Na poważnie: tu nie chodzi o błachy problem z wymową, naprawdę. Jesli dziecko nie kładzie języka na dolnych zębach to...jak ma mówić w ogóle? Spróbujcie powiedziec cos mając język cofnięty do tyłu, to zrozumiecie , co mam na myśli.. Wolę teraz pracować z małym, w miare naturalnie, niż jak bedzie miał 3? 4? lata.. i zacznie się wytykanie palcami przez rówieśników..Wiesz jakie są dzieciaki..
 
rozumiem o co Co chodzi.Być może nie doceniam wagi problemu bo go u Artura nie dostrzegam lub go nie ma.Mówi juz kilka słów i oczywiście nie wymawia brawo tylko bawo,ale nie wymagam tego od dziecka 16 miesięcznego. Starszy syn chodził do logopedy bo nie wymawiał min sz. Okazało się,że winą było krótkie wiązadełko.Podcięte i problem zniknął. Ja skupiam się na ilości zjedzonego jedzenia bo Arti ma z tym problemy i to mnie męczy.Starszy jadł jak smok.
Powiem Ci szczerze i mam nadzieje,ze sie nie obrazisz na mnie za to,ale jak czytam Twoje posty to czasem mysle, że ja na Twoim miejscu bym tego wszystkiego nie udzwigneła. Masz taka wiedze typowo medyczną i zwracasz uwagę na rzeczy o których ja nawet nie pomyslałam,że zastanawiam się czy gdzies po drodze nie zatracasz radości z dzieciństwa Frania? Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiesz, czy potrafisz na niego patrzeć i bawic się tak normalnie, nie zwracając uwagi czy nie wiem, np prawidłowo trzyma nózki, czy prawidłowo łapie rączkami? Czy wiedza jak powinien się zachowywać czy jakie powinien mieć odruchy nie sprawia,że podśeiadomie nie rejestrujesz tych nieprawidłowości? Ja powiem szczerze,ze do 4 miesiaca życia Artiego ciągle szperałam po internecie, jeździłam po lekarzach bo ciagle się bałam że coś przegapie, że czegoś niedopatrze. W końcu mój mąż powiedział dość. Wiem,ze Franio wymaga innej uwagi niż Arti, bo zupełnie inne były ich początki po tej stronie brzucha i wiem,że nie mozesz sobie pozwolic na taki "odbój" bo walczysz o sprawność Frania...tylko czasem własnie nasuwa mi sie taka myśl...
 
Felu, za co miałabym się gniewać na Ciebie???
Powiem Ci szczerze, że umęczona jestem jak szlag, psychicznie do dupy. Taka jest prawda.
Ale wiem, że dzięki mojemu drążeniu problemów Franek ma bdb opiekę. Gdybym nie zainterweniowała u konsultanta wojewódzkiego, gdyby Frania nie przeniesiono do innego szpitala, gdybym nie pojechała z nim do warszawy..
Dośc niedawno, może jakieś 3 tygodnie temu dopiero, zdałam sobie sprawę z tego, że zaczynam cieszyć się Franiem. Pierwszy rok jego życia to był mega stres.. Przeciez jeszcze w kwietniu tego roku wylądował ponownie na OIOMie.. I wiem, że jest b obciążony. I wiem że mamy złoty czas - pierwsze dwa lata jego życia na to, zeby osiagnąć najwiecej. I wiem też, że odpowiedzialność za to spoczywa na mnie jako na matce. Bo .. nie dałam rady donosić ciązy do końca, więc teraz choć muszę.. Nie zaczynajmy dyskusji, ze to nie moja wina, że odkleiło mi się łożysko, to bezcelowe. Mówię teraz jak ja to widzę i czuję. I oczywiście przez to, ze tyle jeżdżę z nim po lekarzach i na turnusy specjalisci uwrażliwiają mnie na wiele kwestii, ale jestem im za to dozgonnie wdzięczna. Bo teraz jest ten złoty czas dla Frania.. Ja rehabilitacje ruchową traktuję równie poważnie jak rehabilitację mowy.. Może dlatego, ze jestem językoznawcą? (;-)) W ub piatek usłyszałam, że zaburzenia u Frania sa tak silne (do ośrodków mowy trafiają niewłasciwe impulsy przez zaburzenia spowodowane niedotleniem i niedokrwieniem), ze gdyby zostawic go bez wsparcia, to nie ma szans na rozwój mowy. Co wiec mam robić Felu?.. Zwracam uwagę na wszystko - na ułożenie nóg przy klękaniu, pseudo-pełzaniu, na prace rąk.. na kazdy element, na jaki zwracają uwagę specjaliści. I jak pisałam na początku - zmęczona jestem strasznie, ale od niedawna, odkąd pokazał, że moje/nasze wysiłki przynosza skutek, zaczynam cieszyć się Franiem.. Nie moge mu odpuścić, nie zwracac uwagi, bo...jak mu wytłumaczę kiedyś, że nie chodzi, nie mówi?... Bo...mama odpuściła?
I nie jesteś pierwszą, która mówi 'chyba przesadzasz'. Ale - powtórzę - to jestem odpowiedzialna za Franka.

Dlatego jak coś piszę tutaj, to zastrzegam zawsze - nie bierzcie tego za wymądrzanie proszę, to moje doświadczenia tylko, którymi chętnie się dzielę.

Ps. Madziu, przepraszam, że tak u Ciebie w wątku
 
No a co ja mam powiedzieć Felu, jak nasza logopeda dała nam kilka wskazówek i dodała, że ona nie podejmie się kompleksowo terapią u małej bo jest zbyt poważnym przypadkiem? Że tylko dr Łada pomoże? Ja muszę nauczyć się karmić małą skoro przy butelce nie oddycha to co będzie z normalnymi pokarmami? Już jest problem z papkami a jak tylko grudka w kaszce to wymioty:( Jechałam dziś aż do Gliwic po skierowanie bo to dla mnie ważne, tak samo jak mowa, wiadomo jak może być po wylewach.
Franiowa mamo ja jeszcze nie mam czasu aby cieszyć się zabawą z Paulinką. Narazie też mamy ten trudny okres, kiedy trzeba ciężko pracować ale jak widzę efekty, to mam nadzieję, że jeszcze zaliczymy to szczęśliwe dzieciństwo. Puki co nawet jak próbuję się bawić z małą to i tak przy tym ćwiczymy, np. jak bawi się panelem edukacyjnym to ćwiczymy podpór. Jedną ręką się podpiera a drugą wyciąga do przycisków. Jak siedzi u mnie na kolanach to instynktownie rozkładam dłonie, żeby nie zaciskała piąstek itd. Nie da sie inaczej bo każda chwila jest cenna a dni tak szybko uciekają:(
Madziu udało się wyjść do domku? Napisz jak znajdziesz czas:)
 
reklama
Dorota, każda chwila zabawy jest ćwiczeniem. I będzie jeszcze dłuuuuuuuuuuuuugo.
Mi tylko chodziło o to, że dopiero może od 3 tygodni spoglądam na Frania z radością.. Patrzę na niego i mówię sobie: Boże, jakie to absolutnie cudowne, kochane dziecko! Wczesniej nie miałam nawet takiego dystansu do niego, rozumiesz?
A dr Łada da sobie rade z Paulinką w ciągu 1 wizyty. Zobaczysz:)

Zaraz nas Madzia pogoni:)
 
Do góry