DZIEWCZYNY MUSZĘ TO NAPISAĆ.
Wiele z Was pisze, ile siedzi w głowie. i Wiecie co?
Trafiłam tu przypadkiem, z pytaniem nie dotyczącym nawet mnie a że zaczęłam starania o dziecko to przycupnęłam na dłużej.
To są moje pierwsze cykle starań, w głowie mojej mało jeszcze siedzi.
Nie mierze temperatur, nie robię testów owu - bynajmniej na tę chwilę, nie wykluczam że z czasem to się zmieni.
Ale jak czytam historie niektórych z Was, wasze spostrzeżenia, Wasze podejście i Wasze metody walki z bladymi testami uważam, że faktycznie dużo siedzi w głowie.
Myślę, że warto tu być, pogadać, popisać, zapytać o coś, ale niektóre dziewczyny jak nie widza u siebie objawów, które widzi inna już szaleją że coś jest nie tak.
Ja jestem po poważnej operacji, mój lekarz na swój sposób mnie wspiera, ostatnio owu była potwierdzona przez gina, małpy przychodzą po takim czasie brania tabsów w miare dobrze. Ostatniio doktorek powiedział, że mam nawet nie robic domowych testów tylko kilka/kilkanaście dni po spodziewanej miesiączce iść na bete.
Osobiście, bardzo pragnę zajść w ciążę, ale nie myślę o tym non stop, ograniczam alkohol, pije dużo wody, biorę witaminy i suplementy, ale poza tym nic.
Teraz wzięliśmy się na sposób że nie będziemy nic monitorować, żadnych aplikacji (oby się udało, bo czasem jedno się mówi drugie robi) i przyjmiemy metodę co 2 dzień.
Popatrzcie pod kątem ludzi którzy adoptują dzieci, niektórzy starają się latami, aż w koncu odpuszczają, decydują się na adopcję, i z automatu w głowie odpuszczają temat zajścia, i nagle bum - ciąża.
I pomyślcie, czy warto tak szaleć z tymi testami, z ta temperaturą, czy nie lepiej zająć się czymś miłym i po prostu działać, odpuścić w głowie.
Wszystkim nam życzę tych upragnionych dwóch kresek, wspierajmy się rozmawiajmy, pytajmy, ale może wrzućmy na luz?