Anisen: no w takiej sytuacji, jak mama" taka uczynna i pomocna" to rzeczywiście bez sensu się prosić, ale nieprzyjemnie...
malinka: trzymamy zatem kciuki żeby tym razem to było to!
elama: urodzą to się odezwą
ja mam z kolei inny dylemat z moja mamą i się gryzę co z tym fantem zrobić. My kolejny raz chcemy, żeby co najmniej pierwszy tydzień z dzidziusiem był tylko dla nas - bez żadnych odwiedzin - ja, mąż, córa i synek. A moja mama tego nie rozumie... przy pierwszym się śmiertelnie obraziła, jakieś teksty przez rok po porodzie nam serwowała pt. że zabraniamy jej wnuczką się cieszyć, itp. foch na całego był... pomijam, ze jak to ja pomocy nie potrzebuję... przyjechała na bodajże 5 dni jak mała miała 2 tygodnie i taka sfochowana była, a mnie jej obecność męczyła maksymalnie i tylko odliczałam kiedy pojedzie - ryczałam przy karmieniu, bo bolało, musiałam chodzić ubrana, a tak sobie latałam w staniku i majtach susząc krocze...no umęczyłam się jej obecnością bardziej niż wszystkim innym, włącznie z porodem. Ja i moja mama to dwie inne bajki i 41 lat przepaści, bo tyle miała jak mnie urodziła i nie jestem z nią związana ani emocjonalnie ani w ogóle, ale nie chcę jej urazić i tej schizy, która potem była po moim pierwszym porodzie... nie bardzo chcę żeby przyjeżdżała, a już na pewno nie ma 5 dni i nie wiem jak mam to wszystko powiedzieć tudzież zrobić....
Może na jedną noc niech przyjedzie i pojedzie? Córa ma przedstawienie dla dziadków 31 stycznia i bardzo chce, żeby babcia przyjechała, to myślałam, ze kupię jej bilet 30 i 31 powrotny, ale już wiem, po prostu to wiem, że się obrazi, bo ona liczy, że mi pomoże przy dzieciach, a ja jej pomocy nie chcę i nie potrzebuję...
I naprawdę nie wiem jak jej to powiedzieć, co by jej nie urazić, bo nie raz mi przy córze pomagała, jak chora, a my do pracy musieliśmy iść. I nie chce jej robić przykrości, ale naprawdę nie chcę żeby u nas siedziała skoro całe 3 tygodnie po porodzie mój maż będzie z nami non stop i nie potrzebuję żadnej innej pomocy.
Ma ktoś jakąś dobrą radę dla mnie?
Mój mąż to mówi, ze mam olać i się nie przejmować, ale ja tak nie umiem....ehh