reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Starania po straconej ciąży

ZŁOŚNICO kochana, bardzo sie ciesze ze nas tutaj odwiedzasz, tak jest troche lzej...Ja przez prawie tydzien nic tylko plakalam, a moj M probowal mnie przekonywac, ze moze tak i lepiej, ze jesli maluszek mialby byc np chory, to lepiej ze tak sie stalo, ze Bog nie chcial zeby cierpial...i ze nastepnym razem bedzie wszystko dobrze....
Wiem, ze trudno miec takie podejscie.....ja dopiero teraz tak o tym mysle, a wtedy myslalam caly czas o tym co zrobilam ze tak sie stalo.....
To jest naprawde bledne podejscie....i bardziej boli...

Tak wiec kochane, nastepnym razem bedzie dobrze....ja uwierzylam :-)
I za Was tez trzymam kciuki.
 
reklama
MóJ Mąż mi identycznie tłumaczy, jednak jeszcze potrzebuję czasu, żeby się z tym oswoic (przywyknąc do faktu, że tak się stało) - wiem, że tak jest lepiej, że Aniołek w niebie niż miałby cierpiec - ja to wiem, ale jeszcze troszkę!

Masz racje z Wami jest tu lżej - nikt mnie lepiej nie zrozumie, jak inne Mamusie Aniołków!!!

Sciskam mocno!!!
 
złośnico.... na wszystko w życiu potrzebny jest czas, na to też... mąż choćby był strasznie blisko z tobą nie zrozumie do końca tego co się w tobie dzieje, kocha przytula i bądź mu za to wdzięczna a żeby popłakać - nie zamykaj się w kącie - popłacz sobie tutaj jeśli musisz....
I jakie by nie było tłumaczenie i tak serduszko jakiś czas będzie krwawiło....
Ale przyjdzie dzień kiedy sie uśmiechniesz, i kiedy pojawisz się tutaj z pięknym babysuwaczkiem - czego z całego swojego dwukomorowego ci życzę i innym tu zaglądającym również
 
ja sobie tłumacze tak , ze lepiej ze to sie stało teraz niz za kilka miesiecy....albo gdyby miało sie dziecko martwe urodzic w 9 miesiącu.... wtedy to byłby koszmar....

teraz poswieciłam sie synkowi... bo mam małego cudownego chłopczyka...
a za rok moze dwa spróbuje jescze raz .....moze sie uda i bede miała mała sliczna córeczke....

próbuje życ dalej...jest we mnie troche smutku...ale i nadzieje ... BÓG bez powodu tego nie zrobił... pewnie miało sie tak stac.. moze dlatego zebym doceniła to co mam i z wiekszą jeszcze radoscią przyjeła to co będzie...:-) :-) :-)
 
Witam Wsystkie Forumowiczki!!!!
pojawiam sie w tym temacie po raz pierwszy...czytm wszystkie posty i mam łzy w oczach...dopiero ucze sie poruszania po forum BB ale juz teraz wiem ze za późno do Was trafiłam....
Po poronieniu pozostałam własciwie sama, od niedawna mieszkam w Poznaniu, mój narzeczony zapracowany,mieszkanie z jego rodzicami.....wszystko sie zbiegło nie tak jak powinno.
W 17 tyg usłyszałąm te koszmarna diagnoze...zawalił sie mój cały świat...wpadłąm w totalne otępienie.... gdzy po raz pierwszy zaczełąmplamić bylam akurat w pracy , w systemie 12 godz...bez możliwości by ktoś mógł mnie zastapic bym mogla pojechac do szpitala...czekalam na 21 jak na zbawienie....lekarz zbadal mnie i stwierdzil ze nic złego sie nie dzieje...oki...pojechalismy do domku ....wychodzilam ze szpitala ze łzami w oczach szczesliwa ze wracamy do domku we troje.
kolejne usg....i cudowna wiadomość ...sa2 zarodki :)) a za tydzień ...czarna rozpacz.
Lezalam w szpitalu...nikt mnie nie odwiedzal ....słyszałam tylko ...no poprostu ze sie stało ..... nie mogłam liczyc na nikogo. Powrót do pracy i kolejny koszmar....dostalam wypowiedzenie ( z powodu ciąży)
...zostałąm sama ze swoim bólem i rozpaczą...pogrązałam sie w depresji..... pomógł mi Narzeczony .....nie zauwazałam nic poza smutkiem ...a przeciez łączy nas coś tak wyjątkowego....
teraz mam nową prace....titaj niktt nie bedzie mi robil wyrzutów....wrecz przeciwnie kolezanki same zagaduja ze juz czas na mnie .....boje sie ....ale dołączyłam do staraczek i przyszlych mam po 30.....
dziewczyny nigdy nie rezygnujcie....i nie pozwólcie by deprecha zapanowała nad wami ..... DEPRESJI MÓWIMY NIE!!!!
pozdrawiam Was wsztstkie ....pozytywne myślenie czyni cuda....
rozumiem ból....to nigdy nie mija....wspomnienie o tym jak to było czućsię "prawie jak Mama"
 
Dziewczyny nie wolno sie poddawac, wiem jak boli strata aniołka bo ja tez straciłam swoje pierwsze dziecko. Staralismy sie oniego prawie rok, potem było cudownych 10 tyg i nagle pustka...po 4 miesiacach udało mi sie zajsc znowu w ciaze i cały czas sie bałam zwłaszcza ze zaczeły sie krwawienia ale udało sie. Mam cudownego synka. Teraz staram sie o drugie. I wiem ze wam tez sie uda
 
Dziewczyny moje kochane, wiem, ze straszne jest to co przezylyscie. Pewnie czesto slyszycie- Widocznie tak mialo byc, organizm sam usunal wadliwy plod. Lekarze zapewne bagatelizuja, traktuja wasza tragedie jak chleb powszedni i ogolnie maja to w "powazaniu". Ale wiem, ze bol jest wielki. Ja sama osobiscie nie przezylam takiej tragedii. Za to moja tesciowa tak. Po urodzeniu mojego meza zaszla w ciaze, wszystko bylo ok, ciaza rozwijala sie prawidlowo. Na poczatku 9 m-ca cos zle sie poczula. Poszla do szpitala, okazalo sie, ze od kilku dni dzidzia jest martwa. Musiala urodzic. To byla corka. Trauma. Po ok dwoch latach urodzila drugiego syna. Maz i szwagier chlopy jak deby. Ja urodzilam dwie corki i widze jak moja tesciowa na nie spoglada. Uwielbia je, ale czasem widze smutek w jej oczach. Tego, ze stracila coreczke Anie nie zapomni do konca zycia. Ja jak urodzilam czy Julke czy Marianne szlam na cmentarz zapalic znicz na jej malutkim grobie.
Wiec trzymajcie sie dzielnie, nie poddawajcie sie nigdy! Jeszcze doczekacie sie swoich anioleczkow!!!
 
nonek... ja sobie nie wyobrazam nawet tego bólu... mój był duzy ...ale dzidza była maluska ... nawet nie slyszałam jak jej serce bije... i nie rodziłam tylko mnie uspali... a ty tyle przecierpiałas tylko po to zeby włozyc malenstwo do grobu... to jest tragedia....

dlatego ja jestem bogu wdzieczna za to ze jezeli chciał zabrac mi dziecko ... to dobrze ze teraz...a nie tak jak w twoim przypadku...

ja mam synusia i to miało byc kolejne ... teraz nie ma...ale za rok spróbuje ponownie... i za któryms razem sie uda
 
reklama
SZOK....SZOK...EDI
Płaczac nie wiem co napisac...
Pisze wiec,iz bardzo jest mi smutno<ja sobie nie moge czegos takiego wyobrazic 38 tydzien>ciaza donoszona wszystko ok. na dniach dzidzius na twoch rekach a tu cos takiego,co oni nie mieli USG...
Piep....na słuzba zdrowia...
mozesz mi napisac ,gdzie bylas w szpitalu?
Ja zaczełam rodzic w sylwestra 2002r <ur.01.01.03 Olę.>
Ale w jaki sposob lepiej nie mowic...
Wody odeszły pare min.po połnocy w sylwestra..
Dojechałam do szpitala w W-wie w Instytucie Matki i Dziecka zostałam przyjeta..
Nie miałam skurczy i nic nie czułam,ze zaraz mam rodzic
lekarzy na porodowce nie bylo obok w swoim pokoiku latali z zimnymi ogniami...
O godz.14.00 nastepnego dnia łaskawie po interwencji rodziny i meza podali oksytocyne...
Do chole... ile mozna lezec bez wod płodowych,oczywiscie im sie nie spieszylo,powiedzieli ze bez wod mozna przelezec do 12 godz.
Guzik prawda...
no wiec o 14.00 podali oksytocyne kolo godz.20.00 poczułam skurcze..
po m.w godz dzidzia wychodzila ale z powrotem sie chowała..
<nie sprawdzili na USG czy wszystko ok>
W koncu dali vacum inaczej proznociag..
Olcia urodziła sie ,lecz tez byla owinieta pepowina....
Morał.......:-(
Dziewczyny róbcie badania przed samym porodem USG KTG...
Mi tez to co tobie EDI mogło...........
WSPOŁCZUJE:::
POZDRAWIAM

dogdogtbu20060607_1_WOJTUS.png


lamlamavi20030101_1_OLCIA.png
 
Do góry