No więc tak... Zazdrości nie ma. Duże dzieci kochają i maluchy też

ja dużo dzieciom mówiłam i mówię że kocham , tak samo się przytulamy i po prostu nie odczuwają zmiany. W domu jeszcze trochę ciężko bo zostaję sama z małą i z Miłoszkiem a Franio do przedszkola. Moja tulisia ma to do siebie że nie daje mi się za bardzo ruszyć bo lubi przy piersi być. Dzisiaj strasznie się spłakałam... Patrzyła na mnie jak mówiłam do niej i tak pięknie się uśmiechała

a co do porodu to na pewno był łatwiejszy od tego ostatniego co był wywołany. Ten rozkręcał się naturalnie więc inaczej. Zoo odszedł rano i delikatnie odczuwałam rozpieranie. Wszystko w normie było. O godzinie 17 wyciągnęłam syna do galerii bo pomyślałam że przyspieszę sobie jak pochodzę

w galerii już skurcze bardziej bolały. Z domu wyjechaliśmy z mężem po 18 ale mąż mnie jeszcze powoził autem

w szpitalu byłam o 19 30. 21 05 dostałam znieczulenie a o 22 znieczulenie zaczęło puszczać a o 22 41: urodziłam. Przy partych zupełnie znieczulenia już nie było. Wiadomo że bolało ale był lepszy niż ten ostatni

jak już łapie to się tylko czeka aby koniec był. Dobrze będzie i się nie martw