K
kobietka22
Gość
Cześć dziewczyny ,ale dziś pospałam ,że ho ho obudziłam się o 7 na pomiar i dalej w kimę poszłam
Lamorelko - przytulam cieplutko :* ja Ciebie rozumiem też kiedyś doszłam do wniosku ,że mam dość tłumaczenie, proszenie , grożenie ,że to koniec nic nie dało nie będę się tu zagłębiać ,ale nie było różowo ja całe życie miałam pod górkę , w prawdzie nie chodziło o picie ,ale o stosunek do mnie zawsze byłam ta zła nie dobra marudna i czepiałam się o nic tylko ja miałam problem w oczach męża byłam nazywana nienormalną np tylko ,że nie wiedziałam ,że powoli toczy mnie choroba nie wiem czy to od tego czy od czego innego ,ale stało się pewnego dnia pękłam on był w pracy spakowałam go nasze pieniądze podzieliłam na pół włożyłam do torby i kazałam jechać do matki i wrócić jak coś przemyśli płakał prosił ,a ja byłam nieugięta przed wyjściem powiedział ,że i tak mnie kocha i pojechał , na drugi dzień byłam z mamą w domu płakałam słuchałam non stop jednej piosenki dziwne to wszystko było ,ale nie poprosiłam aby wrócił czekałam aż sam coś postanowi zmienić z każdym dniem było ze mną coraz gorzej mama nie wiedziała co się dzieje , przestałam chodzić do pracy bałam się ludzi i wszystkiego dookoła tak na prawdę miałam swój dziwny świat po paru dniach wyszłam z domu i jeździłam bez celu autobusem pół dnia mama była w pracy wróciłam do domu i on tam był siedział i płakał i miał kwiaty cały się trząsł ja zaczęłam bredzić ,a on zapytał czy może zostać więc powiedziałam ,że drugi raz go nie wygonię i żeby został potem było tak ,że on wziął zwolnienie i ze mną był przez 2 tygodnie około ja nic nie rozumiałam co się ze mną stało ,a potem któregoś dnia przyjechała karetka po mnie wsiadłam i pojechałam myślałam ,że wrócę ,ale nie.... zostałam w szpitalu nie wiedziałam co to za szpital wszyscy byli dziwni i potem poszłam do palarni bo wtedy paliłam i pytali mnie czy wiem gdzie jestem ,że jestem w szpitalu psychiatrycznym potem przyjechał mąż i moi rodzice i zostawili mi torby Boże jak ja płakałam ,że mnie tam zostawili on na mnie patrzył i miał łzy w oczach ,ale kazali im iść co drugi dzień do mnie przyjeżdżał nie czepiał się już nie marudził ja go odpychałam ,ale powoli na lekach dochodziłam do wniosku ,że jestem chora tylko nie wiedziałam na co któregoś dnia w czasie odwiedzin podałam mu dłoń i on ją pocałował czekał cały czas na mnie aż wrócę do niego w sensie ja jako zdrowa jego żona i potem pozwolili mi już wychodzić z nim na teren szpitalny tego dnia od rana już wiedziałam ,że coś się zmienia ,że tęsknie i chcę bardzo go zobaczyć i jak mama po mnie przyszła i wyszłam i go zobaczyłam to rzuciłam się mu na szyję i płakałam ,że chcę do domu siedzieliśmy sami w aucie i płakaliśmy ,że się pogubiliśmy oboje ,ale teraz już będzie dobrze potem okazało się ,że ja zachorowałam na schizofrenię , a on nie uciekł nie zostawił mnie tylko czekał potem było coraz lepiej i 4 maja 2011 wyszłam ze szpitala od razu pojechaliśmy do domu i od tamtej pory jest zupełnie inaczej nie ma awantur no czasem coś zazgrzyta ,ale już nie tak jak kiedyś szybko przechodzą jakieś tam nerwy i jest ok on wie ,że jak się zdenerwuję to musi mnie uspokoić i wtedy nie kłóci się ze mną tylko mnie przytula albo stara się rozśmieszyć , gdzieś tak od połowy kwietnia 2011 jestem w remisji i nie mam objawów dlatego pani dr postanowiła odstawić mi leki bym mogła zajść w ciążę mąż obiecał mi i cała rodzina ,że będę mnie wspierać ,a gdyby nastąpił nawrót to zaopiekują się mną lub naszym dzieckiem mam na miejscu mamę , męża i całkiem blisko dużą rodzinę więc wiem ,że będzie dobrze gdyby nie ich wsparcie to nie zdecydowałabym się na dziecko boję się ale nie chcę aby ta choroba przekreśliła moją szansę na bycie matką niczego innego tak nie pragnę i mam nadzieję ,że nie odtrącicie mnie z powodu tego ,że jestem chora psychicznie....
Lamorelko - przytulam cieplutko :* ja Ciebie rozumiem też kiedyś doszłam do wniosku ,że mam dość tłumaczenie, proszenie , grożenie ,że to koniec nic nie dało nie będę się tu zagłębiać ,ale nie było różowo ja całe życie miałam pod górkę , w prawdzie nie chodziło o picie ,ale o stosunek do mnie zawsze byłam ta zła nie dobra marudna i czepiałam się o nic tylko ja miałam problem w oczach męża byłam nazywana nienormalną np tylko ,że nie wiedziałam ,że powoli toczy mnie choroba nie wiem czy to od tego czy od czego innego ,ale stało się pewnego dnia pękłam on był w pracy spakowałam go nasze pieniądze podzieliłam na pół włożyłam do torby i kazałam jechać do matki i wrócić jak coś przemyśli płakał prosił ,a ja byłam nieugięta przed wyjściem powiedział ,że i tak mnie kocha i pojechał , na drugi dzień byłam z mamą w domu płakałam słuchałam non stop jednej piosenki dziwne to wszystko było ,ale nie poprosiłam aby wrócił czekałam aż sam coś postanowi zmienić z każdym dniem było ze mną coraz gorzej mama nie wiedziała co się dzieje , przestałam chodzić do pracy bałam się ludzi i wszystkiego dookoła tak na prawdę miałam swój dziwny świat po paru dniach wyszłam z domu i jeździłam bez celu autobusem pół dnia mama była w pracy wróciłam do domu i on tam był siedział i płakał i miał kwiaty cały się trząsł ja zaczęłam bredzić ,a on zapytał czy może zostać więc powiedziałam ,że drugi raz go nie wygonię i żeby został potem było tak ,że on wziął zwolnienie i ze mną był przez 2 tygodnie około ja nic nie rozumiałam co się ze mną stało ,a potem któregoś dnia przyjechała karetka po mnie wsiadłam i pojechałam myślałam ,że wrócę ,ale nie.... zostałam w szpitalu nie wiedziałam co to za szpital wszyscy byli dziwni i potem poszłam do palarni bo wtedy paliłam i pytali mnie czy wiem gdzie jestem ,że jestem w szpitalu psychiatrycznym potem przyjechał mąż i moi rodzice i zostawili mi torby Boże jak ja płakałam ,że mnie tam zostawili on na mnie patrzył i miał łzy w oczach ,ale kazali im iść co drugi dzień do mnie przyjeżdżał nie czepiał się już nie marudził ja go odpychałam ,ale powoli na lekach dochodziłam do wniosku ,że jestem chora tylko nie wiedziałam na co któregoś dnia w czasie odwiedzin podałam mu dłoń i on ją pocałował czekał cały czas na mnie aż wrócę do niego w sensie ja jako zdrowa jego żona i potem pozwolili mi już wychodzić z nim na teren szpitalny tego dnia od rana już wiedziałam ,że coś się zmienia ,że tęsknie i chcę bardzo go zobaczyć i jak mama po mnie przyszła i wyszłam i go zobaczyłam to rzuciłam się mu na szyję i płakałam ,że chcę do domu siedzieliśmy sami w aucie i płakaliśmy ,że się pogubiliśmy oboje ,ale teraz już będzie dobrze potem okazało się ,że ja zachorowałam na schizofrenię , a on nie uciekł nie zostawił mnie tylko czekał potem było coraz lepiej i 4 maja 2011 wyszłam ze szpitala od razu pojechaliśmy do domu i od tamtej pory jest zupełnie inaczej nie ma awantur no czasem coś zazgrzyta ,ale już nie tak jak kiedyś szybko przechodzą jakieś tam nerwy i jest ok on wie ,że jak się zdenerwuję to musi mnie uspokoić i wtedy nie kłóci się ze mną tylko mnie przytula albo stara się rozśmieszyć , gdzieś tak od połowy kwietnia 2011 jestem w remisji i nie mam objawów dlatego pani dr postanowiła odstawić mi leki bym mogła zajść w ciążę mąż obiecał mi i cała rodzina ,że będę mnie wspierać ,a gdyby nastąpił nawrót to zaopiekują się mną lub naszym dzieckiem mam na miejscu mamę , męża i całkiem blisko dużą rodzinę więc wiem ,że będzie dobrze gdyby nie ich wsparcie to nie zdecydowałabym się na dziecko boję się ale nie chcę aby ta choroba przekreśliła moją szansę na bycie matką niczego innego tak nie pragnę i mam nadzieję ,że nie odtrącicie mnie z powodu tego ,że jestem chora psychicznie....