reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Styczeń 2012

Gabryś bardzo łatwo się to sprawdza:) Musisz znaleźć dziurę dwoma palcami i sprawdzić na ile jesteś w stanie je rozsunąć, zapamiętujesz i sprawdzasz sobie np. na centymetrze ile wychodzi:D (ciężko jest tak opisać:p) jak jechałam do porodu to przed wyjściem miałam koło 4cm, na IP było już 5cm
 
reklama
Przypomniało mi się w ogóle...Parę lat temu też wpadałam w szał jak mój D. chciał wyjść do kolegi, choćby po coś na minutę. Zołza ze mnie była, zabraniałam mu, ograniczałam, fochy waliłam takie, że bania mała. I co? w końcu się rozstaliśmy...Bo zaczął robić to samo, co ja. Wtedy poszłam na studia i nieźle kłamałam żeby wyjść na drinka z kumpelą. Zostawił mi, bo nie wytrzymał kontroli i zakazów. Parę miesięcy nie byliśmy razem. I wróciliśmy do siebie na nowych warunkach. Zero zakazów ( oczywiście chyba, że ktoś przegina) i zaufanie i jeszcze raz zaufanie.
Teraz nie zabraniamy sobie nic, a i tak wszędzie razem chodzimy. Mój D. beze mnie nie chce nawet do kolegi na piwo iść. Ale dostałam kopa w swoje cztery litery za fochy i ograniczanie;-) Dobra lekcja na przyszłość.
 
Krupka - tak się zastanawiamy... Czy Ty jesteś Rakiem? ;)

Może was zawiodę, ale nie :-p A skąd te przypuszczenia?
Jestem koziorozcem.

To ja powtórzę - co z tego, że znamy swoje prawa i próbujemy o nie walczyć???? Jak to się ma np. do tych recept z pieczątką obecnie? Można chyba co najwyżej zmienić lekarza? I długo szukać takiego bez pieczątki, jeśli sie mieszka np. w zielonogórskim? :eek:

W szpitalu masz pełne prawo być z dzieckiem dzień i noc!! Dla mnie prawo nienaruszalne. Ale i tak w wiekszosci szpitali oddziałow noworodkowych czy OIOM nie respektowane. I jak mam to zmienić?? Co mam powiedziec, jesli w sali noworodkowej jest np. 5 czy 6 dzieciaczków, którym wystarczy powierzchnia 6m kw. Jak moge byc przy nim całą dobe, chcąc sie jednoczesnie w nocy przespać? A! no i w tym samym pomieszczeniu ma być jeszcze 4 czy 5 innych mam + personel co chwila. No a do obchodu z 5 dod. osób. Pytanie I-sze - czy w ogóle chciałabym, aby moje chore dziecko przebywało w takich warunkach? Chyba nie...

Zabiegowe to inna historia - zauwazyłam, ze te pielegniarki, które nie mają problemu z wkłuciem nie robią tez problemu matce, aby była z dzieckiem, a te inne zwalają potem wlasną nieudolnosc na stres związany z obecnościa osób postronnych w gabinecie. :crazy:
 
Te pieczątki to wymysł szatana..
moja mama była wczoraj u lekarza, leczy się od 18 lat na serce.. z roku na rok co raz gorzej, leki przyjmuje na stałe i co? Dostała pieczątkę "DO DECYZJI NFZ" to szlag by trafił tego kto to wymyślił.. i teraz ciekawe ile zapłaci za leki za które dotychczas płaciła 150zł miesięcznie (a to tylko jedna recepta) bo jedną część leków na początku miesiąca wykupuje, a drugą na koniec.. jestem tak zła.
 
Lajtway - ucho zaleczone, a ja chodzę makabrycznie opatulona, jak opuszczam mieszkanie - sama z siebie się śmieję jak patrze w lustro :p Ale czego się nie robi dla zdrowia dziecka i swojego :)

Krupka - Jakoś tak "raczo" nam się skojarzyłaś. :)

Pozostaje mi współczuć Ci doświadczeń ze służbą zdrowia. Ani ja, ani nikt z moich znajomych takich problemów nie miał. Nawet w znienawidzonym przeze mnie redłowskim szpitalu nie było problemów w przebywaniu matki z dzieckiem, podobnie w Pucku (też nie lubię, mimo że to ponoć najbardziej przyjazny matce szpital w całej Polsce), a w naszym, rawskim dziecko jest z matką 24 h/d w jednym pokoju (pokoje trzyosobowe). Najgorzej było na Akademii Medycznej w Gdańsku, ale niedogodnością nie był brak kontaktu, tylko to, że mama chcąc być z moim braciszkiem 24 h/d musiała spać na podłodze. Nikt nikogo nie wyganiał, nie zabraniał być przy badaniach, zabiegach itp. Pielęgniarki czasem bardziej, czasem mniej miłe, ale w końcu jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma prawo do gorszego dnia. Tak więc albo ludzie w moim otoczeniu mają niesamowite szczęście, albo Ty niesamowitego pecha.

Ja bym zmieniła aptekę, nie lekarza. Mi, mimo protestu farmaceutka poprawiła receptę i wydała lek bez problemu. Pieczątka też nie budziła jej zastrzeżeń (receptę wykupiłam 3 dni temu).
 
Tylko że teraz i aptekarze mają dołączyc do protestu, wiec bedzie tylko gorzej.

Co do spania na podlodze przy dziecku na oddziale dziecięcym raczej nie robią problemów, ja zawsze mogłam z młodym być. W jednym tylko było tak, że nie mozna było wykupic lozka - nie mieli po prostu. Wywalczyłam sobie lezak w sali. Pielęgniarce się nie podobało (straszyła nawet, ze w ogóle mi nie pozwolą być, jak się nie dostosuję!!) i kazała składac na dzień, ale powiedziałam, ze nie bede tego robić, bo nie zamierzam cały dzien siedziec na stołku! Nie była już potem miła, ale to akurat miałam w nosie.

Po porodzie jednak dziecko mi zabrali, bo miało żótaczke, na dodatek patologiczną i to od razu po urodzeniu. (normalnie, jesli dziecko zdrowe, to oczywiscie było z matką). Mogłam go odwiedzac tak czesto, jak chcialam, ale dlatego, ze byłam tez na oddziale w szpitalu (tyle, ze polozniczym), tylko w czasie obchodu i zabiegów trzeba było wyjsc. Za to matki z "zewnątrz" miały tylko 2 godz. dziennie na odwiedziny i nie mogły być dłuzej niż chyba 20 min. Poza tym miały zakaz wejscia do pokoju, wywozili im je na korytarz - dla mnie masakra. Z drugiej jednak strony trudno się dziwić, chcieli przecież uniknąć wnoszenia zarazków na oddział i narazania dzieciaczków.

W jednym ze szpitali byłam obok sali OIOM (tam, gdzie walczyłam o lezak). Tam mamy wchodzic mogły tylko kilka razy dziennie na 5 min (jesli sie oczywiście nic z zadnym dzieckiem nie działo), nawet te co karmiły piersią nie miały inaczej. Po tym czego się napatrzylam, jak to pielęgniarki "opiekują się" tymi dziećmi obiecałam sobie, ze przenigdy nie zostawię dziecka samego w szpitalu - ani nawet na noc, kiedy niby powino spać. Po prostu tragedia!!

A dlaczego tak naprawde pozwalają spać matkom na podłodze? W trosce o dziecko? Nie! Tylko z tego powodu, ze personel ma o wiele mniej pracy. Nie wyobrazam sobie kto by sie tymi dziecmi zajmował, gdyby tam matek/ojców nie było, skoro nawet kilkorga na OIOMie nie potrafiły ogarnąć :no:
 
dziewczyny, jak patrze na to zdjecie to cieknie mi slinka..
dajcie mi takiego!:cool:
 

Załączniki

  • tumblr_lwd8685c0L1qcuj4to1_500_large.jpg
    tumblr_lwd8685c0L1qcuj4to1_500_large.jpg
    50,7 KB · Wyświetleń: 24
Witam się po ciężki wczorajszym dniu- jesteśmy wyczerpani wszyscy w trójkę, ale poszło jak po masle. Jakubek cały, zdrowy. Narkoze zniósł świetnie-wogóle całość ideał. szpital marynarki wojennej w Gdańsku na medal, mimo że stary. Laryngolog cud facet, byliśmy w szoku jak sam na rekach przenosił z bloku operac. do sali Jakubka na rękach, a nie jak większość rękami "innych bo on zrobił swoje". A wszystko to na NFZ-żadnej prywaty. Już po 7 godz. byliśmy w domu i Jakubek szczęśliwy- od razu widac że normalnie oddycha i ma ogromny apetyt. Zaczyna też lepiej mówic, wyraźniej.
Migdał okazał się bardzo duży i uszy wew. strasznie zawalone gęstą ropą, az lekarz był zły (jak można tak dziecko zapuścić- niech szlak trafi laryngologa ordynatora z gdyni z miejskiego)- dwa lata.....wykończyłby nam dziecko..... Jednak to co nas spotyka czasem okazuje się że wychodzi "na lepsze"- gdyby Jakub w świeta nie zachorował, a pacan nie przeniósł operacji na termin mojego porodu kto wie jak by było, a tak........rewelacja. I na szczęście moje maleństwo w brzuszku cudnie to zniosło i zachowywało się jak na brata należy:-).
----------------

co do trudności w realizacji recept.... nie macie pojęcia jakie bagno zafundował nam farmaceutom rząd tą ustawą. pacjenta interesuje tylko lek, a kto ma za niego zapłacić? pacjenci nigdy nie rozumieli i nie rozumieją że lek kosztuje np 200 zł to że on płaci 20 zł tzn że 180zł płaci NFZ- jesli recepta zawiera choćby najmniejszy formalny błąd faramceuta któy sprzedał taki lek za 20 zł dopłąca ze swojej pensji 180zł plus obecnie karę od NFZ w wysokości 200-500zł za jedną receptę. Do tego dodam że dziennie na 300 recept 100 jest błędnie wypisanych ale mimo to realizowanych (aby nie robić pacjentom pod górkę), chyba że błąd jest "poważny"- dalszy los tej recepty wygląda tak że zbieramy po kilka recept od jednego lekarza i aptekarz jedzie (za swoje pieniądze!!) do danego lekarza aby ten poprawił swoje błędne recepty. Czasem jest ok, ale czasem lekarz "nie chce poprawić", mało tego często pacjenci nie pozwalają nam mimo naszych tłumaczeń wejść do lekarza poprawić Rp bez kolejki. To co teraz się w aptekach dzieje to wynik prawa jakie w tym kraju ustaliła formacja zwana PO. Zawsze było źle z realizacją recept, ale od 1 stycnzia jest koszmar nie do przyjęcia.
Zaznaczę też że leki kosztują nawet kilka tyś złotych a pacjent płaci 3,20zł. Uważacie że farmaceuta ma dopąłcić tą resztę? :baffled:
-----------------

co do porodu cc (na życzenie)- ja uważam że bezpieczniejsze dla mnie byłoby cc, ale lekarze nie widza wskazań- więc założyłąm że wiedzą co czynią, ale.....znalazłam informacje, że ja na iP podpisać muszę papier że "wyrażam świadomą zgodę na poród sn"- i teraz jestem zdenerwowana i nie wiem co robić?
 
Ostatnia edycja:
reklama
Po południu, wyżej wymieniona ciężarówka, była się zdeklarowała co do porodu. Oczywiście poród rodzinny, czyli w obecności sprawcy, ojca dziecka znaczy się.
Powiła w ciężkich bólach dorodne dziecię, "pci" żeńskiej.
Pokazuję żyworodka, wiszącego jeszcze na nieodciętej pępowinie, matce:
- Ma pani córkę i pan tez oczywiście- poprawiam się. Patrzę na ojca, a on jakiś taki dziwny, biały się zrobił...
- Niech mi tu pan tylko nie mdleje, niech pan usiądzie... dobrze się pan czuje??
- To nie moje dziecko!!! Podmienione, to nie moje!!! - wycedził przez zęby.
Patrzę na niego jak wryta, to na matkę, o co może mu chodzić, bo pierwszy raz zdarzył mi się wstrząs poporodowy u faceta... Wesoły ginekolog, też jakoś przestał się uśmiechać...
- Przecież widzi pan, że dziecko na pępowinie jeszcze, przecież był pan przy tym, jak nie pańskie, jak pańskie...
Konsternacja wielka, myślę sobie, że może faceta jednak "przy tym" nie było, że może jest do listonosza podobne, albo co....i stąd taka reakcja....
Kobita w płacz, facet zaczął grzebać w jakiś papierach, wreszcie podkłada mi dokument pod nos, wynik USG:
- Proszę bardzo, ja tu w dokumentach mam, że jest chłopak, tak??? A to jest dziewczynka, tak??? Więc nie moje...ja chłopaka miałem mieć, tu jest napisane czarno na białym....SYNA!!!
Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać, wesoły ginekolog wyprowadził faceta na korytarz, żeby ochłonął i przedstawił mu jak się sprawy mają co do tego USG... Ja dokończyłam dzieła, czyli "odcięłam" dziecko od matki i przekazałam koleżankom od żyworodków. Po pewnym czasie wchodzi wesoły ginekolog, puszcza do mnie oko i wprowadza nieco już uspokojonego ojca...ten podchodzi do żony:
- No dobra, będę kochał jak swoje....
I dla takich chwil warto być położną... ale nie za często, bo osiwieć można...


MUSIAŁAM Wam to wkleić
:-D:-D:-D
 
Do góry