Lajtwaj - mi też nerwy nie wytrzymują.
Wczoraj np. byliśmy w MOPS-ie, żeby się dowiedzieć rodzinne, becikowe i ewentualne inne metody dofinansowania. Babka wyglądała jak czarownica z Małej Syrenki Disneya, potraktowała nas w sumie jak zlodziei/nieodpowiedzialnych gówniarzy. No i wróciliśmy do domu, P. wściekły, ja na cały dzień humor zepsuty, a potem coś we mnie pękło i płacz, że oni nam dziecko zabiorą, bo jak do nich idziesz to jakbyś sam na siebie napisał donos, że jesteś niewydolny wychowawczo, i bo w sumie żadne z nas nie ma stałej pracy i w ogóle...
Ogólnie aż mi z tych nerwów i płaczu skoczyła temperatura i cały wieczór nie mogłam się uspokoić ani znaleźć sobie miejsca.
Fazerkamm - <przytul> Powiedziałabym Ci, żebyś zrobiła sobie gorącą czekoladę i włączyła jakiś dobry film, tudzież muzykę i odpłynęła, ale po wczoraj wiem, że to nie zawsze działa. Trzymaj się, Maleństwo :*
Asteria - pozazdrościć siły do spełniania marzeń
Anisia - co kobieta, to inna reakcja. Mi się raczej pogarszają wyniki bez leków - brałam je bardzo nieregularnie - i w końcu się Pani Doktor, zirytowała wypisała receptę i teraz łykam po 13 tabletek dziennie. Dla odmiany regularnie i bez marudzenia.
Właśnie - odnośnie skurczy łydek - biorę aspargin (3x1), dodatkowo trochę magnezu jest w falvicie, a skurcze nadal się pojawiają. Zawsze rano, zawsze nie do wytrzymania, nie pomaga naciąganie mięśni ani ich rozluźnianie. Dosłownie nic. Ma tak któraś? Macie jakieś sposoby na to diabelstwo?
(Dodam, że zanim zaczęłam brać aspargin skurcze były jeszcze silniejsze i nawet jak przeszły to dotknięcie łydki skutkowało syczeniem z bólu, bo skurcz niby puszczał, ale mięsień pozostawał w stanie "nadwyrężenia")