O tym przed chwilą pomyślałam. O Naszych staraniach sprzed 3miesięcy. Ja zaczęłam wtedy zabawe z testami owu, bardziej wtedy pilnowałam Flo i wszelkich aplikacji z kalendarzykami, denerwowałam, stresowałam. Tak bardzo o tym myślałam, że dużo płakałam z tej bezsilności. Wiele myśli mi przechodziło przez głowę, m.in że to tak niesprawiedliwe, że Ci którzy tak bardzo chcą, starają się i nie wychodzi nic, a że tak określę wpadek jest mnóstwo - co jednych cieszy, a dla innych to wręcz dramat jest. Nie mogłam ustawić głowy wtedy na to "nie myślenie" ... ale po grudniu miałam już dość tej swojej spiny i jakoś od tamtego okresu czas upływał mi nie tak przeraźliwie na przeliczaniu owulacjg, dni cyklu. Oddaliłam myśli jakoś od tego tematu, ale naprawdę nie wiem jak, bałam się też że zacznę mieć problemy w pracy i jeszcze przez roztargnienie ją stracę. Postawiłam się do pionu. Baraszkowania były tylko dwa. 5dni przed owu, i na luzaku dzień po. Gdzie nie nastawiałam się na to, że zobacze pozytywny test. Przestałam tez jesc ananasa i suszone morele[emoji1787][emoji23][emoji23] a tak tego pilnowałam szczególnie w grudniu. Dzisiejszy dzień jest przełomowy. Jak zobaczę dwa wyniki bety wtedy będę na pewno spokojniejsza [emoji4]