No ja kurcze wydaje mi się, że jem normalnie, ale ostatnio zauważyłam, że co wlezę na wagę to więcej.
A jem rano 2 kanapki z ciemnym chlebem z serkiem i warzywami albo maślanka o której pisałam, później 2 owoce jakieś jabłko brzoskwinia czy 4-5 śliwek, ok. 14 obiad i wtedy zazwyczaj sałata z mięsem, ewentualnie z jakoś kaszą, albo zwyczajnie micha sałaty, jak wracam do domu to ewentualnie zupa jakaś warzywna, jak mnie strasznie ssie to kanapka, ale też na chrupkim chlebie. A cholera się z d... pozbierać nie mogę :-)
Myślę, że gubią mnie weekendy, mam wtedy więcej czasu, tu coś chapnę, tam podeżrę, jak jestem u mamy to tego spróbuję i dwa dni rozpusty i się pozbierać nie mogę. Dobrze, że nie mam ciągu do słodyczy, kiedyś miałam przed okresem, potrafiłam wrąbać czekoladę bez popitki :-)
A jem rano 2 kanapki z ciemnym chlebem z serkiem i warzywami albo maślanka o której pisałam, później 2 owoce jakieś jabłko brzoskwinia czy 4-5 śliwek, ok. 14 obiad i wtedy zazwyczaj sałata z mięsem, ewentualnie z jakoś kaszą, albo zwyczajnie micha sałaty, jak wracam do domu to ewentualnie zupa jakaś warzywna, jak mnie strasznie ssie to kanapka, ale też na chrupkim chlebie. A cholera się z d... pozbierać nie mogę :-)
Myślę, że gubią mnie weekendy, mam wtedy więcej czasu, tu coś chapnę, tam podeżrę, jak jestem u mamy to tego spróbuję i dwa dni rozpusty i się pozbierać nie mogę. Dobrze, że nie mam ciągu do słodyczy, kiedyś miałam przed okresem, potrafiłam wrąbać czekoladę bez popitki :-)