Lajtway - P. zaaferował się tak ciążą (a w sumie zaangażował, bo zaaferowany był też wcześniej, ale nie uczestniczył tak we wszystkim) odkąd poszedł ze mną na szkołę rodzenia - trafiliśmy na naprawdę cudowną położną. Kobieta z taką pasją mówi o ciąży, o dziecku, o tym jak wielka jest rola miłości obojga rodziców i jak ważny jest Tata (a nie tylko mama i mama
), że po prostu nie da się po rozmowie z nią zignorować tego Maluszka w brzuszku i traktować go z dystansem. No i słuchając jej P. kompletnie wsiąkł
Nagle się okazało, ze on by chciał poród odebrać, że on by chciał w szpitalu być ze mną i z dzieckiem najlepiej cały czas, że to jego, jego, jego
Bo wcześniej to owszem, mówił, że się cieszy i w ogóle, ale jakiegoś większego zainteresowania i wkładu własnego z jego strony nie było. Raczej obserwował niż był ze mną w ciąży
Co do tego mechanizmu - zgodzę się z Tobą. Dziecko samo wybiera moment i najlepszy jest tu przykład, który już podawałam Gabryś - koleżanka dwa tygodnie po terminie nie zareagowała na oksytocynę w ogóle (a jeszcze było tak, ze najpierw dostawała trzy dni jakieś zastrzyki i tabletki na przyspieszenie akcji porodowej - nie wiem co to było, nie pytałam - i dopiero czwartego dnia kroplówkę z oksy). Urodziła dwa dni później, przed drugą dawką oksy, sama z siebie, bez żadnych komplikacji.
Niemniej - nawet będąc tego w pełni świadoma - będę dalej kombinować
Raz, że zmniejsza to moje poczucie bezsilności i frustracji związanych ze zmęczeniem materiału. Dwa, że te naturalne metody opierają się zwykle na ruchu (seks, chodzenie po schodach, sprzątanie, spacery), a wiadomo, że w ruchu organizm lepiej się dotlenia (więc Maleństwo też). No i takie aktywniejsze mamy zwykle rodzą łatwiej niż te leżące do góry brzuchem
***
Słowem podsumowania:
Kocham Cię, Synku, i wiem, że jest jakiś powód, dla którego tak uparcie się mnie trzymasz, ale...
MÓGŁBYŚ JUŻ WYJŚĆ