Dziekuje Kochana:* położna była wczoraj... Ale myślę że się wyplacze i mi przejdzie. Bylebym się jeszcze wyspała i będzie ok. Młody wiem,że musi się nauczyć nowej sytuacji. I jakoś wtedy pójdzie... staram się mu mówić jak najczęściej,że go kocham i przytulać... tylko na zabawę brak sił.
Mąż się stara na swOj sposób, zrobił obiad, posprzątam zaraz po nim. Widzę,że coś tam chce żebym odpoczela. Ale nie rozumiem, jak można potrzebować tyle czasu na powrót do normalności. To wszystko trwa od połowy czerwca. Wczoraj już krzyknęła na niego, że pytam bo wprost,a on odpowiada nie na temat. Więc zapytałam czy coś do mnie czuje, powiedział,że tak. Zapytałam,czy mu zależy, powiedział,że tak... Ale czy ja mu wierzę? Nie wiem... bo nie wiem jak można doprowadzić do takiego stanu osobę, na której teoretycznie zależy...
Dziekuje:* na pewno jej nie przegrzewam, "biega" na samym bodziaku. Nóżki gole. Byłam jedyną matką w szpitalu której kazano zakładać skarpetki bo dziecko ma zimne nogi. Ona teraz nie jadła 3,5 h, bo w końcu dobrze zasnęła. A tak to co 1,5-2 h. Kurczę już miała 37,2-37,5 co może być norma. A teraz znowu się obudziła z 38;( cholera żeby chociaż było wiadomo od czego....