Ja bym już wtedy poczekala do kwietnia i rodziła w styczniu ;D w ogóle mamy z mężem plan że jak nam się uda teraz to super A jak nie to kolejna próba w kwietniu i dziecko będzie z 2019 rocznika. Ale po cichu liczę że uda się teraz
tylko zdrowia zdrowia mi trzeba !
No właśnie też się zastanawiam czy nie poczekać... mieliśmy rozpocząć starania w lutym (w styczniu wyjeżdżamy akurat na narty i do tego mam zaplanowane jeszcze kilka badań i muszę jeszcze 2 ząbki wyleczyć), ale policzyłam, że jeśli udałoby nam się w lutym to termin porodu miałabym idealnie co do dnia w swoje urodziny, a to mi się średnio podoba ;p No a w marcu to już na grudzień co jest chyba jeszcze gorsze ;p
Zawsze byłam z końca roku i zawsze sobie myślałam, że postaram się, żeby moje dziecko nie było
idealnie dla mnie to maj-lipiec, ale wiadomo nie zawsze wszystko da się zaplanować...
Trzeba wszystko jeszcze raz przemyśleć, tylko obawiam się że z tym moim podejmowaniem decyzji to jest jakoś ciężko. Chyba jednak wolałabym zaliczyć wpadkę, niż tak planować.
Styczeń nie, bo narty, badania, ząbki - ja zawsze muszę mieć wszystko idealnie, co mnie wkurza.
Luty/marzec - dziecko na koniec roku, trzeba przemyśleć - wiem, że pewnie od razu się nie uda, ale gdyby jednak to lepiej jeszcze raz przeanalizuję wszystkie za i przeciw.
Kwiecień - hmm to może już poczekam na maj, bo na majówkę planujemy wyjazd nurkowy, a w ciąży nie można nurkować to musiałabym być przynieś, podaj, pozamiataj... popilnuje dzieci, bo i tak nie nurkujesz... o ile w ogóle mogłabym jechać.
Od maja moglibyśmy zacząć, aczkolwiek w czerwcu jedziemy na żagle i nie wiem czy bym dała radę w razie mdłości, a tego nie przewidzę i będzie mi przykro jak inni pojadą, a ja będę siedziała w domu ;(
Później to już w zasadzie możemy poczkać na 2019, bo w listopadzie planujemy wakacje, a tam występuje zika, więc świadomie nie pojechalabym w ciąży, nawet gdybym mogła, a potem to znowu trzeba poczekać przynajmniej pół roku...
Ehh podziwiam tych, co tak sami z siebie potrafią ze wszystkiego zrezygnować, zaplanować i koniec. Też podjęliśmy decyzję, że zrezygnujemy w razie jak się uda, ale im bliżej podjęcia próby tym mi trudniej... wiem też, że mój mąż i tak pojedzie, bo zawsze mieliśmy taki układ, że on jeździł jak ja nie mogłam np. ze względu na pracę i odwrotnie, ja jeździłam jak on nie mógł... i zawsze było mi przykro, a gdybym nie mogła przez ciążę to byłoby mi chyba jeszcze bardziej przykro, gdyby on pojechał ... czemu to kobiety rodzą dzieci?
Chciałabym umieć tak powiedzieć jak Wy, chcę mieć dziecko i tyle... i do tego dążę... a ja ciągle trochę bym chciała, ale tak trochę lubię swoje życie i nie wiem czy do końca będę potrafiła wszystko ogarnąć... wiem już np., że mój mąż i jego rodzina uważają, że dziecko przynajmniej do 2 lat powinno zostać z matką, a ja wiem, że chciałabym wrócić do pracy, do ludzi możliwie jak najszybciej... i wiem, że to będzie problemem. Wiem też, że nie jestem osobą, która z uśmiechem na ustach zajmie się dzieckiem 24 godziny na dobę, bo ja po prostu muszę mieć czas dla siebie, muszę mieć chwile tylko ze sobą. Boję się tego, że w oczach innych będę wyrodną matką... po cichu liczę, że mi się trochę odmieni, aczkolwiek z upływem czasu przestaję na to liczyć...