Dokładnie... bardzo dobrze, że idziesz dziś do lekarza. Napisz po wizycie.
Dziewczyny, jakiś ciężki ten początek tygodnia... z innej beczki. Mąż, a właściwie razem, staraliśmy się o dofinansowanie z UE. Masa roboty, papierów - miesiąc wyjęty, o zarwanych nocach nie wspomnę, ale udało się. Został zakwalifikowany. Teraz już tylko procedury, takie tam formalności jak mówili. Miał czekać na ewentualne zmiany do dokumentów. No i czekał. Wczoraj jeden z domowników powiadomił go, że jakaś poczta jest do niego. Okazało się, że to z urzędu marszałkowskiego, i że musi przedłożyć to i tamto w terminie 7 dni od otrzymania korespondencji... a to mija dziś jak się okazało! Znów masa roboty ku naszemu zaskoczeniu, walka z czasem... nie wiem czy zdążymy... wszystkie plany wiszą na włosku.
A syn za trzy tygodnie ma zabieg. Kolejny stres.
Jak to zajść w ciążę, kiedy same stresy... :/ jak mój mąż ma mieć dobre wyniki nasienia jak wiecznie walczy z czymś, a to remont jeden, drugi, poszukiwania pracy, praca na zlecenia i brak ciągłości finansowej, zakładanie firmy, problemy rodzinne...
Sorry za ten wywód offtop, ale musiałam się z Wami podzielić. Mam nadzieję, że zrozumiecie.