Hej dziewczyny. Piszę pierwszy post, standardowo nie wiem czy w dobrym miejscu ale spróbuję tutaj. Dokładnie od roku staramy się z mężem o dziecko. Na początku roku skończę 27 lat. Po wakacjach w sierpniu zmieniłam lekarza i po wywiadzie, badaniu i USG pani doktor stwierdziła policystyczność jajników. Zleciła badania (prolaktyna, tsh, glukoza i jeszcze dwa, których nazw nie pamiętam), badania książkowe, wszystko w normach. Przepisała mi clostilbegyt (po jednej tabletce od 3 dnia cyklu przez 5 kolejnych dni) i duphaston ( 2 tabletki dzienne od momentu owulacji sprawdzanej przez paski). Minął 3 cykl przyjmowania leków i efektów nie ma. Nie wiem już co mam robić, tracę nadzieję, chociaż wiem, że może to potrwać jeszcze lata. Cykli bezowulacyjnych nie mam (od roku sprawdzam to paskami), innych objawów policystycznych jajników też nie odczuwam. Zmieniłam trochę podejście do tematu, bo już zaczynałam wariować. Chyba odpuściłam trochę, przeszłam na zdrowszą dietę, wróciłam na zajęcia fitness. Mąż też tak bardzo się stara, uspokaja mnie, miedzy innymi dla niego stwierdziłam, że muszę trochę odpuścić, bo ucierpi na tym nasze małżeństwo. Za parę dni rozpoczynam 4 cykl brania clo. Na ostatniej wizycie pani doktor powiedziała mi, że jak się nie uda, zaczniemy ostatnie 2 miesiące stymulacji. Nie miałam odwagi pytać co dalej. Nie chciałam jeszcze wtedy wybiegać w przyszłość, przecież miało się udać w 3 cyklu. Jak Wy myślicie co będzie dalej? Czy szukać jakiejś kliniki leczenia niepłodności? Czy maż też nie powinien się zbadać? Co mam zrobić jak minie 6 miesięcy brania Clo i nie będzie efektów?