Thalidomide
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 28 Styczeń 2021
- Postów
- 2 327
Trzeba mieć odwagę, żeby napisać tutaj jako lekarz, a mieć za dyskutantki dziewczyny poszkodowane przez medyków. Szacun.
Drugi szacun za to, że dajesz radę pracować na SORze. To chyba najcięższy dział medycyny, obok psychiatrii. Ja bym po pierwszym dniu powiedziała wszystkim, że mają spie*dalać prywatnie ze swoimi dziwnymi bólami, zostają tylko połamańcy i ofiary wypadków
No i o to mi chodzi. Jeśli ktoś nie nadaje się do tej pracy, czyli nie zna się (co to za teksty do kobiety w 5 tygodniu ciąży, że jest jakiś tam pęcherzyk, nie wiadomo czy coś z tego będzie, pani wróci za dwa tygodnie, tyle to ja mogę powiedzieć jak mi ktoś włączy usg), nie ma podejścia do pacjenta (przedwczoraj dostałam złotą radę od diabetologa, żebym się tak nie stresowała w tej ciąży, bo mi się wyniki psują ), nie ma cierpliwości ("nie mam teraz czasu, tak?!"), nie ma współczucia, miłosierdzia, empatii ("czego się tak drze, weszło to i wyjdzie, jak dawała to nie bolało"), to co w niej robi? Dlaczego nie poszuka pracy biurowej? Pamiętam hasło, co prawda od nauczycieli, że powołaniem się nie najesz. Wiesz, jakie ja mam powołanie? Chciałabym być wykładowcą historii i pisać książki popularnonaukowe o epoce Tudorów. Niestety, du.pa zbita z tego wyszła, nie zbuduję domu na wsi i nie będę mieć spokojnego życia z pensji wykładowcy na UAMie. Trudno. Pracowałam też w banku. Dwa lata dałam radę, później zaczęłam być dość opryskliwa, zaczęło mnie to wszystko męczyć, przeniosłam się do księgowości. Uwielbiam tę pracę. Codziennie to samo, rozmawiam tylko z przełożonym i robię swoje. Pracowałam chyba w czterech branżach dopóki nie znalazłam spokoju ducha.
Dlaczego to taki problem dla pracowników medycznych? Moja pani doktor gin to kosmitka chyba. W ciąży, w środku pandemii przyjmowała do ósmego miesiąca, teraz po obowiązkowym urlopie wróciła do pracy i walczy znów. Nigdy nie usłyszałam od niej cienia znużonego, niemiłego tonu, zawsze wszystko dokładnie tłumaczy, zawsze jest miła, otwarta i czuje się, że musiałaby być wojna, żeby przestała pracować - choć i w to wątpię Nie wypada być tak zachwyconą ginekologiem i to kobietą, ale uwielbiam ją po prostu.
Położna środowiskowa to taki sam anioł. Wspierała mnie i moje decyzje odnośnie dziecka od pierwszego spotkania jeszcze w ciąży, zawsze odbiera telefon, przychodzi wtedy, kiedy NAM pasuje, jest wesoła i życzliwa.
Czyli można. Nie wydaje mi się, żeby one pracowały w luksusowych warunkach.
W moim szpitalu jest jeden oddział, z którego wszystkie wychodzą zadowolone, ja też. Na każdej zmianie każda położna była fajna, niektóre takie wesołe, że aż się czekało kiedy przyjdą, bo umiały humor poprawić. Jedzenie 7/10. Czyli da się. Wszystko się da, jeśli człowiek chce.
No to pytam jeszcze raz. Dlaczego ci sadysci nie zmienią pracy, kiepsko opłacanej i nerwowej?
powiem tak - sama jestem w 9 miesiącu ciąży, rodzę za 3 tygodnie, a dopiero wczoraj miałam swój ostatni dyżur. I to na SOR (Pracowałam w ogóle przez cały okres ciąży, w dodatku w szpitalu jednoimiennym). Dlaczego mimo tego wszystkiego co opisałam tam pracuje? Bo mimo tego, ze ludzie bywają ch*** ja kocham swoją prace.
Jeszcze raz - nikogo nie tłumacze, ale próbuje rzucić trochę swiatla z innej perspektywy - pytasz, czemu ci ludzie nie zmienia pracy? Skoro Ty mogłaś, czemu oni nie? Bo wbrew pozorom medycyna to bardzo ograniczona działka. Jeśli nie jesteś lekarzem, kim możesz być? Przedstawicielem medycznym? Z medycyna to nie ma nic wspolnego. Ludzie często tkwią bedac nieszczęśliwymi/sfrustrowanymi w swoich specjalizacjach, bo zwyczajnie w świecie nie maja pomysłu na inne życie. Albo mimo wszystko - mimo zawodów i rozczarowań - lubia medycynę i nie chcą z niej rezygnować.
i błagam - nie odbieram nikomu prawa do zakładania wątku, korzystania z niego czy czerpania korzyści. Proszę tylko byście nie nakręcały się w tej nienawiści.
Nie jesteście same w złym traktowaniu. Uwierzcie mi, ze mnie tez nie raz (i nie dwa!) spotkały sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Nie mam żadnych profitów z tego, ze jestem lekarzem. Cała swoją ciąże, łącznie z wszystkimi wizytami i badaniami, nawet opłacam jak „zwykły Kowalski”.
Probuje Wam tylko przedstawić inny punkt widzenia i z czego on (może) wynika(ć).
Łatwo nakręcić się w swojej goryczy. I jakkolwiek mowie - często rozumiem Wasz zal i współczuje przeżyć, tak tez często (nie tylko na tym watku) czytam bardzo krzywdzące i rażące w ocenie wypowiedzi, które niczym się nie różnią poziomem od tego co same potępiacie, w wypowiedziach innych osób.