Mam totalnie ten sam problem ze smogiem...jest 17 stopni a sąsiedzi i tak palą jakimś szajsem, w styczniu szykuję się więc na apokalipsę, no chyba że oszczędzają lepszy opał na później (nie sądzę). Myślę, że mały powietrze na dworze to powącha sobie najwcześniej w marcu...
Chusty to jest w ogóle temat rzeka, im więcej czytam, tym trudniej mi się zdecydować, jaka byłaby najlepsza. Też będę szukać używanej, podobno nawet lepiej jak jest już miększa i trochę sprana. Plus zaskoczyły mnie trochę ceny nowych... ponad 300 złotych, za kawałek materiału (nawet jeśli jest długi i ma dobrą gramaturę) to jednak dość sporo.
Co do koszuli to dziś na szkole rodzenia zapytałam o te jednorazowe i babeczka zdecydowanie nie polecała, bo powiedziała, że się w tym zapocimy. Pozostaje więc chyba zdecydować się na coś bawełnianego, no i jak słucham tych krwawych opowieści, to chyba raczej czegoś nie prima sort, tylko czegoś, czego nie będzie szkoda. Wezmę jakiś rozciągniety t-shirt z lat studenckich mojego starego, najlepiej taki, na który już nie mogę patrzeć
W ogóle szkoła rodzenia mnie przeraża, te historie o połogu i nacinaniu chyba w zamyśle mają pomóc się przygotować, ale na mnie działają tak, że mam ochotę wiać. Strasznie mieszane uczucia. Na zajęciach z fizjoterapeutką uroginekologiczną było super, dzisiejszy temat połogowy był chyba w duchu zbliżającego się Halloween.