Ja też uważam, że termin był dobry, dzieciątko donoszone, ale to był szpital kliniczny i bardzo dmuchali na ciężarne. Fajnie, jak są nowe wytyczne
![Big Grin :D :D](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Nawet nie wiedziałam.
Ale i tak na mnie wsiedli na IP
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
A ja siedziałam wkurzona na krześle i im mówię, że przyszłam to przyszłam i po co te morały?
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Aż się położna zapowietrzyła
Wiesz co, było dobrze, bo psychicznie byłam przygotowana na obie opcje. Robiłam szkołę rodzenia online (pandemia) i douczyłam się o każdej opcji porodu: naturalny, indukowany, cesarka. Więc w głowie miałam plan A, B i C.
O cesarce zdecydowali po 10 godzinach indukcji: oksytocyna, skurcze, parte. Więc jak usłyszałam, że tną, to byłam tak szczęśliwa, że miałam ochotę ich wycałować
![Face with tears of joy :joy: 😂](https://cdn.jsdelivr.net/joypixels/assets/8.0/png/unicode/64/1f602.png)
Sama cesarka była fantastyczna, mega empatyczna pielęgniarka anestezjologiczna ze mną rozmawiała, więc mam w głowie wspomnienie takiego ciepła i spokoju.
Pionizacja po 9 godzinach, po 12 godzinach od CC byłam już na neonatologii po syna. Nie chcieli mi go dać, bo za mało czasu odpoczywałam.
Najgorsze było gojenie się rany, ale pewnie pęknięcie/nacięcie krocza boli tak samo...
Plusem był przyjemny połóg, bo po cc oczyścili mi macicę i nie krwawiłam jakoś strasznie
Ale opowieść wyszła