Zabobony mówią, że to chłopiec
Mam 161cm wzrostu.
Ja lubiłam siebie nawet w wydaniu +90kg - u mnie wygląd sam w sobie nigdy nie był żadną motywacją do schudnięcia. Nie miałam problemu z ubraniem się czy ze zdrowiem itp. Mój mąż to w ogóle nie lubi mnie takiej chudej i już nie może się doczekać moich plus 15kg w ciąży (w każdej tak tyłam, bez względu na to co jadłam)
Dla mnie motywacją jest po prostu to, że kocham swoje ciało i nie chcę mu dowalać przetworzonym, chemicznym żarciem. Dodajmy do tego weganizm bo dla mnie świnka nie różni się od psa. Skoro nie jem swoich psów to i nie zjem świni czy krowy. Wiec moja dieta to w jakiś 90% surowe warzywa i owoce. Pewnie jedząc jakiegoś kupnego przesłodzonego batonika bym zwymiotowała. Po glutenie czuję się ciężko i boli mnie brzuch więc też po prostu odpuszczam dla zdrowia. Dlatego dla mnie to nie jest dieta, żeby schudnąć czy być chudą. Waga to efekt uboczny totalnej zmiany myślenia o moim zdrowiu. Jem tak ja, mój mąż, moje dzieci. Czujemy się lekko i zdrowo, mamy masę energii - jak jadłam wszystko co popadnie to np. ja byłam wiecznie zmęczona.
Oczywiście sport też u nas jest ważny: 7 razy w tygodniu chodzę, a właściwie chodziłam na basen, 3-4 razy trening z trenerem. Do tego jakieś takie aktywności co nie traktuje ich jak stały trening: jazda konna, joga, aerial hoop. Bardzo rzadko korzystam z auta bo to wymusza na mnie spacer. Jasne zdarza nam się iść do knajpy i zjeść coś z glutenem (bo nie z produktem zwierzęcym, na szczęście w Warszawie mamy mega dużo wegańskich miejsc) ale nie biczujemy się potem
bo nadal najważniejsze jest dla nas nasze wewnętrzne poczucie, że jest okej
Przyrost masz 164% także zdecydowanie zmień lekarza!
Przecież z 25 nie urośnie nagle na 1000
to prawie jak ta moja debilka, co według niej to 9 tydzień
Jak będzie wszystko okej, to ja na tę moją zgłoszę skargę bo sory, ja jestem w 3 ciąży, znam swoje ciało i oleję. Ale ile dziewczyn może takim pierdoleniem zestresować