Mi w trakcie porodu się pytali czy daje swoje ubranka czy ich. Ale byłam tak, hmmm, zmęczona cała akcja , że powiedziałam że ich. Koszule miałam swoje. Ale na poród i dzień po, te tanie, chińskie. Od razu do kosza poszły. Później miałam już polskie, to do domu zabrałam. A ostatnio znalazłam u siebie typowo do porodu mi gdzie zalegała, na sznurki . Typowo porodowa. Krótka. Żeby szybko rozpiąć i małego położyć na piersi . Nie wiem gdzie ja oczy miałam jak się wtedy pakowałam , no nic. Mam nadzieję że teraz się przyda.
Ogólnie w szpitalu miałam i podkłady, i te wkładki poporodowe, i pieluszki do oporu. Teraz wiem , że tych rzeczy nie zabiorę. Ale wezmę jeden ręcznik więcej. Sobie koszul że dwie sztuki wiecej. Bo jak wyjdzie znowu żółtaczka...a mąż już nie będzie pod ręką bo mały nadal będzie mały i opiekę musi mieć.