Wiecie, tak czytam od jakiegoś czasu wypowiedzi Wasze na temat jednego i drugiego szpitala, sama też słyszę od czasu do czasu o różnych przykrych przypadkach porodów. Nie sądzę, że to jest tak, że konkretny szpital jest beznadziejny, jak próbowało parę osób udowodnić na wątku o Bizielu (ja akurat mam zgoła inne doświadczenia, podczas ostatniej ciąży leżałam na patologii i w Bizielu i w Dwójce i zdecydowanie na poród wybrałam Biziela). Myślę, że powinnyśmy wyraźnie podawać nazwiska medyków, którzy minęli się z powołaniem, żeby wiedzieć kogo unikać, a nie krytykować konkretny szpital, bo to konkretni ludzie zawinili.
Bardzo współczuję tym, którzy niekompetncję lekarzy czy położnych przypłacili zdrowiem dziecka, to bardzo przykre i też bym napewno szukała sprawiedliwości.
Ale abstrahując od tych przypadków strikte zawinionych przez nieudolność personelu medycznego, chciałam zauważyć, że chętnie obwiniamy szpital za ciężki poród, za ból itp, a zauważyłam, że sporo kobiet sama doprowadza do tego, że poród się przedłuża. Nie zrozumcie mnie źle, można stękać, pokrzyczeć - każda z nas cierpi podczas porodu i ma do tego prawo. Ale niektóre kobiety naprawdę nawet nie próbują współpracować. Wykrzykują takie rzeczy, że włos się na głowie jeży, zamiast skupić się na prawidłowym oddychaniu, bo wiadomo, że dziecko przy współpracy i prawidłowym oddychaniu jest lepiej dotenione i poród się niepotrzebnie nie przedłuża. Rodziłam 4 razy za każdym razem zdarzały się takie kobiety. A potem po wszystkim oczywiście obwiniały lekarzy, że pielęgniarki nie latają w koło nich i dupki przyłowiowej nie podcierają. No jak komuś się wydaje, że przyjechał na wczasy zamiast rodzić dziecko to potem dochodzi do takich nieporozumień. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie, sama nie miałam lekkich porodów, akcja u mnie zawsze trwała długo, a drugi poród był naprawdę ciężki (byłam tak wykończona, że zasnęłam podczas szycia krocza przez lekarza).