Myślę, że czasem jeszcze ktoś zagląda
, ale rzeczywiście, chyba większość, która tu pisała wcześniej przeniosła się na forum zamknięte. Ja późno odkryłam ten temat, jak już byłam blisko 20 tygodnia
Możemy to spróbować tu jakoś reaktywować. Odpowiadając na Twoje wcześniejsze pytania, akurat w kwestii wyprawkowej jestem bardzo minimalistyczna i zero waste, więc staram się mieć tylko to, co absolutnie niezbędne. Sylwica, też się z tym czułam wszystkim zakupowo oszołomiona, ale wyratowało mnie to, że sporo rzeczy dostałam "w spadku" i problem wyboru się rozwiązał. Jak coś jest, to już się nie wybrzydza. Podczytywałam też na forum tematy dziewczyn z października - tam była spora grupa aktywna do końca i trochę przydatnych info znalazłam tam.
Dostałam trochę rzeczy po znajomych i np ubranek na ten moment kupować na pewno więcej nie będę. Niektóre ciuchy są noszone łącznie przez nawet kilkoro dzieci, więc są już na pewno tyle razy wyprane, że jeśli tam była jakaś chemia, to ślad po niej zaginął
Do ogarnięcia mam tylko materacyk do łóżeczka (łóżeczko jest też po innych dzieciach) i chustę do noszenia, bo na początek postanowiłam, że skoro poród w styczniu, a mieszkam w rejonie gdzie są same domy jednorodzinne, więc można się domyślić, jaki będzie wtedy smog na dworze, to na spacery z wózkiem czas przyjdzie dopiero po sezonie grzewczym. Kwestia drogeryjno-kosmetyczna - tu jestem absolutnym przeciwnikiem smarowania dziecka toną specyfików, spokojnie damy radę na naturalnych olejach i krochmalu. Jak czytam na innych miesiącach ile dziewczyny wydają na kosmetyki, to mi mózg staje w poprzek...
No i ostatnia sprawa wymagająca w moim przypadku zastanowienia to pieluchy. Chciałabym używać tych wielorazowych, ale na razie jestem na etapie czytania, co wybrać. To dość spory wydatek na początek, ale podobno zwraca się, jak policzyć sumarycznie koszty za cały czas pieluchowania. Idea mi się podoba, ale nie jestem pewna czy na początek uda mi się praktyka.
Wiem, że wyprawka jest ważna, ale moim zdaniem należy być cholernie wyczulonym na to, co jest naprawdę potrzebne i na marketing. Myślę, że większość tego ciężarno-dzidzisiowego towaru to sztuczne generowanie potrzeb, a kobieta spodziewająca się dziecka, która chce dla niego jak najlepiej to przepyszny cel dla handlowca.