No święta były wesołe. Jak nigdy... A wierzcie mnie, że bywało okropnie.
Ech, moja rodzina nie jest kompletnie normalna. Babcia jest hrabiną (taką... no herbową, tytularną) i ten herb ją chyba w d**ę uwiera za mocno. Zachowuje się okropnie i ciężko z nią wytrzymać. Uważa że jest najwspanialsza, że zawsze ma rację, że wszystko jej się należy i nikt nie ma prawa z nią dyskutować. Nawet cyt "nóżki jej nie śmierdzą tylko pachną różami". Dobrze, że "z okazji" mojej ciąży trochę się uspokoiła (tak uważa moja mama, bo babcia serio przez ostatnie miesiące jest do rany przyłóż)
Ech, jej syn, a brat mojej mamy jest chory psychicznie od dawna. Choć uważa, że jest zdrowy, nie musi się leczyć i we wszystkim ma rację. A prawda jest taka, że ma schizofrenię której nie akceptuje, nie przyznaje się do niej i uważa, że wszystko jest ok. A jego mania prześladowcza nie jest manią a prawdą. Dlatego jak gdzieś wchodzi, rozgląda się za kamerami i podsłuchami. Wszystko jest spiskiem Millera, a on chroni nas przed rządem i wystarczy chwila jego nieuwagi żeby po niego przyjechali, zamknęli w niewiadomym miejscu i żeby przepadł na zawsze, a my byśmy zostali bez ochrony... Kiedyś załatwiliśmy sądowy nakaz leczenia. 3 miesiące był w szpitalu i była poprawa. Ale jak wyszedł, przestał brać leki i znów jest tak samo.
To wszystko jest bardzo przykre i potrafi zepsuć każde spotkanie.
I tak było przez ostatnich kilka lat na święta. Bo spotkania są momentem gdy jego choroba objawia się mocniej i wszystko zawsze kończy się kłótnią, płaczem (babci, mamy...) i ogólnym poczuciem, że święta były do bani.
Dlatego te święta były dla mnie takie wyjątkowe. Bo po raz pierwszy od lat wujek był...normalny. Nie było spięć, zgrzytów, tekstów w stylu "powiedzcie na głos mój numer pesel to za chwilę tu się po mnie zjawią".
W tym roku czułam jakbyśmy byli normalną rodziną. Bez babcinych hrabiowskich fochów, bez wujka jazd. Było jak nigdy.
Nie chciałam Was tym świątecznie zamęczać. Ale tak długo się to we mnie zbierało. A te święta... były cudowne. Normalne. Aż jak pomyślę, to łzy same się zbierają
Bo nie sądziłam że tak może być. Bo dawno nie cieszyłam się świętami.