Witajcie
Wczoraj mnie nie było bo od samego rana rozpoczoł sie mój horror
. Wstałam rano do pracy i w wc stwierdziłam, że krwawie delikatnie, ale jednak krew sie pojawiła
. Zadzwoniłam do mojego gina do szpitala okazało się, że jest na urlopie, więc zadzwoniłam do drugiego i... też na urlopie, ale położna powiedziała mi, że mam jechać na ginekologiczną izbę przyjęć. Pojechałam. Ciasno, duszno myślałam, że padnę chyba z 5 kobitek przede mną czekało, wkońcu wyszła jakaś pielęgniarka i na cały regulator rozpoczeła przesłuchanie każdej z kobiet po co i dlaczego. Zero dyskrecji
. Wkońcu poprosiła mnie do gabinetu i kazała pokazać wkładkę. Na moje szczęście nic na niej nie było, ale ona zaczeła się zachowywać jakbym jej głupi żart zrobiła. Powiedziała, że panikuję, i że krwawienie to jak się leje bez końca tak jak przy @, a jakieś tam plamki krwi nic nie znaczą, ale jak chcę to mogę "se" poczekać na lekarza, ale on jest na porodówce i nie wiadomo kiedy przyjdzie, ale napewno mnie nie będzie badał. Wyszłam więc z tamtą trzaskając drzwiami i pojechałam do domu. Wyryczałam się za wszystkie czasy, aż dzisiaj ledwo widze takie mam oczy spuchnięte:-(. Dziś mój gin przyjmuje prywatnie więc idę do niego, ale powiem Wam, że jestem załamana, bo jeżeli w szpitalu nie uzyskałam pomocy to już szok
. Od wczoraj kłuje mnie w jednym jajniku i podejżewam już najgorsze:-
wściekła/y: